Słońce grzało na pochmurnym, białym niebie, jednak to ciepło szybko ustawało przez silny wiatr. Kocur spojrzał na własne łapy, które wracały do obozu, w którym obecnie mieszkali.
Mimo że słońce zbliżało się już ku górze, Plusk wciąż była w obozie. Dlaczego? Czekało na nią mnóstwo pacjentów. Kocur usiadł z tym samym szelmowskim uśmiechem, jaki gościł często na jego twarzy i żywiąc się ptakiem, obserwował medyczkę.
Cała plaga chorób owiała Owocowy Las. Masowe wizyty u Plusk rozpoczął Trzmiel, skarżąc się na dopadające go zwyrodnienie. Kot kulał i poruszał się niezwykle wolno, narzekając cicho na swoją dolegliwość. Plusk starała się go uspokoić, nim podała mu parę ziół, których nazw nie znał.
Perkoz zastanawiał się, dlaczego ci wszyscy tak pochorowali.
— Da się z tego wyleczyć? — miauknął starszy, który mimo choroby zdawał się być spokojny.
— Oczywiście, ale to trochę potrwa. — odparła niedoszła medyczka i podała mu zwitkę ziół.
Trzmiel pokiwał łbem.
— Dziękuję. Nie będę się przemęczać.
— Oczywiście, ale to trochę potrwa. — odparła niedoszła medyczka i podała mu zwitkę ziół.
Trzmiel pokiwał łbem.
— Dziękuję. Nie będę się przemęczać.
Zaraz za Trzmielem przyszedł Jabłko, który również należał do starszyzny. Kocur wręcz czołgał się po ziemi, a przynajmniej każdy jego ruch zdawał się być dla niego trudnością. Patrząc na te wszystkie koty rudy cieszył się, że udał się po kurację... Naprawdę nie świeciło mu się łazić po medykach i przyjmować te wszystkie zioła.
— Ostatnio dopadł mnie kleszcz, a teraz czuję się jeszcze gorzej — miauknął Jabłko, marszcząc brwi z bólu.
— Och, czemu nie zgłosiłeś tego wcześniej? — Plusk wydawała się być przejęta.
Patrząc na nią, Perkozowi wydawała się jak taka przyjazna opiekunka. Na przykład... Tajfun? Plusk była miła i dość cierpliwa. Takiej miłości i cierpliwości nigdy nie otrzymał ze strony matki.
— Przepraszam, Plusk. Nawet nie zauważyłem, że coś mi siedzi w skórze. — mruknął kocur.
Perkoz podniósł uszy, gdy zauważył Dolę i swoją siostrę, Miód. Ach. Co ona sobie znowu zrobiła? Wiedział, że prędzej się zabije, niż uda jej się żyć samej. Przecież dobrze było widać, że potrzebowała swojego brata do ochrony! Ale cóż. To jej problem. Nie miał zamiaru się za nią uganiać. Nie doceniała go, tak, jak Owieczka.
— Ostatnio krwawią mi poduszki łap — miauknęła Dola cicho. — To przez tą pogodę. Popękały się. Bardzo pieką.
Z daleka Perkoz nie słyszał wszystkiego, ale był jednak na tyle blisko, by rozpoznać większość słów. Popatrzył automatycznie na swoje łapy. Go też ostatnio bolały przez tą mroźną i nieprzyjemną pogodę.
— Dam ci mak i...
Plusk wymieniała nazwy, ale Perkoz się na tym nie skupiał i zbytnio ich nie zapamiętywał. Zioła owszem, były przydatne, jednak póki był w klanie, nie musiał się martwić o brak wiedzy.
— Dziękuję. — miauknęła spokojnym głosem Dola, gdy otrzymała pomoc, a od razu, gdy odeszła, jego siostra prychnęła.
Perkoz automatycznie strzepnął ogonem. Miód mogła być choć trochę bardziej uprzejma.
— Co ci dolega? — spytała uczennica medyka. Biała prychnęła.
— Jestem stałe zmęczona — warknęła.
Perkoz spojrzał na jej niezadbane futro i przymknięte oczy. Ta. To było do niej niepodobne.
Dalej już nie słuchał. Widział tylko postury kotów odwiedzających medyka. Ciemne futro Księżyca, który podobnie jak Jabłko poruszał się sztywnie i ociężale. Jasne futro ciotko-matki Bielik, jej poruszający się nerwowo koniuszek ogona i łapa uniesioną nad ziemią. Białe futerko Świt, której Plusk podała jakieś podejrzanie wyglądające zioła, od których kotka się skrzywiła. Komar i Kolendra, z czego ta druga narzekała długo pod nosem w związku z obrzydliwie gorzkimi ziołami. Krzywiła się za każdym razem, gdy wykonała jakikolwiek mniejszy ruch.
Zobaczył Błysk, idącą w stronę Plusk z ogonem, którym w ogóle nie poruszała. Jak zazwyczaj uniesiony był wysoko, tak teraz był prosty i kotka krzywiła się za każdym razem, gdy przez przypadek nim poruszyła. Za nią szedł Krzemień, jak zwykle ze spokojnym wyrazem twarzy. Patrząc na niego Perkoz przypomniał sobie o treningu z Mrówką. Niedługo będą musieli po nią iść. Blask, Drewno i Zimoziół również odwiedzili Plusk, wtedy jednak Perkoz lizał własne futro, niezbyt zwracając na nich uwagi. Marna pogoda sprawiła, że nie miał dziś w ogóle chęci do ruchu.
Wyleczeni: Błysk, Blask, Krzemień, Drewno, Zimoziół, Bielik, Doła, Miód, Jabłko, Trzmiel, Księżyc, Świt, Kolendra, Komar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz