Pokiwał głową na słowa samotniczki. Ich ostatnie spotkanie też nie należało do miłych. Nie miał zamiaru jej denerwować, poprzez naruszenie terytorium. Brat jednak był innego zdania i powiedział bardzo dużo nieprzyjemnych słów w stronę czarno-białej, której cierpliwość się właśnie skończyła.
- Wynocha! Już! - zakrzyknęła i rzuciła się w ich stronę.
Wiewiórczy Pazur liczył chyba na to, że stanie z nim do walki i razem pozbędą się problemu. On jednak nie miał zamiaru popełnić morderstwa, więc wziął nogi za pas, zostawiając go samego z kotką. Po tej sytuacji ich stosunki znacznie się pogorszyły. Ale co on poradzi, że był tym mądrzejszym i wolał nie ryzykować utraty dobroci kotki?
***
Ocknął się ze snu. Spadł śnieg, a zwierzyny było teraz bardzo mało. Szedł jednak dalej po zasypanej drodze. Gdzieś tam... czekało go nowe życie. Czuł to w kościach.
Łapa za łapą wlókł się przed siebie, będąc już prawie u celu. Przez ziąb czasami miewał przywidzenia. Raz dostrzegł jakiegoś kota, który zapewnił go, że dobrze idzie. Że tam zakończy się wędrówka. Wziął sobie jego słowa do serca, ponieważ głód już dotkliwie ranił jego brzuch. Kępa krzewów ogołocona z liści sprawiła, że zatrzymał się. Rozejrzał się w prawo i lewo, dostrzegając aż trzy ścieżki. Którą miał podążyć?
Spojrzał w ciemniejące niebo. Jego tata... pewnie teraz na niego spoglądał. Cieszył się, że mógł dożyć tych chwil. Wierzył, że był z niego dumny. A wujek? Nie miał pojęcia ile minęło księżyców, lecz wątpił, by czekoladowy stąpał po tym świecie. Czyli też był w Klanie Gwiazdy. Był dobrym medykiem, bardzo zapracowanym, ale taka była jego rola. A on? Co wniósł do świata?
Westchnął. Nie chciał teraz o tym myśleć. Zaraz znów złapie doła i jeszcze zawróci. Tylko dokąd? Zajęcza Gwiazda go wygnał... nie miał już po co wracać do Klanu Burzy.
Przed sobą... miał przyszłość.
Tylko którą ścieżką powinien podążyć?
Nie! Nie powinien o tym myśleć! Całe życie szukał swojej drogi, tyle próbował i nie odkrył prawidłowej. Teraz powinien zdać się na los tak jak zazwyczaj to robił. Minął bezlistny krzew i ruszył przed siebie.
Nie spodziewał się jednak, że oblodzony szczyt okaże się zdradliwy. Łapy straciły oparcie, a on ledwo łapiąc równowagę, ześlizgnął się w przepaść.
Ostatnią jego myślą było... czy ktokolwiek zapłacze po jego śmierci.
***
Ból rozlał się po jego ciele, gdy zetknął się z twardą skałą. Nie trwało to jednak długo. Czerń od razu zalała jego pole widzenia i choć przez chwilę czuł się tak jakby leciał, nie chciałby tego powtarzać. Gwałtowne szarpnięcie wyzwoliło jego duszę, która mogła śmiało spojrzeć w dół na rozpaćkane ciało, które służyło jej przez te wiele księżyców. Śnieg niedługo zakryje go i to miejsce stanie się jego grobem. Czy żałował podjętej decyzji? Prawdopodobnie. Jednak... mógł teraz odpocząć od tego ciągłego strachu i życiowych problemów. Nie czekając dłużej, wzbił się ponad chmury, by spotkać się z najbliższymi. Z ojcem i siostrą, a może nawet i z wujkiem. Wierzył, że tam na pewno odnajdą dla siebie czas.
Zmarł w wieku 85 księżyców [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz