Wiewiórkę zamurowało na krótką chwilę, był pewien, że nawet przez jakiś czas jego wciąż małe serduszko przestało bić.
Kalinka powiedziała, żeby on wybrał zabawę? Kocur przeżywał w tej chwili wielki szok. W końcu, odkąd pamiętał, nigdy jeszcze kotka sama z siebie nie pozwoliła wybrać mu albo komuś innemu zabawy.
- Uh.. - rudy nie chciał rzucić jakiegoś słabego pomysłu na zabawę, żeby siostra nie rozczarowała się nim. Myślał chwilę, przeskakując z łapy na łapę - może...
Szylkretowa wpatrywała się uważnie w żółte oczy brata, czekając na jego odpowiedź.
- To może chodził lisek koło żłobka? - zaproponował, próbując nie zająkać się przez presję, jaką wywołało na nim spojrzenie siostry.
Kalinka szybko złapała wdech - Tak! To super pomysł!
Wiewiórek w duszy odetchnął z wielką ulgą, gratulując samemu sobie wyśmienitego pomysłu, który został bez problemu przyklepany przez siostrę.
Niebieskooka poszła w stronę rodzeństwa, po czym swoją małą łapką zaczęła uderzać Truskawka po głowie
- Wstawaj rudzielcu - syknęła mu do ucha - idziemy się bawić
Wiewiór jedynie podszedł do nich, patrząc, jak sytuacja zamierza się rozwinąć. Kocurek, choć starał się to zamknąć w sobie, bardzo ekscytował się faktem, że niedługo razem z Truskawkiem i Kalinką, będą bawić się w grę, którą to sam on wymyślił. Nigdy nie było sytuacji, gdzie nie chciał przyznać, jak bardzo uwielbia wspólne zabawy z daną dwójką, bez problemu mógłby stwierdzić, że to z nimi najbardziej lubi spędzać czas, nawet jeśli Kalinka i Truskawek często się kłócą.
- Daj mi spokój, nie widzisz, że śpię? - odpowiedział jej Truskawek.
Szylkretowa popatrzyła na niego zdegustowana - To co ty? Lunatykujesz? No chodź, będzie fajnie.
Kalince zajęło trochę czasu, aby namówić Truskawka na zabawę. Wiewiórek w międzyczasie podniósł już kłębek mchu i wyszedł na zewnątrz, czekając tam na rodzeństwo. Ich matka spała, więc nie chciał jej budzić, żeby powiedzieć jedynie o tym, gdzie idzie. Pierwsze co walnęło kociaka, to chłodniejsze niż poprzedniego dnia powietrze. Rodzice mówili mu już o porze opadających liści, kiedy las szykuje się na przyjęcie do siebie strasznej pory nagich drzew. Wiewiór cieszył się, że za nim zaczął trening, mógł wciąż bawić się z rodzeństwem w cieple pory zielonych liści.
- Idzie lis koło żłobka... - cicho powtarzał sobie niektóre zdania, aby przypomnieć sobie zwrotkę do zabawy i niczego nie pomylić - ...kawałek myszy mu darować.
Po jakimś czasie, rudy nie dość, że ujrzał Kalinkę i Truskawka, na których czekał, to za nimi przyszły jeszcze Słodka i Fiolet.
Wiewiór sam poczuł, że zaczyna mruczeć na ten widok, ponieważ nawet jeśli ma faworytów do zabawy, to wygrywało bawienie się razem całą gromadką.
Kocięta usiadły w kręgu przed żłobkiem, cętkowany zwrócił uwagę, że jedna z jego sióstr - Fiolet, zaczęła myć swoje futro, ale szybko przestała, tak jakby właśnie przypomniała sobie, że zaraz pewnie i tak się pobrudzi.
Rudy nie był pewien, czy powinien mówić do Fiolet jak do kotki. Za każdym razem, jak mówił o niej jak o kotce, dostrzegał dziwne spojrzenie w oczach siostry.
- Okey Wiewiór, ty zaczynasz - zdecydowała Kalinka, wypychając łapą brata, który siedział obok niej.
Grupka wtedy przysunęła się bliżej siebie, aby po miejscu rudego została jedynie legenda.
Kociak od razu podniósł mech i zaczął krążyć naokoło kręgu rodzeństwa.
- Idzie lisek koło żłobka, cichuteńko stawia nogi - zaczął, mówiąc przez zęby, przez to, że w pyszczku trzymał mech - cichuteńko się zakrada, nic nikomu nie powiada! - zrzucił szybko mech na najbliższego kota, który był przy nim, czyli Kalinkę i zaczął uciekać w przeciwną stronę, żeby zająć miejsce siostry.
<Kalinko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz