Przeciągnął się, słysząc skrzek ptaków. Koniuszek jego płomiennorudego ogona zadrgał, gdy syn Owieczki uświadomił sobie, że nastał już dzień.
O dziwo, obudził się i wstał chętnie, zmotywowany do dalszego działania. Nie dało się powiedzieć, że był to nieambitny kot.
Rudy przejechał łapą po ciele Ćmy, miaucząc tak głośno, jak się tylko dało.
- Wstawaj!
Już się przygotowywał na poranną porcję obelg od pointa, i cóż więcej powiedzieć - przywykł. Jego ,,kolega" bywał cyniczny i wredny, ale mu to nie przeszkadzało.
- I czego się drzesz? - Wymamrotał Ćma. - Wystarczy po prostu powiedzieć. Zresztą, nieważne. Powiedz Poziomce, że się nigdzie nie ruszam!
- Wiesz, że musisz trenować? - Miauknął Perkoz. - Ale jeśli chcesz zostać asystentem wojownika, nie mam nic przeciwko.
- Co powiedziałeś? - Warknął kocur.
- Więc jednak ci zależy! - Perkoz uśmiechnął się i podniósł ogon do góry. - Zatem chodźmy. Poziomka się ucieszy.
- Chciałeś powiedzieć, że wydrze japę, bo za głośno gadasz - Syknął niebieskooki point.
- Oczywiście - Odparł uśmiechnięty syn Owieczki. - Nic do stracenia, prawda? Nie martw się, obronię ci dupę, jeśli będzie na ciebie krzyczała. Padnie na grzbiet tylko, jak zobaczy moją błyskotliwość!
- Jeśli mam być z tobą szczery, to wyglądasz dzisiaj jak kupa łajna zmieszana z błotem - Mruknął cicho zirytowany Ćma.
**
- Przyjmując pozycję obronną, macie większe szanse, że gdy przeciwnik was zaatakuje, będziecie na to lepiej przygotowani. Po prostu powtórzcie to, co robię.
Perkoz bez najmniejszego kłopotu poradził sobie z wyzwaniem. Ćma również nie miał żadnych kłopotów z wykonaniem ,,obronnej pozycji", chociaż w obu przypadkach Poziomka musiała ich poprawiać.
Po skończonym treningu obaj ruszyli znowu w kierunku obozowiska członków owocowego lasu. Słońce już powoli zachodziło, gdy Perkoz spojrzał się w stronę pointa, który miał zamiar się wspiąć do legowiska.
- Daj spokój! - Miauknął Perkoz. - Idziesz teraz spać? Jest jeszcze dużo dnia do wykorzystania!
- Za parę uderzeń serca będzie już ciemno, ciołku - warknął Ćma. - Zresztą jesteś pieprzonym tchórzem, jak tylko zrobi się ciemno, to sam uciekniesz do legowiska uczniów i zaczniesz mnie prosić o przepędzenie potworów.
Perkoz przechylił głowę, a koniuszek jego ogona zadrgał w rozbawieniu.
- Tak sądzisz? - Odparł, unosząc brodę. - Nie znasz mnie. Jeśli coś by do mnie przypełzło, to pozbyłbym się tego szybciej, niż lis przechodzi przez płot.
- Chyba zapomniałem ci uwierzyć - odburknął kocur i wbił pazury w drzewo, zaczynając wspinać się po drzewie.
Perkoz parsknął pod nosem. Jego futro jednak błyskawicznie najeżyło się niczym kolce jeża, gdy tylko usłyszał dziwne zawodzenie.
Bez wahania popędził ku legowisku uczniów, ignorując jego zwidzenia. I to nie ze strachu. Z najzwyklejszej ostrożności. Poza tym ktoś i tak by go przepędził, gdyby zbyt długo sterczał w nocy, nie śpiąc. Naprawdę powinien udać się w końcu do medyków. Choć jego świadomość wciąż trzymała się stwierdzenia, iż jest to normalne, gdy kot jest zmęczony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz