— No nie dość, że zabiłaś mi brata, to jeszcze rzucasz we mnie szyszkami?! — wrzasnął, a ona w tym samym czasie rzuciła w niego kolejną szyszką, prosto w nos. — Jesteś… Jesteś najgorsza!!!
— No przestań mi to wypominać! — fuknęła, kopiąc z ziemi kolejną szyszkę. Wojna to wojna, skąd miała znać relacje rodzinne! Ktoś atakuje, to trzeba się bronić.
Wydał z siebie odgłos, który przypominał jakiś pierwotny, sfrustrowany ryk.
Wziął pierwszą lepszą szyszkę z ziemi i wycelował nią w kotkę, po czym kopnął kolejną w jej kierunku. Uniknęła jej i warknęła, skutecznie celując mu w łeb.
— I kto jest teraz najgorszy dzikusie!
— To ty zaczęłaś! Jesteś jakaś świrnięta!
— Sam mnie zaczepiasz stary dziadzie! Kot spokojnie na spacer wyjść nie może! — uniknęła szyszki, odkopując ją do niego.
— I kto to mówi? Psycholka, która zawsze z jakiegoś powodu krąży przy naszej granicy, jakby miała na jej punkcie jakąś obsesję!
— Wcale nie! W odróżnieniu od ciebie mam życie. To ty tutaj ciągle czatujesz, aż wyślą mnie na patrol!
***
*przed porwaniem Kminek do kw*
Jakoś się tak złożyło, że w którymś momencie zmęczyli się bitwami szyszkowymi i zaczęli rozmawiać. Jakoś udało im się dotrzeć przez księżyce przypadkowych spotkań do tego, że… w pewnym sensie się polubili. Do tego stopnia, że mieli regularne, małe rodzinne spotkania pod wymysłem dwunożnych między ich nowymi terenami. Nie umawiali się zbyt konkretnie, raczej w okolice jakichś faz księżyca, zazwyczaj po prostu czekali i liczyli na szczęście, że drugie tknie intuicja i się zjawi. Dzisiaj była jej tura na czekanie, ale nie przeszkadzało jej to, bo miała w sobie najwięcej energii od księżyców.
W końcu się zjawił.
— Hej Agreeest — odezwała się pierwsza, z szyderczym, gorzkim uśmiechem — Wiesz, że starucha jest w okolicy? Odzywała się do ciebie?
<Agreście?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz