Ostatnie blaski zachodu gasły, pogrążając niebo w atramentowym mroku. Przybladły księżyc świecił jasno. Czyżby zbliżała się pełnia? Nawet nie zauważył…
Jego wzrok mimowolnie uniósł się w górę. Gwiazdy. Jego ślepia zalśniły ich odbitym blaskiem, a na pyszczku sam pojawił się lekki uśmiech. Jeśli Wilcze Serce naprawdę gdzieś tam był, musiał teraz go obserwować. Aż dziwne, że jeszcze się nie pojawił. Jego syn, jego własny syn został właśnie wojownikiem Klanu Klifu. Zaśmiał się cicho pod nosem.
– Nie masz prawa być na mnie zły – w porę powstrzymał się przed wypowiedzeniem tych słów na głos. W końcu był na czuwaniu. – Jeśli Myszek się nie mylił, sam miałeś trochę za uszami. Swoją drogą, chyba muszę z nim porozmawiać… – Westchnął. Przykre wspomnienia jednak szybko uleciały z jego głowy. Wciąż był pełen emocji po mianowaniu, a przed jego oczami widniał uśmiechnięty pyszczek Iskierki. Gwiazdy zamigotały lekko. – Jeśli gdzieś tam jesteś…
***
Wzdrygnął się, słysząc obok siebie szelest. Znowu się zamyślił. Zwrócił wzrok w stronę, z której dochodził i napotkał spojrzenie żółtych ślepi zastępcy.
– Jak się czujesz, Brzasku? – w głosie Jaśminu brzmiała serdeczność. – Podoba ci się tu?
Uśmiechnął się, kiwając głową.
– Pewnie. Wygodne legowisko, las – chciał powiedzieć prawie jak w domu, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język – z pięknymi widokami i… Iskierka, czego chcieć więcej? – Zarumienił się lekko, wypowiadając ostatnie słowa.
– Miło mi to słyszeć – miauknął zastępca. – I cieszę się, że się dogadujecie.
Przez moment rozmowa utknęła w martwym punkcie. Jaśmin wyglądało na zamyślonych, więc bury nie ciągnął tematu. Nie chciał ich urazić, ani… popełnić gafy przy zwracaniu się do nich. Byli pierwszym kotem, które mówiło o sobie w taki sposób. Bardzo chciał, żeby czuli się przy nim swobodnie, szczególnie że byli bardzo ważni dla Iskierki. Czuł presję, żeby znaleźć z nimi wspólny język. Prawie jak wtedy przy rozmowie z Barwinkowym Podmuchem. Dlatego zanim znowu się odezwał, minęło parę uderzeń serca.
– Chciałem podziękować – miauknął, szukając właściwych słów. – Za… opiekę nad Iskierką. Że ma takiego przyjaciela, który ją wspiera. – Uśmiechnął się szczerze. – I nawet gdy nie mogłem być przy niej, miała na kogo liczyć. Naprawdę dziękuję. – Trochę nieporadnie położył łapę na barku zastępcy.
<Jaśmin? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz