To był niczym zły sen. Wyprostowani pojawili się tak nagle! Chaos jaki wybuchł trudno było opisać. Wiedział jednak, że rozdzielił się z Ziębą i swoimi dziećmi. Każdy uciekał, każdy szukał schronienia. Nie było jednak gdzie się ukryć. Bezwłose łapy chwytały za skórę i wsadzały do dziwnych pudeł, kilka kotów padło w szamotaninie martwych.
Sam mógł paść ich ofiarą, gdyby nie to, że wiedział jak radzić sobie z tymi istotami. Wychował się w końcu w ich siedlisku. Wręcz uczył się unikać ich łap od urodzenia. Ta wiedza przydała mu się właśnie w tej chwili, gdy szybko umknął przed siatką.
Rozglądał się przez ten cały czas po okolicy, pomagając rannym ewakuować się oraz szukając wzrokiem swojej rodziny. Nie mógł ich teraz stracić! Słyszał krzyki, płacz, masę kolorowych futer, ale nigdzie nie dostrzegł tych najbardziej poszukiwanych.
Kazano mu uciekać, ktoś miauknął by się ruszył i tak... tak opuścił Owocowy Las, który trawiły niewidzialne płomienie.
***
Na szczęście jego rodzina ocalała. Spotkali się w dawnym obozowisku jakiegoś Klanu Lisa. Był wtedy bardzo szczęśliwy. Spędzał cały czas ze swoimi dziećmi, wręcz troszcząc się o każde z osobna, pomimo ich prychnięć i niechęci do czułości. Ale musiał! Musiał im pokazać jak wiele dla niego znaczyli! Dopiero teraz to pojął, gdy mógł ich stracić w ciągu kilku chwil!
Mimo tego, że stracili dom, byli razem i to się liczyło. Miał również nadzieję, że Błysk znajdzie sposób z tej sytuacji. Na razie mieli zostać tutaj i stworzyć nowy dom. Według niego nie był to dobry pomysł. Przekonał się o tym zwłaszcza wtedy, gdy wybrał się na polowanie. Mało zwierzyny, zapach lisów i samotników... To były jałowe i zdradzieckie bagna.
***
Każdy głodował. Dawno nie czuł się tak bardzo jak w dzieciństwie. Jego organizm przyzwyczaił się do pełnych posiłków i taka nagła zmiana, po tylu księżycach sprawiała, że tracił coraz więcej sił. Zięba również odczuła brak pokarmu. Raz widział jak płakała, jednak nie chciała nic mówić. Martwił się o nią, a najbardziej o Melodyjkę, która nie miała ochoty na nic. Leżała ciąglę na posłaniu, mówiąc że jest zmęczona. Zachęcał ją do jedzenia, dzieląc się z nią tym co udało się im złapać przez cały dzień. Było to jednak zbyt mało dla takiej ilości kotów. Sam mocno schudł, tak jak reszta, więc gdy jego córka pewnego dnia nie obudziła się, czuł że tak dalej nie wytrzyma.
Pełen emocji, które wręcz z niego ociekały, dotarł do legowiska liderki. Wpadł tam, powstrzymując łzy oraz chęć wygarnięcia jej, że ta cała sytuacja to jej wina. Jego córka nie żyła! Zaraz dowie się o tym Zięba i cały klan! Nie chciał widzieć jej łez, jej bólu, który teraz rozrywał mu wnętrzności. Trzęsąc się przed kotką, wzbudził w niej niepokój. Słyszał jak pyta co się stało, a go zalewa powoli krew.
- Nie żyje. Moja córka. Nie żyje! Przez ciebie! - wyrzucił z siebie. - Zaraz wszyscy tu wymrzemy! Te tereny są przeklęte! Nie ma pożywienia, jesteśmy słabi! Jak chcemy przeżyć mając za sąsiadów lisy?! Czemu kazałaś nam się tu zatrzymać?! Mogliśmy pójść dalej! Gdziekolwiek, gdzie byłby pokarm! - warknął na nią.
Widział jak na jej pysku pojawia się żal i współczucie. Zapewniła, że robi co może, ale to było dla niego za mało. Za mało. Melodyjka nie żyła! Zabił ją głód! Głód, który mógł zabić ich wszystkich!
Słysząc wrzask Zięby i jej płacz zrozumiał, że to już się stało. Znalazła, dowiedziała się, że Melodyjka już nigdy nie odezwie się do nikogo. Odwrócił się do liderki tyłem, tracąc do niej resztki szacunku. Nie dziwił się, że jego ojciec wybrał samotnicze życie. Klan umierał, a oni mieli umrzeć wraz z nim? Absurd! Może i przysięgał przed Szyszką, że będzie wierny, ale teraz? W takiej sytuacji? Jak mógł pozwolić, by jego rodzina umarła?! Jak mógł na to biernie patrzeć?! Na razie jednak było coś ważniejszego... Zięba. Podbiegł do kotki i zamknął ją w uścisku, czując jak jej łzy moczą mu futro.
Komar zatrzymał na nim swój wzrok. Zacisnął zęby. Może jednak trzeba zawrzeć sojusz i skończyć z rządami Błysk raz na zawsze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz