Krwawnik miał serdecznie dość tego całego zbiorowiska. Już pomijając fakt, że wedle niego życie w tak wielkiej gromadzie jest nierozsądne, to każdy bez wyjątku irytował go swoim zachowaniem.
Sierść na grzbiecie stawała mu dęba, kiedy tylko słyszał czyjekolwiek głos, a jak jeszcze był kierowany w jego stronę, to już w ogóle robił się największą marudą, jaka mogła kiedykolwiek stąpać po tym lesie. Wydawał się wiecznie niezadowolony, a jego powody były nieraz błahe.
Najciekawsze dla niego było to, że stał się już uczniem. Jego mentorem został niejaki Janowiec. Póki co jego trening był dosyć prymitywnym. Liliowy jedynie odwiedzał go i opowiadał o działaniu świata, przedstawiając proste pozy łowieckie. Na wyjście poza obóz był podobno jeszcze za mały. Na to stwierdzenie czarny stroszył się i ledwo wstrzymywał się od użycia nieodpowiednich słów, bo ten staruch wydawał mu się dosyć podejrzany. Dziwił się, że w takim wieku jest jeszcze w stanie chodzić, bo wedle Krwawnika tacy nadają się jedynie do gryzienia piachu.
- Czemu wciąż powtarzasz to samo? - prychnął w końcu zirytowany.
- Jeśli nie będziesz znał podstaw, nie masz co liczyć na dalszy postęp - odparł, nie patrząc nawet na ucznia. - Po prostu zacznij słuchać.
Parsknął znudzony, wbijając pazury w ziemię. Były to dopiero co wypierdki, ale nie mógł doczekać się dnia, w którym staną się one ostrym narzędziem zbrodni i będzie mógł nimi przeryć pysk jakiegoś wojownika.
- Słucham cały czas - rzekł beztrosko.
- W takim razie co wcześniej mówiłem? - spytał, nastawiając ku niemu z zaciekawieniem ucho.
- Jeśli nie będę pilnował łap, mogę źle wylądować po skoku i nadwyrężyć sobie jakieś mięśnie czy tam staw, dodając niepotrzebnej roboty medykom - mruknął. - A my i tak nawet nie mamy medyka.
Janowiec spojrzał na niego z pewnym zainteresowaniem, po czym wziął głęboki oddech i uderzył ogonem o ziemię, wzniecając ku górze kurz z piasku.
- Dzisiaj i tak nic do ciebie nie dociera - stwierdził, wychodząc bez jakiegokolwiek ostrzeżenia.
Bicolor gapił się przez chwilę w osłupieniu w ślad za mentorem, nim nie parsknął krótkim śmiechem, zastanawiając się, za co los pokarał go takim nieudacznikiem.
Spojrzał na wnętrze żłobka. Jego matki tu nie było, bo i tak wróciła do swoich obowiązków i spotykali się dosyć sporadycznie. Przy większym kamyku leżała Tajfun, starsza kotka, która teoretycznie pilnowała kociąt, kiedy ich rodzicielki były na polowaniach. Spojrzała na niego przelotnie wzrokiem swoich śmiesznych ślepi. Jedno było niebieskie, drugie żółte, toteż Krwawnik nazywał ją po cichu wybrykiem natury. Wbrew pozorom nie był do niej aż tak negatywnie nastawiony. Wydawała się momentami bardziej empatyczna niż Poziomka, która zachowywała się, jakby dzieci mieć nawet nie chciała.
Drewno kaszlnęła, wchodząc do kociarni. Cynamonowa kotka legła w ustronnym miejscu, odwracając się do nich tyłem. Czarny aż nie dowierzał, że ona i Janowiec mają się ku sobie, a z ich żałosnej "miłości" wyszła aż trójka synów. Kocurek patrzył na nią, a ta, jakby miała oczy z tyłu głowy, niespodziewania przekręciła się i złapała z nim kontakt wzrokowy.
- Co się gapisz? - prychnęła.
- Patrzę się. Po prostu. Nie mogę? - rzekł prowokująco, na co ta wydała z siebie cichy syk.
- Jak ci się nudzi to zajmij się liczeniem liści - burknęła.
- Mamy przecież Porę Nagich Drzew - zauważył, a ta zamilkła na moment, jakby analizując jego słowa.
- Zamknij się - syknęła i ponownie wróciła do spania.
Przekrzywił na bok głowę, ale nic nie powiedział. Drewno była zwykłą idiotką i nie zamierzał tracić na nią ani chwili dłużej. Zresztą, na obecną chwilę nic więcej go tu nie trzymało, a skoro tylko Tajfun odwróciła od niego wzrok, wydostał się z tego więzienia.
Był zaskoczony, jak zimno było w porównaniu z poprzednimi dniami, gdzie, choć wiał szaleńczy wiatr, tak chłód nie przenikał go aż do kości. Pożałował swego krótkiego futra i spojrzał z zazdrością na stojące nieopodal kotkę, której białe, półdługie futro, zlewało się ze śnieżnym krajobrazem.
Jak na zawołanie wyczuła, że ktoś zawiesił na niej dłużej wzrok. Spojrzała złowrogo w stronę Krwawnika i wyszczerzyła kły. Błękitne ślepia były jedynym elementem, wyróżniającym ją na tle puchu, który pokrywał aktualnie wszystkie tereny.
- Po co się tak szczerzysz? - odważył się zapytać. - Eksponujesz swe krzywe zębiska? - zagadnął. - Nie ma się czym chwalić.
- Odezwij się jeszcze raz, a zrobię z ciebie strawę dla wron - warknęła, a groźba wywołała jedynie w czarnym ekscytację. Bawiła go ta zadziorność, bo w rzeczywistości kotka nic mu nie zrobi.
Był gotów odpowiedzieć jej na zaczepkę, ale wtem z drugiej strony obozu rozległ się okrzyk "Miodek!", a biała natychmiastowo ruszyła w danym kierunku, kopiąc na odchodne w stronę młodego śnieg.
Dostał chłodem prosto na pysk. Otrząsnął się i westchnął, bo zaczynał się świetnie bawić. Od razu nastawił ucho i zaczął rozglądać się za kolejną ofiarą do pomęczenia. Tym razem jego uwagę zwróciły dwie samice, wracające najprawdopodobniej z treningu.
Starsza z nich, szła wyjątkowo spięta. Spomiędzy drzew wydobył się odgłos łamanych gałęzi, na co ta podskoczyła i omal nie wpadła na stojącą obok niej drobniejszą istotkę.
- Wszystko dobrze, Olsza? - spytała młoda, patrząc na nią z odrobiną pogardy. - Czasem nie wierzę, że to ty jesteś moją mentorką, naprawdę. Idziesz tak wolno! - rzuciła oskarżycielsko.
- P-przepraszam, Ś-świt - wyjąkała, kuląc się. - P-po po prostu się nie s-spodziewałam - dodała na swoją obronę.
- Nikt się tego nie spodziewał, a tylko ty skoczyłaś, jakbyś co najmniej usiadła na jeża - prychnęła, milknąc na moment. Obie kotki zauważyły, że Krwawnik im się przygląda. - A ty czego?
- Patrzę - odparł, zadowolony, że udało mu się przykuć czyjąś uwagę. Strachliwa Olsza nie wydawała się ani trochę interesująca, ale z tą drugą byłby w stanie wejść w dyskusję.
Biała wbiła w niego wzrok swych zielonych ślepi. Skrzywiła się, strzygąc uszami. Uchyliła pysk, jakby chciała coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie. Po prostu z obrażonym wyrazem mordki odwróciła się i odeszła.
Szylkretka też dała nogę, kiedy Krwawnik ledwo co wydał z siebie cichy warkot.
Ten dzień utwierdził go w przekonaniu, że wszyscy tutaj to jedna wielka zgraja dziwaków i ktoś tak wspaniały jak on, nie ma żadnych powodów, aby poświęcać im uwagę.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz