Brutalnie wybudzony ze snu sieknięciem w łeb, zerwał się na cztery równe łapy. klatka piersiowa kocura unosiła się opadała podczas szybkich, krótkich sapnięć. Błękitne ślipia wyłapały roześmianą mordkę Bławatkowego Potoku, która cofnęła się o krok, gdy Złoty próbował jej oddać w ramach zemsty. Wojowniczka uśmiechnęła się pod wąsem, w kilku susach znajdując się na zewnątrz legowiska wojowników.
Srebrny podążył za nią, przymykając jednak ślepia, gdy tylko znalazł się u samego progu. Promienie słońca odbijające się od tego białego cholerstwa były niesamowicie drażniąc.
— Zapomniałeś o patrolu, popielico?
Przeciągnął się, wychodząc na to białe dziadostwo, które już od pierwszego dotyku stwierdziło, że odmrozi mu łapy i każdą inną część ciała. Łypnął spode łba na szylkretkę, która zdawała się nie robić sobie nic z jego morderczych spojrzeń.
— Może — miauknął beznamiętnie — Z kim idziemy dzisiaj?
Podrapał się za uchem, obserwując konsternację malującą się na pyszczku siostry.
— Czekaj.... Na sto procent idzie z nami Kasztanowy Dół i Malinowy Pląs...
Warknął niezadowolony, stawiając łapę za łapą.
Cholerna karlica.
Już na sam dźwięk imienia szylkretki zbierało mu się na rzyg. Jeszcze ta durna kupa futra myślała, że kiedykolwiek będzie tak cudowna jak on- HA! NIEDOCZEKANIE!
— I jeszcze Przepiórcze Gniazdo
Skinął łbem. Przepiórka mogła być, była miła, jednak często cykorzyła, przez co Złote Runo niezbyt uważał ją za dobry materiał na wojowniczkę. Może medyczkę- nie zamierzał jednak wtryniać się w decyzje liderki, szczególnie, że ta z zimną krwią wywlokła gdzieś dwójkę zdrajców.
Na myśl o losie nieszczęśników przeszedł go dreszcz strachu i ekscytacji.
Ciekawe, co się z nimi stało...
— No i Bażancie Futro.
— JAJA SOBIE ROBISZ? NIE MA, NIE IDĘ!
Na dźwięk imienia swojego największego wroga coś w nim wybuchło. Nie miał zamiaru spędzać chociażby krzty swojego cennego czasu z tym lisim bobkiem, poza tym - za każdym razem gdy do widział, wstępowała w niego nieznana, dzika i nieokrzesana furia. Wolał nie sprawdzać, co się stanie, jeśli puszczą mu nerwy.
Odwrócił się na pięcie, jednak nie mógł wykonać kroku. Syknął z bólu, odwracając się. Bławatkowy Potok trzymała jego ogon w swojej mordce, uniemożliwiając kocurowi zrobienie jakiegokolwiek kroku dalej.
Złote Runo odsłonił kły ostrzegawczo. Mimo to, podążył za siostrą, już z oddali widząc grupkę czekających na nich kotów. W zamian za to otrzymał ostre sieknięcie pod żebra, aż w pewnym momencie musiał przystanąć aby złapać powietrze.
— Cześć, palancie — zmarszczył nos, widząc burą zakałę całego klanu klifu. Wojownik odsunął się od Przepiórczego Gniazda, szepcząc jej coś na ucho. Kotka pisnęła cichutko, kuląc się odruchowo.
— Zamknij się, wyłysiały gnoju.
Mimowolnie wysunął pazury, marszcząc brwi. W środku coś go gniotło do tego stopnia, że faktycznie rozważał rzucenie się na tego mysiego bobka. Bażant uśmiechnął się kpiąco, pusząc dumnie futro. Jedynie nerwowo drgająca końcówka ogona wojownika zdradzała jego frustrację.
— Dzieciaki, jak zwykle problemy. Dalej, idziemy, poprowadzę patrol.
Malinowy Pląs wywróciła ostentacyjnie ślepiami, wychodząc na przód zebranych kotów. Złoty westchnął ciężko, nawet nie mając zamiaru kryć irytacji w przeciwieństwie do Bażanta. Kocur prychnął, zwracając na siebie uwagę kotki.
— Problem to ty masz chyba sama ze sobą. A prowadzić to możesz własne wszy na tyłku.
Cynamon zaśmiał się pod nosem, obserwując kipiącą furię Malinowego Pląsu, mimowolnie spojrzał na Bażanta, który również śmiał się z karlicy pod nosem. Jedno uderzenie serca sprawiło, by spoważnieli, na nowo rzucając sobie morderce spojrzenia. Złoty przeniósł wzrok na Przepiórkę, do której uśmiechnął się ciepło i która odpowiedziała mu lekkim skinieniem głowy. Kotka przeżywała podobne katusze co on więc... rozumiał jej strach.
— Przepiórko, jeśli chcesz, możemy później iść na wspólne polowanie...
Zaproponował nieśmiało, poruszając wąsami. Stęknął, gdy Bławatka staranowała go niczym czołg.
— O nie! Ona jest moja, ty se idź do Bażancika. Byłam pierwsza i to ja pójdę z Przepióreczką na polowanie po patrolu.
Starsza kotka speszyła się, oblewając soczystym rumieńcem i odwracając nerwowo wzrok.
— Na osty i ciernie, przestańcie już! Ja prowadzę patrol.
Kasztanowy Dół wyszedł przed szereg. Uniósł ogon wysoko w górze, dając znak patrolowi do wymarszu.
— A wy dwaj, jeśli chcecie ze sobą romansować to proszę, daje wam wolną łapę.
Na słowa starego kocura, oboje popatrzyli na siebie, wyrzucając z gardła każde zaprzeczenie, jakie tylko znali, od zwykłego "nie", po odgłosy wymiocin czy "wolę zeżreć psie łajno".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz