Ziewnęła, powoli prostując wszystkie kończyny i ogarniając wzrokiem wnętrze legowiska. Niektóre posłania były już puste, a w innych młode osobniki dopiero co rozprostowywały swe kości. Najwyraźniej poranne ptaszki już pouciekały na treningi. Jej brat był tym ostatkiem, który jeszcze smacznie drzemał. Nie zamierzała go budzić, bo wiedziała, jak bardzo zmęczony był wczorajszym dniem.
Zamiast tego spojrzała na kupkę mchu po jej prawej stronie i rozbudzoną już kotkę, zajmującą się pielęgnacją własnego futerka.
- Cześć, Kwiecista Łapo – miauknęła spokojnie ruda, chcąc na dobry początek dnia nawiązać jakąś konwersację. Rzadko kiedy wdawała się w dyskusje, więc uznała, że przelotna rozmowa jej nie zaszkodzi. Wypadałoby zadbać w końcu o relacje z innymi klanowiczami, bowiem nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się pomoc innych.
Brązowooka wpierw drgnęła, zdając sobie sprawę, że to do niej kierowane są te słowa.
- Hej – wymamrotała niewyraźnie, spoglądając na nią z powagą przybitą do pyska. – Jak się spało? – zapytała.
Tygrys gdyby tylko potrafiła, uśmiechnęłaby się z wdzięcznością za samą chęć dalszej rozmowy. Zdarzało jej się być zlewaną przez innych, więc była pozytywnie zaskoczona usłyszeniem jakiejkolwiek odpowiedzi.
- W miarę dobrze. Tylko wydaję mi się, że ubyło mi trochę mchu z posłania, bo wcześniej było znacznie wygodniejsze – przyznała, starając się łapą zgarnąć wszystko do środka, aby jej miejsce do spania było miększe.
- Oh, może ktoś ci podkradł? – zasugerowała niebieska. Ruda w odpowiedzi wzruszyła ramionami.
- Wszystko jest możliwe. Przyjrzę się temu potem - odparła, podnosząc wzrok na zbliżającego się ku nim Pochmurną Łapę. Niebieskooka przyglądała się w skupieniu zachowaniu rodzeństwa. Ich jednolite umaszczenia i ta sama barwa ślepi była jednym z czynników, które wskazywały na pokrewieństwo.
- Hej! - miauknął na powitanie, patrząc wyczekującą na swoją siostrę. - Coś ty taka ponura? - mruknął w jej stronę, mrużąc oczy.
- Nie jestem ponura - wymamrotała ciszej, wzdychając. - Po prostu zbieram energię na trening - wyjaśniła.
Czarny spoglądał na nią przez dłuższą chwilę w skupieniu, jakby starał się poukładać sobie w głowie kilka spraw. Na Tygrysią Łapę spojrzał tylko przelotnie, dopiero teraz zdając sobie sprawę z jej obecności.
- Cześć – mruknął do niej z dosyć przyjaznym nastawieniem, co dla niebieskookiej było dobrym znakiem, bo wolała uniknąć kontaktu z wybuchowymi jednostkami. A skoro ten tutaj nie miał takich zamiarów, nie musiała się tego obawiać.
Odpowiedziała skinieniem głowy, przyglądając się w ciszy, jak Kwiatek i Chmurka wdają się w głębszą konwersację, w której to kocur zaczął przechwalać się swoimi ostatnimi osiągnięciami, a jego siostra jedynie przytakiwała głową. Potem, zawołani przez mentorów, pożegnali się z rudą i odeszli.
Ponownie rozejrzała się po legowisku, tym razem zawieszając wzrok na liliowym osobniku, obserwującym otoczenie z kąta. Zawahała się, nim zdecydowała się i z nim nawiązać rozmowę. Nie pamiętała, jak miał na imię, ale nie miała problemu podejść i spytać go o to. Wydawał jej się od zawsze cichy, a ona nawet lubiła podtrzymywać rozmowę z tymi małomównymi.
- Jak tam? – zagadnęła, wlokąc się ku niemu i siadając nieopodal. To, jaką dysponowała aktualnie otwartością, było aż do niej niepodobne. Miała dzisiaj dzień, w którym łaknęła towarzystwa.
- Czy my kiedykolwiek ze sobą rozmawialiśmy? – zapytał z ostrożnością, co według Tygrysiej było zrozumiałe. Ona też by się zdziwiła, gdyby nagle ktoś podszedł do niej i zadał chociażby takie banalne pytanie.
- Raczej nie – rzekła beztrosko. – Ale uznałam, że dobrze poznać w końcu imiona tych, których nie znam – dodała. – Jestem Tygrysia Łapa.
- Wiem. Wyłapałem z twojej rozmowy z Pochmurną i Kwiecistą Łapą – westchnął, jakby wiedząc, że teraz i on powinien się przedstawić. – Rumiankowa Łapa.
- Masz bardzo ładne imię – stwierdziła, chcąc utrzymać jakoś tę rozmowę, ale widząc niechęć jej towarzysza, doszła do wniosku, że pewnie nie ma co naciskać.
- Dziękuję – odparł niepewnie, patrząc na kotkę z nieufnością. Ruda była prawie że pewna, iż widzi w tym jakiś postęp. A ona przecież chciała być po prostu miła.
Pożegnała się szybko i wyszła z legowiska. Czekał ją w końcu kolejny trening, bo postępy miała powolne, a nie zamierzała spędzić całego życia jako uczeń. Oczywiście nie pospieszała się jakoś specjalnie. Według niej każdy miał własne tempo rozwoju i liczyło się to, by w pełni rozwinęła swe umiejętności.
- Tygrysia Łapo! – Drgnęła, słysząc głos swojej mentorki. Spojrzała na pędzącą ku niej szylkretkę. – Tutaj jesteś! Właśnie miałam po ciebie iść. Przejdziemy się na patrol razem z Indyczym Jazgotem i Fretkowym Biegiem, dobrze? – zagadnęła, przebierając łapami w miejscu, jakby nie mogła wytrzymać chwili w bezruchu.
Uczennica tylko skinęła głową na znak zgody i powędrowała za Borówkową Mordką w stronę dwójki rudych kotów, czekających przy wyjściu z obozowiska. Wydawali się pozytywnie nastawieni, więc poczuła ulgę, bo wolała uniknąć słuchania jakichkolwiek kłótni po drodze.
Z początku było spokojnie. Szli w ciszy, co było aż niepodobne do jej mentorki, która zazwyczaj miała dużo do powiedzenia. Tygrys cieszyła się z tego, bo mogła w pełni skupić się na otoczeniu. Ta radość nie trwała jednak zbyt długo. Fretka i Borówka zboczyła na chwilę na bok, rozpoczynając miedzy sobą rozmowę. Były to szepty, ale młodej udawało się co jakiś czas wyłapać kluczowe słowa. Do tego doszły ich spojrzenia w stronę chuderlawego kocura, co nie umknęło jego uwadze.
- O co wam chodzi? – spytał na tyle głośno, że rudą rozbolały uszy. – Ze mnie się śmiejecie? – krzyknął oburzony. – Dlaczego? – pisnął.
- Nie z ciebie – odparła Fretka, przekręcając z rozbawieniem oczami. – Rozmawiamy o kimś innym – dodała po chwili, szepcąc dalej do swojej kompanki.
- Nie wierzę wam! Macie do mnie jakiś problem? – dramatyzował dalej, a Tygrys zaczęła mocno żałować, że w ogóle się tu znajduje.
Nim którakolwiek z kotek zdążyła udzielić odpowiedzi, kocur potknął się o swoje łapy i wywalił na ziemię, wydając z siebie zduszony okrzyk pełen bólu. Według uczennicy nic mu się nie stało, ale ten przekręcił się na grzbiet i zaczął cicho pojękiwać.
Borówkowa Mordka natychmiastowo do niego podbiegła, a na jej pysku malowało się czyste zmartwienie.
- Nic ci nie jest? – spytała, ukazując swoje opiekuńcze oblicze.
- T-tylko b-boli – wydukał, pociągając nosem.
Szylkretka skrzywiła się, przyglądając mu się uważniej, ale nie potrafiła dostrzec zranienia.
- A gdzie cię boli? – dopytywała.
- Wszędzie – miauknął, oddychając ciężko. – N-nie d-dam rady iść dalej.
Według Tygrysiej Łapy kocur znacznie przesadzał, choć nie jej było to oceniać, bo nie siedziała w jego skórze i nie mogła wiedzieć, co tak naprawdę czuje. Z jej perspektywy wyglądało to tak, jakby po prostu się przewalił.
Jej mentorka gorączkowo rozglądała się za sensownym wyjściem z tej sytuacji.
- Co chcesz zrobić? – spytała w końcu młoda, podchodząc do niej.
- Chyba powinniśmy wrócić i dobrze by było, jakby medyk na niego spojrzał – mruknęła.
- Ja z nim pójdę – zaoferowała Fretkowy Bieg. – Wy idźcie, musicie przeprowadzić trening. Ja was potem dogonię i chwilę popolujemy – zaproponowała.
Borówka spojrzała wpierw na nią, a potem na Indyczy Jazgot i zaczerpnęła głośno powietrza.
- Okey, to powodzenia – rzuciła z uśmiechem i upewniwszy się, że ta dwójka da sobie radę, zgarnęła Tygrys ogonem i pociągnęła ją w dalszą podróż, gdzie uczennica zajęła się doskonaleniem swoich umiejętności łowieckich.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz