Idea zgromadzeń była jej zupełnie niezrozumiała. Spotkanie z całą kocią społecznością w środku nocy na pierwszym lepszym polu, tkwienie pod ogromnym głazem i słuchanie nędznej gadaniny kilku samozwańczych, "wielkich" przywódców. Nie była w stanie pojąć, co na celu miały owe spotkania. Dodatkowe uprzykrzanie kocich żyć? Kara za niewłaściwe zachowanie? Jakby jej żywot już nie był kompletną beznadzieją i bagnem bez wyjścia. Westchnęła cicho i ociężałym krokiem skierowała się za tłumem. Tak bardzo nie chciała brać w nim udziału. Nie lubiła przyznawać tego przed sobą, ale niezwykle stresowała się przebywaniem w tak tłocznych miejscach. Zwłaszcza, że Fretka będzie wszystko obserwować z góry. A przed jej okiem nie ukryje się żadna pomyłka kremowej. Chociażby nie wiadomo jak mocno próbowała ukryć się w tłumie, to ta i tak ją dostrzeże. A kiedy tylko powrócą do obozu, przetrzepie jej skórę. Kto wie, może zacznie wygłaszać coś o niej przed całym zbiorowiskiem? Ciarki przeszły jej po grzbiecie. Próbując pozbyć się przytłaczającej myśli, wytrzepała się i kontynuowała wleczenie się za resztą wybranych na zgromadzenie kotów. Gdyby nagle się zatrzymała i powróciła do obozowiska, nikt by nie zauważył... Nikt, z wyjątkiem Fretki. Mimo iż kotka szła na samym przodzie i wraz z Agrestem, Ważką i Jaskółką prowadziła grupę i nie miała bezpośredniego wglądu na tył, głowę Iskry dalej męczyła myśl, iż jakimś cudem ją obserwuje. Szylkretka zarzuciła uszami do tyłu, a z jej pyska wydało się ciche, bezsilne sapnięcie. Nie była w stanie nic zrobić.
Gdy tylko doszli do celu, jej oczom ukazało się całe kocie zgromadzenie. Wszystkie, kolorowe futra zlewały się w jedną, wielką plamę w rozmaitych odcieniach. Z każdym krokiem traciła pewność siebie. Czuła na sobie wzrok wszystkich zebranych tu jednostek. Fala kocich spojrzeń zalewała jej bujną sierść i ukazywała przed wszystkimi jej kruche i mizerne wnętrze. Pragnęła zapaść się pod ziemię, dać porwać się hulającemu wiatrowi lub zatopić się w czeluści morskich fal i odpłynąć gdzieś, gdzie nikt nie będzie jej szukać. Jedyne, na co w tym momencie było ją stać, to nieustające próby zatopienia się w kocim tłumie. Niestety, zadania nie ułatwiał jej wysoki wzrost ani jasne, kremowe futro, które nie zlewało się z mrokiem nocy. Próby, mimo wszelkich starań, nie przyniosły jej upragnionego rezultatu. Chcąc jak najszybciej przestać rzucać się w oczy, tak jak reszta kotów, szybko zajęła miejsce w tłumie. Ociężale, bez gracji, rzuciła ciałem na ziemię. Pośpiesznie i nerwowo zlustrowała otoczenie, by upewnić się, czy nikt jej nie obserwuje. Fretka, wraz z resztą przywódców i ich zastępców przysiadła na skale. Mierzyła wszystko dookoła swym charakterystycznym, pogardliwym spojrzeniem. Przez jego wrogość więdły kwiaty, nie wspominając już nawet o kocich duszach. Miało w sobie pokłady nieokiełznanej i duszonej przez wieki piekielnej podłości i furii. Na jego widok futro na karku samo stawało dęba. Nagłe piśnięcie i ciężkie uczucie na ogonie oderwało Iskrę od plątaniny przemyśleń. Odwróciła utkwiony wcześniej w liliowe futro zastępczyni wzrok, a jej oczom ukazała się sylwetka czarnej pointki. Kotka złapała ogon Iskry i pouczyła ją o tym, by ta uważała na to, gdzie siada, wyrażając się według kremowej nieco prostacko i nie wystarczająco dobrze. Szylkretka prychnęła natychmiast, stwierdzając, że nie może mówić jej, gdzie ma siadać. Wkrótce między kotkami wywiązała się słowna szarpanina. Iskra nieszczególnie by się tym przejęła, gdyby nie fakt, iż słowa Traszki trafiły ją w najbardziej czuły punkt. Uderzyły tam, gdzie bolało najmocniej. Pointka podkreśliła fakt pokrewieństwa kremowej z zastępczynią. Niebawem kotki zakończyły burzliwą konwersacje. Czarna odeszła, niemal doprowadzając szylkretkę do płaczu i pozostawiając ją samą z kotłującymi się, krzywdzącymi myślami. Dla własnego komfortu, Iskra również zmieniła miejsce.
Pogrążona w ciężkich emocjach, dopiero po kilku chwilach zdała sobie sprawę, iż usiadła tuż obok Mniszka. Tego jeszcze brakowało. Kocur niemrawo do niej zagadywał, jednak ta nie miała ochoty na rozmowę, wciąż będąc rozemocjonowana po wcześniejszej sprzeczce z Traszką. Nie bardzo przejmowała się tym, co mówił, dopóki nie rozpoczął tematu Fretki. Ku jej ogromnym zdziwieniu, niebieski nie obsypywał jej pochwałami. Wręcz przeciwnie, wyrażał się o niej z wyraźną pogardą. Mimo że brzmiał szczerze, nie dała się zwieźć i ponieść emocjom. W głowie kłębiło się jej tysiące myśli. To Fretka mogła go do niej przysłać. Tej właśnie wersji się trzymała i na każdą jego wypowiedź związaną z zastępczynią odpowiadała neutralnie. Do końca była w lekkim szoku po jego słowach. Zawsze sądziła, że kocur uznawał ją za bóstwo i wzór do naśladowania. Gubiła się we własnych myślach. Nie wiedziała już, kogo słuchać.
Zgromadzenie niezwykle się jej dłużyło. Mniszek przestał ją zagadywać, a wokół nie działo się nic, w czym chociażby na moment można byłoby utkwić wzrok. Powieki same zakrywały jej umęczone ślipia, a łapy nieustannie dawały znać o swoim zdrętwieniu i niezadowoleniu z obecnej pozycji. Z zniecierpliwieniem oczekiwała końca. Po zakończeniu zebrania wróciła w ciszy u boku towarzyszącego jej Mniszka.
[Zgromadzenie]
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz