Niepewnie wyjrzała zza próg żłobka. Była już w obozie tyle razy. A to przejść, żeby odwiedzić starszyznę, a to iść zobaczyć, co nowego pojawiło się na stosie zwierzyny. Jednak tym razem, bała się postawić krok za wejście. Jeśli teraz tam stanie, już nigdy nie wróci do kociarni. Nie takiej, jaką pamiętała.
Dziś dzień mianowania. Dziś miała zostać uczniem. Dziś miał nastąpić koniec beztroskich zabaw u boku białej mamy. Obejrzała się, by zobaczyć Wilczą Zamieć, wciąż wybiegającą spojrzeniem za żłobek. Delikatnie zmarszczone brwi zniekształciły bliznę na jej oku, podczas gdy drugie pusto wpatrywało się w przestrzeń. Zawsze jej wzrok padał nad córkę. Nigdy na nią. I za każdym razem, gdy Czajka widziała taki wyraz pyska Wilczej Zamieci, chciała gnać przed siebie, by dotrzeć do miejsca, w które tak często wpatruje się jej matka. Tak bardzo pragnęła jej wzroku. Żeby chociaż na moment poczuć, że ją widzi. Że na nią patrzy. Łzy zatańczyły w jej brązowych ślepiach. Miała tyle pytań przygotowanych dla mamy. Tyle tematów do rozmów, które chciałaby z nią odbyć. W głowie miała już nawet scenariusze, jak mogłyby się potoczyć.
Wilcza jednak nie lubiła pytań, rozmów i własnych kociąt.
– Na co czekacie? Idziemy – wzrok Wilczej nagle wbił się w kamienną powierzchnię ściany, gdy nad głową Czajki rozległ się głos Zajęczej Gwiazdy. Gdy cień białej sylwetki opadł na szylkretę, ta zwróciła łepek w jego stronę. Zajączek nie był ostatnio sobą. Zwykle ciepły, przyjemny dla uszu głos stał się oschły i pozbawiony miłości oraz czułości jaką darzył ich kocur. Ale… przecież jego odczucia do nich nie mogły się zmienić przez noc. Prawda? Myśl ta sprawiła, że jej serce przyspieszyło. Czy mógł od tak zmienić do nich nastawienie? Znienawidzić, jak Wilcza Zamieć?
Odebrało jej oddech. Nie, to nie możliwe. Na pewno nie-
– No chodź, Czajka! – w jej uszach zabrzmiał głos Rzęska. Obok jej prawego boku przebiegła Róża, której czarno-rudo-białe futro momentalnie objęły promienie słońca. Z lewej zaraz zobaczyła Węgielka, który swoimi krokami wzniecał śnieg leżący wcześniej na ziemi. Znów z prawej wyszła Pasikonik, zaraz za nią Maczek i znowu z lewej Rzęsek. Wszyscy ją mijali, nie oglądając się za siebie. W leżu została tylko Czajka i Wilcza. Skąpane w szaro-błękitnym cieniu i ciszy przerywanej jedynie naprzemiennymi oddechami. Nie chciała iść. Nie była gotowa na taki krok. Wciąż nie powiedziała Wilczej, jak bardzo chciałaby pokazać jej, jak kochać. Wciąż nie zwiedziła całego żłobka. Specjalnie zostawiła jedno miejsce niedotknięte jej łapką, żeby w razie czego mieć wymówkę i wracać tu z nadzieją na uśmiech matki którego tak bardzo pragnęła. Nie chciała być jeszcze uczniem. Tyle jeszcze nie zrobiła!
– Na co czekasz?
Dreszcz przeszedł po grzbiecie młodej kotki. Wilcza Zamieć nie chciała jej tu. Siwa kotka chciała uwolnić się od tego miejsca raz na zawsze. Czajka zagryzła zęby, uniosła łeb i wyszła, zostawiając po sobie jedynie ledwo widoczne ślady na śniegu przywianym do kociarni przez wiatr.
Zajęcza Gwiazda zwołał zebranie Klanu.
– Karą za wymknięcie się na zgromadzenie dla kociąt Wilczej Zamieci będą dodatkowe lekcje. Po skończonym treningu macie zajmować się obozem, starszymi i karmicielkami aż do zachodu słońca. Nauczy to was cierpliwości, wytrwałości i szacunku dla starszych rangą – oznajmił Zając na początku swojej przemowy. Szylkreta zrobiła niezadowoloną, rozżaloną minę. Przecież nie mieli złych intencji wybierając się na zgromadzenie. Chcieli tylko iść tam, gdzie Zajączek się pobawić! Nie wiedzieli, że to takie wielkie i ważne wydarzenie. Kotka otrzepała się szybko, wracając myślami do mianowania. Miała tylko nadzieję na dobrego mentora. Takiego, który pokaże jej jak być wojownikiem, który zwróci na siebie uwagę. Chciała być najlepsza, by nareszcie przykuć uwagę matki. Żeby pokazać Zającowi, że wciąż zasługuje na jego miłość. Biały lider kolejno wymieniał imiona, formułkę i mentorów dla kociaków.
Aż doszło do niej. Zielone ślepia spojrzały na nią, a ta dumnie uniosła łeb, udając gotową na przyjęcie nowego miana.
– Czajko, ukończyłaś 6 księżyców i nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia aż do otrzymania imienia wojownika będziesz znana jako Czajkowa Łapa. Twoim mentorem będzie Rozżarzony Płomień. Jestem pewien, że przekaże ci całą swoją wiedzę - wypowiedział Zajęcza Gwiazda, a Czajka gdy tylko usłyszała imię swojego nauczyciela zaraz zaczęła rozglądać się za nim. Z tłumu wyłonił się ognisto-rudy kocur o pomarańczowych ślepiach. Na jego sierści nie było nawet plamki o innym kolorze niż reszta jego ciała. – Rozżarzony Płomieniu, jesteś gotowy do szkolenia kolejnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Piaskowej Gwiazdy, doskonałe szkolenie i pokazałeś swój spryt i determinację. Będziesz mentorem Czajkowej Łapy. Naucz ją wszystkiego, czego powinna wiedzieć jako wojowniczka - biały zwrócił się do Żara. Uszy Czajki wychwyciły szepty w tłumie. Dawny uczeń Piaskowej Gwiazdy miał ją nauczać? Przecież… Piaskowa Gwiazda była zła. Nie mówili o niej wiele, a jak już, to tylko o jej tyrani. Szylkretowe futerko Czajki nastroszył się delikatnie gdy zobaczyła wzrok nowego mentora na sobie. Przełknęła cicho ślinę, stykając się z Rozżarzonym Płomieniem nosem.
– Obiecuję, że będę ciężko pracować. Nie zawiodę cię, Rozżarzony Płomieniu – miauknęła do niego szeptem, a w jej głosie słychać było całą jej nerwowość i stres.
< Rozżarzony Płomieniu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz