Ze znudzeniem obserwowała polanę zasypaną tym białym gównem. Silny wiatr targał jej i tak krótkie futro sprawiając, że nawet kości Zboża czuły zimno. Kocica drżała na ciele a jednak szła przed siebie, unosząc dumnie brodę ponad śnieg.
Przez tą pogodę nie byli w stanie nic złapać. Nic a nic. Kotka miała pewność, że połowa, jak nie więcej, zwierzyny łownej z ich terenów albo uciekła, albo pochowała się niedostępnych dla nich miejscach. Ostatnią nadzieją nocniaków były ryby, jednak tutaj też pojawiał się problem - twarda tafla lodu, która z każdym wschodem słońca była jeszcze trudniejsza do przebicia.
— Kwitnąca Stokrotko, zaczekaj! — zawołała za kotką, której przednie łapy dotknęły zamarzniętej rzeki. Kotka strzepnęła uchem, jakby ignorując wołanie liderki. Zafascynowana lodem weszła na niego, poruszając się koślawo, próbując utrzymać łapy w pionie — Powiedziałam, że masz zaczekać! — warknęła, przyśpieszając kroku, reszta patrolu podążyła za nią, spoglądając na siebie nerwowo.
— Chcę tylko sprawdzić, czy przerębel zamarzł.
Lód zatrzeszczał złowróżbnie.
— TY CHOLERNY MYSI MÓŻDŻKU, WRACAJ TU! — Bławatkowy Potok zatrzymała się tuż przy krawędzi w ostatniej chwili. Skoczna Ryba złapał ją za ogon, pomagając wojowniczce utrzymać równowagę.
— No już wra- — trzask rozległ się echem w okolicy. Stokrotka zawahała się, jednak gdy chciała zrobić krok do przodu - runęła do wody, ochlapując zebranych przy brzegu.
Zboże w kilku susach znalazła się przednimi łapami na lodzie, nerwowo szukając jakiegoś kija. Serce waliło jej oszalałe, gdy do jej uszu docierały błagalne wołania o pomoc czarno-białej kotki.
Czas uciekał a wyziębienie w taką pogodę... nawet nie chciała o tym myśleć. Martwy członek klanu nie był jej do szczęścia potrzebny. Szczególnie teraz.
W końcu - znalazła.
Gałąź nieznanego jej drzewa leżała niedaleko. Krzyknęła do Kurkowej Pieśni by podał jej kawałek drzewa. Kocur na szczęście jako jedyny z pozostałych pozostał trzeźwy na umyśle, szybko wykonując jej polecenie.
— Trzymajcie mój ogon — rzuciła w stronę pozostałej na brzegu trójki, samemu wchodząc na taflę rzeki. Syknęła, zaciskając szczęki jeszcze mocniej na kiju. Rozpłaszczyła się odruchowo, słysząc kolejne trzaśnięcia.
To nie wyglądało zbyt dobrze.
Desperacko trzymająca się lodu Stokrotka rzuciła jej błagalne spojrzenie. Przemarznięta kotka drżała od chłodu, walcząc o życie.
— Pośpiesz się! — pisnął Skoczna Ryba, zapierając się łapami w śniegu. Zboże zignorowała jego uwagę, idąc powoli do przodu. Próbowała wyczuć każdy krok jednak jeden raz jej łapa zapadła się do wody.
Syknęła, czując przeraźliwe zimno i jednocześnie przyśpieszając kroku. Gdy była na tyle blisko, krzyknęła do kotki, by ta złapała się ze wszystkich sił zębami za korę. Na szczęście - jej pomysł zadziałał. Wspólnymi siłami wyciągnęli przerażoną wojowniczkę na śnieg, dysząc ze zmęczenia.
Mimo radości, że się udało - w Zbożu buzowała furia, którą ledwie trzymała na wodzy.
— Odprowadźcie ją do medyka — warknęła, otrząsając z wody łapę — A ty nie waż się więcej ignorować moich poleceń — zwróciła się do kotki, która odruchowo położyła po sobie uszy — Miałaś głupiego farta, nie kuś losu więcej — nastroszyła futro, kierując patrol w stronę obozu.
Głupota gówniary mogła przysporzyć im tragedii.
* * *
W klanie nocy powoli nastawał zmierzch, słońce kryło się za horyzontem, oznajmiając koniec dnia. Większość klanowiczy zgromadziła się już w swoich legowiskach, ogrzewając zmarznięte ciała. Zboże obserwowała to wszystko ze swojego legowiska, wylizując do czysta pstrokate futro. W końcu jej wzrok spoczął na Astrowej Łapie.
Nastawiła uszu, obserwując młodą kotkę.
Wstała, przeciągając się. Syknęła cicho, gdy coś w jej grzbiecie strzyknęło.
— Niech wszystkie koty, zdolne by samodzielnie polować przybędą na zebranie klanu!
Obserwowała jak koty zbierają się pod jej legowiskiem, szepcząc między sobą, cierpliwie czekając, aż zbierze się znaczna część klanu.
— Węgorzu, Sumiku, wyjdźcie proszę na środek. Niedawno ukończyliście sześć księżyców i nadszedł czas, abyście zostali uczniami. Od tego dnia, aż do otrzymania imion wojowników będziecie się nazywać kolejno Węgorzowa Łapa i Sumia Łapa
Przerwała na moment, biorąc głębszy wdech.
— Jagodowy Kroku, Bezchmurne Niebo, podejdźcie proszę — kocury popatrzyły po sobie, wykonując jednak polecenie liderki — Wierzę, że doskonale poradzicie sobie w roli mentorów. Wasi nauczyciele wykonali świetną robotę i pora teraz, abyście przekazali zebraną wiedzę dalej. Bezchmurny, zajmiesz się szkoleniem Sumiej Łapy, zaś ty Jagodowy uczyć będziesz Węgorzową Łapę.
Zamilkła, obserwując jak nowi uczniowie stykają się ze swoimi nauczycielami nosami. Nie odezwała się też, wsłuchując się w skandowane nowe imiona. Uciszyła ich ruchem łapy.
— Jest jeszcze jedna kwestia — zaczęła spokojnie, spoglądając na Astrową Łapę — Wystąp, moja droga.
— Ja? — kotka dotknęła swojej klatki piersiowej, bengalka skinęła łbem.
— Tak, ty. Zgodnie z naszym starym zwyczajem, ja, Zbożowa Gwiazda, liderka klanu nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Astrowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
— Przysięgam!
— A zatem, mocą naszych przodków, klan nocy wita cię jako nowego wojownika i dziękuje za twój spryt oraz lojalność. Od dzisiaj będziesz znana jako Astrowy Poranek, noś to imię z dumą!
Zniknęła w legowisku, kończąc tym samym ceremonię. Jedynie krzyki radości świadczyły o tym, że klan nie zapadł w sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz