Zamknęła ślipię zmęczona tym wszystkim. Siwy ogon okrył chude słabe ciało. Łapy przykryły łeb, próbując schować się przed resztą świata.
Przed hałasem. Gromadą wesołych okrzyków. Głośnymi chichotami. Rozbawionymi głosami. Radością na pyskach. Zabawami. Wesołą paplaniną bez większego sensu. Szczęściem, które zdawało się wypełniać każdego poza nią. Nie rozumiała tego. Nie umiała odczuwać radości, która rozkwitała wokół niej. Nie była częścią niej. Była zepsuta. Zniszczona. Upośledzone. Była jedynie niczym. Nikim. Wykluczonym z reszty świata. Pozbawiona tego, do czego dążyła całe życie.
Przed hałasem. Gromadą wesołych okrzyków. Głośnymi chichotami. Rozbawionymi głosami. Radością na pyskach. Zabawami. Wesołą paplaniną bez większego sensu. Szczęściem, które zdawało się wypełniać każdego poza nią. Nie rozumiała tego. Nie umiała odczuwać radości, która rozkwitała wokół niej. Nie była częścią niej. Była zepsuta. Zniszczona. Upośledzone. Była jedynie niczym. Nikim. Wykluczonym z reszty świata. Pozbawiona tego, do czego dążyła całe życie.
* * *
Kwiecista polana. Nie sądziła, że jeszcze ją zobaczy.
Odważyła się. Jednak. Pomimo tylu błędów. Potyczek. Znów ośmieliła pluć jej w pysk swoimi kłamstwami. Niezdolna do prawdziwych uczuć. Niezdolna do empatii. Znów ją nawiedziła.
Odważyła się. Jednak. Pomimo tylu błędów. Potyczek. Znów ośmieliła pluć jej w pysk swoimi kłamstwami. Niezdolna do prawdziwych uczuć. Niezdolna do empatii. Znów ją nawiedziła.
Posiwiały ogon wił się nerwowo w powietrzu. Nie chciała jej widzieć. Nigdy więcej. Nie po tylu kłamstwach. Nie po tylu zagrywkach. Nie po wszystkich gierkach, gdzie była jedynie jej zabawką.
— Lisku, kochanie... — otworzyła pysk, by wydać z siebie znów ten irytujący głos.
Nie spojrzała na nią. Nie mogła. Łzy zebrały się w zdrowym ślepiu, obrazując jedynie fragment burzy rozpaczy w niej. Trzęsące łapy, wprawiały pobliskie kamyczki w drgania. Siwa sierść niczym kolce jeża odznaczała się na karku kota.
Porzuciła ją. Zostawiła. Była taka sama jak pozostali. Tak samo zepsuta. Tak samo egoistyczna. Pozbawiona empatii. Pozbawiona dobra. Nic co wypadło z pyska tej kotki nie było szczere. Kłamstwo za kłamstwem. Łgała w każdym uderzeniu serca swojego życia. Jedynie to potrafiła zrobić. Niczym nie różniła się od pozostałych. Stworzyła i sprawiła, że Wilcza uwierzyła w coś czego nigdy nie było. Zamydliła jej oczy. Zawładnęła jej umysłem. Dała poczucie zrozumienia. Sprawiła, że siwa poczuła, że coś znaczy. Że dla kogoś coś znaczy. Nic bardziej mylnego. Wszystko okazało się jedynie kłamstwem. Paskudnym i obrzydliwym kłamstwem.
Kroki. Niewielkie łaciate łapy zbliżały się do niej. Długiego futro falowało na wietrze z gracją. Zielone ślipia wypełnione czułością. Zdawała się idealna. Taka piękna. Taka dobra. Niezdolna do zbrodni, o które je oskarżała.
— Nie. — wydusiła z siebie. — N-nie. Nie p-podchodź.
Zatrzymała się. Urwany oddech. Zwiedziony wydech. Rozczarowanie sączyło się z niej. Przygniatało siwą. Dusiło.
Nie. Nie była niczego winna. Nie ona zawiniła. Nie ona ją zostawiła. Nie ona się od niej odwróciła, gdy najbardziej jej potrzebowała.
Gdy rozpaczliwie za nią tęskniła. Gdy była jedyną, której na tyle ufała. Której tak strasznie potrzebowała. Jej słów. Jej obecności. Jej samego spojrzenia. Poczucia, że nie jest sama z tym.
Stała się jej całym światem tylko po to, by następnie go zmiażdżyć.
Porzuciła ją.
Wyrzuciła ze swojego życia.
Oderwała i zgniotła niczym irytującego kleszcza.
— Lisku. Wszystko jest zupełnie inne niż ci się wydaje. — jedynie to powiedziała.
Zastygła.
Nie spojrzała na nią. Nie mogła. Łzy zebrały się w zdrowym ślepiu, obrazując jedynie fragment burzy rozpaczy w niej. Trzęsące łapy, wprawiały pobliskie kamyczki w drgania. Siwa sierść niczym kolce jeża odznaczała się na karku kota.
Porzuciła ją. Zostawiła. Była taka sama jak pozostali. Tak samo zepsuta. Tak samo egoistyczna. Pozbawiona empatii. Pozbawiona dobra. Nic co wypadło z pyska tej kotki nie było szczere. Kłamstwo za kłamstwem. Łgała w każdym uderzeniu serca swojego życia. Jedynie to potrafiła zrobić. Niczym nie różniła się od pozostałych. Stworzyła i sprawiła, że Wilcza uwierzyła w coś czego nigdy nie było. Zamydliła jej oczy. Zawładnęła jej umysłem. Dała poczucie zrozumienia. Sprawiła, że siwa poczuła, że coś znaczy. Że dla kogoś coś znaczy. Nic bardziej mylnego. Wszystko okazało się jedynie kłamstwem. Paskudnym i obrzydliwym kłamstwem.
Kroki. Niewielkie łaciate łapy zbliżały się do niej. Długiego futro falowało na wietrze z gracją. Zielone ślipia wypełnione czułością. Zdawała się idealna. Taka piękna. Taka dobra. Niezdolna do zbrodni, o które je oskarżała.
— Nie. — wydusiła z siebie. — N-nie. Nie p-podchodź.
Zatrzymała się. Urwany oddech. Zwiedziony wydech. Rozczarowanie sączyło się z niej. Przygniatało siwą. Dusiło.
Nie. Nie była niczego winna. Nie ona zawiniła. Nie ona ją zostawiła. Nie ona się od niej odwróciła, gdy najbardziej jej potrzebowała.
Gdy rozpaczliwie za nią tęskniła. Gdy była jedyną, której na tyle ufała. Której tak strasznie potrzebowała. Jej słów. Jej obecności. Jej samego spojrzenia. Poczucia, że nie jest sama z tym.
Stała się jej całym światem tylko po to, by następnie go zmiażdżyć.
Porzuciła ją.
Wyrzuciła ze swojego życia.
Oderwała i zgniotła niczym irytującego kleszcza.
— Lisku. Wszystko jest zupełnie inne niż ci się wydaje. — jedynie to powiedziała.
Zastygła.
Wszystko zataczało błędne koło.
Ci, którzy zdawali się być z nią w końcu kończyli przeciwko niej. Obiecywali wsparcie. Dawali ulotne chwile szczęścia. Sprawiali, że cały jej świat zaczynał kręcić się wokół nich. Po to tylko, żeby następnie go zdeptać. Ukazać jak bardzo się myliła. Jak naiwna była.
Zrobiła krok do tyłu, kręcąc łbem. Nie ośmieliła się spojrzeć na szylkretkę. Na malujące się na jej pysku emocje. Nie zniosłaby ich.
Nie mogła już nikomu ufać.
Zrobiła krok do tyłu, kręcąc łbem. Nie ośmieliła się spojrzeć na szylkretkę. Na malujące się na jej pysku emocje. Nie zniosłaby ich.
Nie mogła już nikomu ufać.
Zbyt wiele kolców wbito w nią. Zbyt wiele cierniów splątano wokół jej łap. Czuła je. Każdy z nich. Ich promieniujący ból zdrady.
Nawet ona.
Nawet Kamienna Agonia ją zdradziła.
Nawet ona.
Nawet Kamienna Agonia ją zdradziła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz