Kolejny patrol i kolejny dzień czekania na mianowanie. Miała tego dość. Każdej nocy myślała o tym, gdy tylko się "nauczy" wystarczająco. Mogłaby być już od dawna wojowniczką, gdyby nie ta kpina, która została jej mentorką.
Zawsze w takich momentach sprowadzał ją na ziemię Koguci Dziób i była mu za to wdzięczna. Mówił, że nie jest jeszcze wystarczająco dobra. Że musi jakoś udowodnić Piegowatej Mordce, że jest czegoś warta. I on wie, jak. Nie zagłębiała się w szczegóły, choć była ciekawa. Bardzo.
Węszyła w poszukiwaniu jakiegoś podejrzanego zapachu. W powietrzu unosił się cierpki zapach myszy, jednak zignorowała go. Gdzieś w pobliżu było coś więcej. A bardziej ktoś, kto nie należał do Klanu Klifu.
- W okolicy czai się jakiś samotnik. - szepnęła do Piegowatej Mordki, rozglądając się uważnie, szukając najmniejszego poruszenia się liści i nasłuchując szelestu trawy. Potężna zawieja uniemożliwiła jej to, podrywając wszystkie uschnięte listki, który zdążyły spaść, do lotu.
- Za co Klan Gwiazd zesłał na nas takie wichury.. - prychnęła pod nosem Łabędzia.
- To nie nasz problem! Sprawdźcie gdzieś w krzakach, czy żadnego włóczęgi tu nie ma, a nie narzekacie przez cały patrol! - powiedziała Pieg sykliwym tonem. Rysia Łapa spojrzała się na nią z kamiennym wyrazem twarzy. Jak zwykle, pani narzekacz narzeka na kolejną panią narzekacz. Szkoda słów, szkoda języka.
Poszła w stronę granicy. Musiała sprawdzić czy nikt się tutaj nie wkrada.
Jak na życzenie parę odległości lisa dalej spod krzaka wygrzebał się chudy, czarny kocur z pasem zaplątanym wokół jego szyi. Na dziwnym pasie wisiała równie dziwna zawieszka w jeszcze dziwniejszym kształcie. Wydawał się być napuszony i zadowolony z przekroczenia granicy. Jego niedoczekanie. To teraz już nie będzie.
Syknęła ostrzegawczo, po czym ujrzała przerażony pysk. Nie zamierzała się cackać i czekać aż ucieknie. Skoczyła na niego nim zdążył chociażby ruszyć łapą.
- Mam go! - odwróciła łeb, by zaalarmować wojowniczki, po czym zwróciła się bezpośrednio do poszkodowanego. - A ty? Co robisz, tak dumnie krocząc, po terenach Klanu Klifu?
Smolisty tylko wybałuszył wielkie, żółte ślipia. Jakby go zatkało.
- Nie rób słodkich oczek, piecuchu. Nie puszczę cię, póki nic nie powiesz. - warknęła mu prosto w pysk.
<Anubisie? Odcisz mikrofon nie słychać cię>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz