Znudzone, pełne pogardy ślepia błysnęły w mroku nocy. Zboże przesunęła się, zajmując wygodniejszą pozycję, czekając aż jej nieproszony gość wejdzie do środka. Czarne Futro Kalinowego serca odbijało się na tle śniegu, widocznego z legowiska liderki.
— Czego chcesz? — warknęła, nawet nie siląc się na czułostki. Nienawidziła, gdy ktoś ją budził ze snu. Szczególnie, gdy był to kot powiązany pośrednio z Lisim Łajnem.
Liderka spięła mięśnie, czekając na odpowiedź.
Była gotowa zabić tą czarną pokrakę, jeśli tego sytuacja będzie wymagała.
Kalinowe Serce popatrzyło na nią ślepiami pozbawionymi jakichkolwiek emocji.
— Kiedy odpowiesz za śmierć mojego partnera, morderco?
Bengalce drgnęła powieka ze wściekłości. Na sztywnych łapach podniosła się, stając na czterech łapach, ślepia mając na równi z tymi, należącymi do Kaliny. Obnażyła kły i wysunęła pazury, dysząc zajadle.
— Na nic więcej cię nie stać?
Pycha oraz ironia aż się wylewała, zatapiając wszystko dookoła. Zbożowa Gwiazda cudem powstrzymała się od rzucenia się na tego plugawego szczura. Cofnęła się o krok, nie chcąc kusić losu.
— Wynoś się. Wynoś i nie przyłaź tu więcej, inaczej zrobię z ciebie legowisko, cholerny zdrajco — wycedziła przez zaciśnięte zęby. Kalina zaśmiało się z politowaniem.
— Uważaj na słowa, Zbożowa Gwiazdo. Dobrze ci radzę — przystanęło w miejscu, spoglądając na wysuszoną szyszkę leżącą przy wyjściu. Ze wzrokiem wbitym w przywódczynię zdusiło ją swoją łapą, zamieniając ją w pył.
— Wynocha. Nie będę więcej powtarzać.
Czarne futro przecisnęło się przez wejście, znikając jej z oczu.
* * *
Odskoczyła od przeciwnika, dysząc ciężko. Czuła, jak łapy zapadają się jej w śniegu, jednak nie miała zamiaru rezygnować - spojrzenie zdradzający szalejący w jej duszy płomień utkwiła w czarnym futrze Kruczej. Wojowniczka również oddychała ciężko, jednak jej pysk zdobił szelmowski uśmieszek.
Raz jeszcze skoczyły ku sobie, wymieniając ciosy i korygując je nawzajem.
Szczerze mówiąc - Zboże dawno nie pamiętała kiedy miała przeprowadzony tak dobry sparing. Uśmiechnęła się pod wąsem, uderzając kotkę w pysk. Ta stęknęła cicho, odskakując na bezpieczną ilość.
— Na dzisiaj już chyba starczy. Wybacz Zbożowa Gwiazdo ale muszę ci porwać Krucze Futro — głos Bażanta dotarł do niej jakby z opóźnieniem przez szum krwi w uszach.
— Dziękuję za wspólny trening.
— Cała przyjemność po mojej stronie — miauknęła Krucza, spokojnie truchtając w kierunku czekającego nań patrolu. Zboże skrzywiła pysk, widząc między innymi swoją córkę, Borówkowy Liść. Kotki wymieniły się pełnymi pogardy spojrzeniami, niemal skacząc sobie do gardeł. Bengalka obserwowała, jak jej córka szepcze coś na ucho Kruczej, jednak czarna wywróciła ślepiami, ignorując słowa starszej kotki.
— Coś nie tak, Zbożowa Gwiazdo? — zerknęła na Bażanta, który przyglądał się jej, zdaniem liderki, ze sztuczną troską. Pokiwała przecząco głową, pozwalając im udać się na wspomniany wcześniej patrol.
* * *
Obserwowała obóz z lekkim znudzeniem. Kolejna partia łowiecka złożona z Malinowego Pląsu, Przepiórczego Gniazda, Bławatkowego Potoku oraz Astrowego Poranka. Cała czwórka podeszła do niej pytając, w którym miejscu czuła ostatnio najwyraźniej zwierzynę jednak liderka nie była w stanie im odpowiedzieć. Bławatka pokręciła z niezadowoleniem nosem, oznajmiając, że poprzednie patrole łowieckie przynosiły ledwie ochłapy, które natychmiast zostawały zanoszone do kociarni, by jakoś wykarmić młode.
Astrowy Poranek poskarżyła się, że od początku pory nagich drzew schudła strasznie. Szkoda tylko, że praktycznie każdy schudł, nie tylko ona. Zboże przemilczała ten fakt, nie mając ochoty nawet by silić się na złośliwości. Po prostu życzyła im powodzenia, dając drogę wolną.
Podniosła swoje stare kości, ruszając w stronę medyka. Trochę-bardzo zapomniała, że miała sprawę do niebiesko-białego kocura, nieświadomie odwlekała to jeszcze w czasie.
Po drodze minęła się z Popielatym Świtem, która wracała od Kaczego Pióra wraz z Trzcinkiem i Kijanką. Kociaki z miejsca zasypały ją pytaniami i blizny i dziękować przodkom, Popielata zgrabnie uratowała swoją babkę przed lawiną pytań. Co prawda Zboże podziękowała jej za ratunek, jednak zaraz szepnęła na ucho, że przyjdzie opowiedzieć coś kociętom, tylko niech nie zepsuje im niespodzianki.
Młoda królowa skinęła łebkiem, wracając do żłobka wraz z dwoma urwisami a Zboże mogła zająć się tym, co miała zrobić - rozmową z Muchomorkiem.
Wcisnęła swój podrapany łeb do środka, obserwując niczego nieświadomego, młodego medyka.
Kaszlnęła głucho, otwierając pysk.
— Musimy porozmawiać, Muchomorzy Jadzie — oznajmiła twardo, głosem pozbawionym emocji. Młody kocur odwrócił się w jej stronę przerażony.
< Muchomorku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz