Wizja wchodzenia tylko we dwójkę do wody nie była zbytnio zachęcająca, jednakże Złota Łapa nie miał najmniejszego zamiaru pokazywać, że czegokolwiek się boi. Starczyło, że sam Pędząca Łapa przechwalał się, jakby był praktycznie kocim bogiem.
Cynamon oblizał mordkę, podążając za przyjacielem. Otworzył mordkę, chcąc coś powiedzieć, jednakże czekoladowy wszedł mu w słowo, co wywołało niezadowolone fuknięcie u młodszego.
— No dalej! Będzie ekstra! Może jak spróbujesz i ci wyjdzie, to zaskoczysz swojego mentora?
— Ale miałem dzisiaj iść do Jesionowego Wichru i posłuchać opowieści o Aroniowej Gwieździe!
Pędząca Łapa wywrócił ślepiami, popychając przyjaciela w stronę wyjścia z obozu a przy okazji - mówiąc coś pod nosem, czego cynamon jednak nie usłyszał, zbyt zajęty był utrzymaniem pionu oraz walką z plączącymi się łapami. Poddał się już dawno, stwierdził, że skoro uczeń ich liderki tak bardzo się zafiksował to niech mu będzie.
Ponadto, może on serio miał rację?
Może zaimponuje Rudzikowemu Śpiewowi gdy na pierwszej lekcji pływania wypadnie doskonale?
Kocurek nastawił uszu, poruszając z radością wąsikami.
Tak! To jest to!
Odskoczył od kolegi, truchtając w stronę rzeki, która z każdym uderzeniem serca była tylko bliżej, bliżej i bliżej. Leśna ściółka szeleściła pod ich łapami, wydając śmieszne dla Złotej Łapy chrzęsty. Woda z oddali wydawała się być czymś pięknym, wręcz magicznym, jednakże z bliska - uczeń miał wrażenie, że zaraz pochłonie go niczym potwór. Mimo światła dnia nie widział dna a sama wodna toń była ciemna niczym noc.
— Boisz się? Bo wiesz, możemy wrócić — Prędka Łapa przeciągnął się, wchodząc ostrożnie do rzeki. Złoty nadął policzki, strosząc swoje czyste futerko.
— Nie boję się! Zobacz! — zawołał nadąsany, wskakując na głęboką wodę, czego zaraz pożałował. Zniknął pod taflą wody szybciej, niż mógł się tego spodziewać. Przerażony otworzył pyszczek, jednak zamiast powietrza nałykał się tej paskudnej cieczy.
Machnął łapami, gdy starszy złapał go za kark a następnie wytargał na brzeg.
Zwymiotował samą wodą, otrzepując się. Nadal będąc w szoku zerknął na wybawiciela, który wyglądał jakby miał zaraz zejść ze śmiechu.
Rozgniewany Złoty pacnął łapą w błoto, które wylądowało na pysku.
— To za śmianie się! — prychnął niezadowolony — A tak swoją drogą to radziłem sobie Ś W I E T N I E, nie potrzebowałem twojej pomocy!
— Oczywiście, czułeś się niczym płotka w tej rzecze — Pędząca Łapa starł z pyska błoto, nadal jednak podśmiechując się głupio. Cynamon wytknął mu język, furcząc rozeźlony, jednakże mimo wszystko ponownie podszedł do brzegu, ostrożnie mocząc łapy.
< Pędząca Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz