— Jeszcze raz ktoś tu przytarga śnieg, to obedrę go ze skóry — warknęła Sosnowa Igła, gdy Senny Pysk wróciła z królikiem w pysku do groty.
Mroczny Omen westchnął w duszy. Jak świetnie posłuchać kłótni idiotów na dzień dobry. Ledwo co się obudził, a już czeka go wyrzucanie swoich żalów.
— Od kiedy tak bardzo ci zależy na porządku? — miauknęła Senny Pysk z tym samym typowym dla niej wyniosłym tonem głosu.
Sosnowa Igła prychnęła, strzepując ogonem.
— Od kiedy wpieprzasz się do środka cała w śniegu i sprawiasz, że jest jeszcze bardziej mokro, zimno i nieprzyjemnie?
— Mogę przynieść jeszcze więcej, jeśli tak bardzo chcesz. — parsknęła Sen.
Ogon Sosnowej Igły bił, a na jej pysku odbijała się irytacja.
— Nie za pewna siebie jesteś jak na fakt, że rozmawiasz z kimś starszym od siebie?
— Nie, nie wydaje mi się.
— Jeśli macie zamiar dalej się kłócić, to możecie to zrobić na zewnątrz — wtrącił Mroczny Omen. I to wcale absolutnie nie tak, że zasugerował, że mogłyby potratować je dziki. Cóż, wtedy przynajmniej byłby święty spokój.
Senny Pysk pokazała mu jedynie język i odwróciła się na piętach, zmierzając do swojej siostry.
***
Koniuszek jego ogona kręcił się, wysoko podniesiony, gdy van wracał ze swoim uczniem u boku. Krzak ze specyficznym uśmiechem na twarzy i wyższym spojrzeniem, któremu wtórował dumny wyraz pyska, niósł między zębami drozda. Obok nich szła Mała Róża z Modliszkową Łapą. Modliszka miała w pysku jakiegoś mniejszego ptaka.
Krzaczasta Łapa podszedł do uczennicy i wyszeptał jej coś do ucha, na co ona przewróciła tylko oczami. Na pysku Małej Róża od razu zagościła odraza.
Niebieskooki zastanawiał się, co spowodowało, że kotka tak bardzo nienawidzi kocurów. Cóż, nie przejmował się tym jednak, bo nie sprawiała żadnego zagrożenia.
— Zobacz, Mroczny Omenie — miauknął kremowy. — Upolowała tylko jednego ptaka!
— Upolowałam więcej zwierzyny, Krzaczasta Łapo — mruknęła Modliszkowa Łapa. — Nie wszystko jeszcze przyniosłyśmy tutaj.
Kremowy prychnął tylko, ślipia kierując na skalny sufit jaskini, w której mieszkali.
Mała Róża uśmiechnęła się pod nosem.
— Widocznie moja uczennica ma lepsze wyniki w nauce.
— Muszę cię zmartwić, jednak Krzaczasta Łapa radzi sobie bardzo dobrze — odparł Mrok i uśmiechnął się, widząc zawiść na pysku Małej.
— Nie obchodzą mnie postępy twojego ucznia. — zapowietrzyła się jak rozdymka i machnęła ogonem. — Żonkilowa Łapo, odnieś zwierzynę do Irgi i Sosny.
— Tak jest — wymiauczała kotka.
Obie przyspieszyły i opuściły kocurów. Van kiwnął głową w stronę Krzaczastej Łapy.
— Ty też odnieś zwierzynę.
Gdy Krzak kiwnął głową, van ruszył do Deszczowej Chmury. Podczas treningu zahaczył się o korę drzewa i zranił w bok, więc chciał po prostu jakieś zioła na przyspieszenie gojenia, czy cokolwiek, co tam medycy mają.
— Potrzebuję medykamentów na omdlenia — miauknął Gołębi Lot w towarzystwie medyków, którzy w grocie nazbierali już trochę ziół, ale wciąż ich ilość była nieporównywalna do tego, co zostało w starym obozie.
Kocur otrzymał jakiś zwitek ziół, których Mrok ani trochę nie rozpoznawał. Zaczekał, stojąc i obserwując chłodnym wzrokiem, jak medycy zajmują się innymi. O dziwo, wśród kotów zauważył Senny Pysk, która zawzięcie kasłała, jak gdyby ktoś wrzucił ją do zmarzniętego jeziora.
— Dajcie mi coś na ogrzanie albo kaszel, cokolwiek — prychnęła kotka i zaraz po tych słowach napadła ją fala kaszlu.
— Gdzie się tak przeziębiłaś? — miauknął zdziwiony Deszcz.
— No niech zgadnę, może na zewnątrz, bo jest pora nagich drzew? — mruknęła Sen, próbując wstrzymać swój kaszel.
Ciekawe. To pewnie od tego śniegu, za którego Sosnowa Igła na nią nakrzyczała. Mroczny Omen popatrzył jeszcze, jak medycy leczą Lulkowy Korzeń czy Wierzbową Korę. A także jego siostrę, Nocną Taflę. Widział też Wiśniowy Świt i Makowe Ziarno.
Zaciekawił się, gdy do medyków przyszła Żonkilowa Łapa. Rozmawiała trochę z kocurami i uczennicą medyka, nim zwymiotowała. Van prychnął cicho. Więc tak jego siostrzyczka radziła sobie w roli mentorki? Jej uczennica już była chora. Widocznie nie idzie jej prowadzenie treningu w - nie wierzył, że to mówi - bezpieczny sposób.
— Czy macie coś na wymioty? — mruknęła Żonkil, krzywiąc się i oblizując pysk. — Już od jakiegoś czasu boli mnie brzuch. To zatrucie pokarmowe?
Mroczny Omen dostrzegł jeszcze Wydrzy Las. Wojownik mruknął coś tylko do Żonkilowej Łapy ponurym głosem i poprosił medyków o zioła. Gdy miał odejść Mroczny Omen skinął głową w jego kierunku.
— Co się stało?
— Cholera wie. Zwichnąłem ogon — wymamrotał zmęczonym głosem. — Ledwo wojownik się obejrzy i już nie ma pół łapy. Co sezon jeszcze gorsze dolegliwości. A teraz jeszcze pora nagich drzew i mrozy. To już nie ma sensu.
Mroczny Omen powędrował za nim wzrokiem. Wydra nie był zbyt ciekawą osobą do dyskusji ze względu na pesymizm i wiecznie ponury nastrój.
— A Żonkilowa Łapa?
— Pewnie zjadła coś nieświeżego — mruknął kocur. — Czemu pytasz?
— Więc tak moja siostra dba o swoich uczniów — odparł.
Nie obchodziła go Żonkil, ale fajnie byłoby dobić Las emocjonalnie, mówiąc jej, że w ogóle nie pilnuje swojej podopiecznej.
Wydra ominął go, a a tym czasie Mroczny Omen zauważył Irgowy Nektar z jakimś kocięciem idącym u jej boku. Kuna? Tak chyba się zwała. Nie rozróżniał tych dzieciaków, nie obchodziły go one.
— O, witaj, Mroczny Omenie — miauknęła królowa na jego widok. — Jesteś chory?
— Nie. Przyszedłem po prostu po zioła, zadrasnąlem się na treningu z Krzaczastą Łapą. Ty wyglądasz na zdrową.
— Oczywiście. Ale Kuna jest chora. Sosnowa Igła stwierdziła, że nie będzie z bachorami łazić do medyków, więc robię to za nią.
Czemu go to nie dziwiło? Van skinął łbem.
Dopiero, gdy wszyscy inni odwiedzili medyków, Mroczny Omen podszedł i otrzymał zioła, które miały zmniejszyć ból i przyspieszyć gojenie się rany.
***
Gdy brał zwierzynę z małej sterty, akurat z polowania wrócił Liściasty Krzew, Wróblowe Skrzydło i Rozkwitający Pąk. Van strzepnął ogonem, gdy poczuł od nich smród dzików. Teraz nawet wychodząc o krok z jaskini czuć było odór Dwunożnych, dzików i czasami krwi.
— Pachniecie dzikami — stwierdził van zgodnie z prawdą.
— Ciężko teraz nie śmierdzieć tymi zapchlonymi mysimi móżdżkami — burknął Liściasty Krzew. — Wrzuciłbym je wszystkie do rzeki i tam utopił.
— Trzeba być ostrożnym — stwierdziła Rozkwit. — Są niebezpieczne i prawie wszędzie. Nie ma miejsca, w którym nie roznosiłyby swojego zapachu.
Nie wątpił. Mroczny Omen zauważył ukradkiem, jak Wróblowe Skrzydło dyskretnie wymyka się z grupki rozmawiających wojowników.
On też nie miał chęci do rozmowy.
Wyleczeni: Kuna, Senny Pysk, Gołębi Lot, Żonkilowa Łapa, Wydrzy Las, Lulkowy Korzeń, Wiśniowy Świt, Wierzbowa Kora, Nocna Tafla, Makowe Ziarno
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz