– Nawet jeśli leciał, to zapewniam cię, że twoje wrzaski już dawno go wystraszyły… – warknęła Sroka, krzywiąc się zniesmaczona obliczem siostry.
– N-NIE, ON NA PEWNO ZA MNĄ LECI, PATRZYŁ SIĘ NA MNIE TAK, JAKBY CHCIAŁ MNIE POŻREĆ!! – odpowiedziała czekoladowa, oglądając się nerwowo kilka razy, jak gdyby oczekiwała, że z zarośli lada moment wyskoczy dzika, krwiożercza bestia.
Czarno-biała uczennica zerknęła za siebie, napotykając zmieszane spojrzenie Daliowego Pąka. Szylkretka stała tylko kilka kroków dalej, mrużąc oczy za każdym razem, gdy z pyska Paskudy dobiegał przerażony pisk, jednak nie kwapiła się do zainterweniowania.
– Myślę, że powinnaś już wracać do swojej mentorki. Na pewno cię szuka, a ja muszę kontynuować swój trening z Daliowym Pąkiem. – powiedziała z nutką sarkazmu łaciata, próbując spławić zielonooką.
Kocica miała dość ciągłego użerania się z problemami jej niesamodzielnej siostry. Przy każdym, najmniejszym nawet problemie biegła do niej po pomoc, nigdy nie próbując samej go rozwiązać. Była gorsza od rozwydrzonego kocięcia, ciągle skomląc i płacząc nad błahostkami. Sroczej Łapie ciężko było momentami uwierzyć, że ktoś jak ona przeżył na tyle długo, żeby zostać uczennicą. Coraz częściej zastanawiała się, czy całkowite odłączenie czekoladowych kotów od społeczności nie wyszłoby obu stronom na lepsze. Klany miałyby mniej bezwartościowych pysków do wykarmienia, a czekoladowi mogliby w końcu zaszyć się wraz ze swym szaleństwem w jakiejś zimnej norze, w strachu przed światem zewnętrznym i poczekać, aż śmierć głodowa ukróci ich cierpienia w tym przerażającym świecie.
Zielonooka już obracała się, gotowa postawić pierwszy krok w stronę swojej mentorki, kiedy poczuła, jak czyjeś ostre pazury wbijają jej się w tylną łapę.
– NIE MOŻESZ MNIE TUTAJ ZOSTAWIĆ, O-ON TU ZARAZ BĘDZIE, PRZYJDZIE, ZJE MNIE, POŻRE!! – lamentowała uczepiona nogi siostry Paskudna Łapa, przy każdym głośniejszym okrzyku dramatycznie zarzucając swym łbem w inną stronę.
Zęby uczennicy mimowolnie się obnażyły, a z jej gardła dobiegło ostrzegawcze warknięcie. W tym momencie zalała ją fala negatywnych emocji, zaczynając od głębokiego zażenowania przed swoją mentorką, a kończąc na gniewie i bólu, wywołanym przez wrzaski i wbite w jej nogę pazury. Machnęła tylną kończyną, próbując strzepnąć czekoladowego pasożyta z siebie, który z zaskoczonym piskiem przewrócił się w tył.
Podczas gdy Paskuda próbowała wstać na łapy, zza ściany wysokiej trawy dobiegł szmer. W ułamku sekundy cała czekoladowa sierść stanęła dęba, a sama kotka skuliła się, zasłaniając pysk łapami.
– TO KONIEC!! – zakwiliła rozpaczliwie, kiedy coś zaczęło rozsuwać rośliny na bok, torując sobie przejście ku nim.
I jakaż przerażająca to bestia ukazała się ich oczom! Pokryta była srebrem i bielą, niczym świeżo złowiony pstrąg, a spod ciemnych powiek łypały złowrogo ślepia, których kolor przywodził na myśl barwę drapieżnej ważki. Widok istnie upiorny, któremu mało kto mógłby sprostać.
W rzeczywistości to zaspana, nieco zmęczona Makowe Pole, z lisią irytacją malującą się na jej mordce, jak gdyby nigdy nic wyłoniła się z gąszczu. Przez kilka pierwszych chwil rozglądała się, łapiąc w pysk zapachy, aż nie dostrzegła stojących w cieniu kocic.
– Oh, Daliowy Pąk, Srocza Łapa. – miauknęła, mrużąc w jaskrawym świetle oczy, aby lepiej móc zobaczyć współklanowiczki – Wiecie gdzie jest Paskudna Łapa? – dodała jakby od niechcenia.
Pomarańczowooka ruchem ogona wskazała na zwinięty, telepiący się kłębek brudu, oblepiony z każdej strony liśćmi i ziemią. Niestety, ta artystyczna, nowatorska stylizacja, łącząca w sobie coś z awangardy, jak i klasycznej sztuki nie przypadła srebrnej wojowniczce do gustu, która gdy tylko go ujrzała, skrzywiła się tak, jakby ktoś siłą wcisnął jej mysią żółć do pyska.
<Paskudo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz