*jeszcze w
porze opadających liści*
Niedługo miała zacząć się zima. To były najpewniej ostatnie dni pory
opadających liści. Większość drzew była już praktycznie bezlistna. Wiewiórki
chowały ostatnie orzechy do swych dziupli, a jeże już dawno zakopały się w
stertach liści, natomiast żaby zniknęły z bagien wokół których Bylica się
kręciła.
Ostatnie ptaki, najwięksi z największych maruderów, odleciały dwa, trzy dni wcześniej. Pozostały tylko te, które nie migrowały. Srebrna dostrzegła gila zjadającego owoce jarzębiny. Idąc tak zauważyła także rumianek, który od razu zerwała, oraz trochę mięty i szaleju. Zbierała wszystkie zioła, od leczniczych na truciznach skończywszy. Po ostatniej chorobie która ją złapała poprzedniej pory nagich drzew błękitna wolała być przygotowana na każdą ewentualność. Po zebraniu roślin włożyła je pod kamień po czym ruszyła dalej. Zabierze je ze sobą do swego składzika na medykamenty w drodze powrotnej. Nagle dostrzegła gdzieś dalej jakąś sylwetkę. Poszła w tamtą stronę, aż nagle ni z tąd ni z owąd wyskoczył tuż przed nią czarno-niebieski kocur o żółtych oczach.
- Witaj, droga nieznajoma samotniczko! – powiedział krótkofutry z uśmiechem na pysku. – jestem Sigma, pieszczoch, a ty? – spytał kocur.
- Jestem Bylica. – powiedziała bez ogródek kotka. Jak widać ten kocur nie miał żadnych złych zamiarów, chyba wręcz nie zdawał sobie sprawy, że stoi właśnie przed samotniczką która mogła by go zabić w pięć sekund. – I tak jak powiedziałeś, jestem samotniczką.
- Tak właściwie czemu nie znajdziesz sobie jakiegoś dobrego domownika? – spytał kocur.
- Nie wiem, jakoś tak. Nie jestem pewna, czy to moje klimaty, ale kto wie, może kiedyś zapuszczę korzenie w mieście – powiedziała błękitna, a na jej pysk wpełzł delikatny uśmiech. – Masz bardzo ciekawe futro. Czarny i niebieski, a każde z nich zajmuje dokładnie połowę twojego ciała…. nigdy jeszcze nie widziałam takiego kota….
- Jak widać, urodziłem się nie tylko z wyjątkową inteligencją, ale i niespotykanym futrem! – powiedział Sigma, dumnie wypinając pierś. – twe futro też niczego sobie. – powiedział.
-Ach, dziękuję. – powiedziała dość zaskoczona córka Sikorki. Rzadko kto komplementował jej wygląd. Albo w ogóle…ją komplementował od czasu wygnania. Tego jeszcze nie grali. Nie ukrywała swego zdziwienia, otwierając oczy szerzej, kiedy to mówiła.
- Wyglądasz, jakby pierwszy raz komplementował cię jakiś kocur. – powiedział Sigma. Bylica nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Kocur? Co on właśnie sugerował? Bylica nie chciała wchodzić w żadne związki!
- Hmhm, możliwe. – powiedziała delikatnie ze sztucznym uśmiechem na pysku, choć nie było to zauważalne.
- To jak widać, ja będę tym pierwszym. – powiedział żółtooki. Kompletnie nie zauważył, że Bylica nie czuła się do końca dobrze, a to z powodu jej umiejętności nakładania różnych masek, a to dla tego, że nie wydawał się zbyt dobrze zauważać takie sygnały.
- A więc… co robisz tak daleko od domu? –spytała Bylica, częściowo z ciekawości, a częściowo aby zmienić temat.
- Postanowiłem trochę pozwiedzać dzikie strony. Przechodziłem przez taki teren, na którym strasznie cuchło rybami i czułem tam zapachy kotów, choć nikogo nie spotkałem…
- Dam ci dobrą radę – przerwała mu Bylica – nie idź tam drugi raz. Okrąż tamten teren.
- Dlaczego? –spytał zdziwiony pieszczoch.
- Ponieważ to terytoria Klanu Nocy. To taka grupa kotów, która ma swoje zasady. To jakby samotnicy, tylko w bardzo dużej grupie. Nie lubią jak ktoś obcy włazi im na teren, są gotowi zaatakować, a nawet znacznie rzadziej zabić. Wysyłają patrole, żeby nikt nie przekroczył granicy. Dobrze, że ich nie spotkałeś, bo mógłbyś się dorobić blizn na całe życie, a tego chyba byś nie chciał. – powiedziała kocica. Zauważyła, że kocur lubi się chyba przechwalać, więc powiedzenie mu że na spotkaniu z kotami z Klanu Nocy mógł ucierpieć jego wygląd, powinno sprawić, że już tam więcej nie wejdzie z własnej woli.
- Och, tylko nie moje piękne i wyjątkowe futro! Dziękuję ci, Bylico. – powiedział pieszczoch. – To ja będę już się zmywał, bo powinienem wrócić do domu przed zmrokiem. – powiedział po czym odwrócił się. Na chwile jeszcze zerknął przez ramię aby powiedzieć słowa pożegnania, po czym odszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz