- Jak zaśniesz to pójdę sobie. - Ostrzegła Kamienna Agonia.
Chwila ciszy. Córka Królik zobaczyła tylko, że Wilcza Zamieć kiwa niepewnie swoim osiwiałym łebkiem.
- P-prze... p-przep-praszam... - Wydukała cicho.
- P-prze... p-przep-praszam... - Wydukała cicho.
Kamienna Agonia zastrzygnęła uszami, czując, jak kąciki jej ust lgną do uśmiechu, na który sobie nie pozwalała. Nie mogła w to uwierzyć. Wilcza? Przeprosiny?
- Co mówisz? - Syknęła równie cicho zastępczyni.
- P-przepraszam. - powtórzyła Wilcza Zamieć.
Czarna spojrzała swoimi zielonymi oczami w jedno pozostałe oko posiwiałej wojowniczki. Patrzyła tak dogłębnie, jak mogła.
Wilcza Zamieć zrozumiała aluzję i nie było trzeba do tego żadnych słów.
- N-n...o, z-za te wszys...tkie z-złe słow...a... - Dodała.
Kamienna Agonia nie przestała się patrzeć w jej oczy.
Nawet, gdyby chciała coś powiedzieć, nie chciała przerywać kontaktu wzrokowego. Chciała wyciągnąć z Wilczej to, czego oczekiwała. To, co zostało w jej dobrej pamięci, która nie pozwalała szybko zapominać.
- Z-za t-to, ż-że spytałam c-cię, d-dla-czego... n-n-nie płakałaś... g-gdy P-piaskowa G-gwiazda - Na to imię siwa przerwała na chwilę, jakby przypominała sobie wszystko, co ta tyranka jej zrobiła - z-zza-biła t-t-twoją m-mamę... Zz-a w-szystkie... p-podobne... s-słowa...
Kamienna Agonia nie mogła dłużej stać w bezruchu.
Odetchnęła. Napięte mięśnie po chwili się rozluźniły, dając w końcu upust napiętym emocjom.
- Też przepraszam. - Miauknęła po dłuższej ciszy.
- C-co? - Odparła Wilcza Zamieć, wpatrując się oczami pełnymi tego, czego córka Królik nie potrafiła rozszyfrować.
- Przepraszam. - Powiedziała czarna bez żadnego zająknięcia. Dawno nikogo nie przepraszała. A przez to, co ją spotkało, dużo spokorniała. Przeprosiny nie stanowiły problemu, jeśli to druga strona przeprosiłaby ją najpierw.
Kamienna Agonia nie wybaczyłaby już nikomu, kto zranił ją bardziej niż wszystkie śmierci razem wzięte. Ale Wilcza Zamieć nie była winna. Była problematyczna. Pogodzenie się nie było równoznaczne z zaufaniem, ale Kamiennej Agonii chciało się wręcz śmiać, że rozwiązanie tak trudnego problemu mogło być tak proste. Widocznie życie znowu postanowiło z niej zażartować i rzucić jej najprostszą ścieżkę pośród tych, których nie potrafiła przejść bez szwanku.
- To jedyne, co musiałaś zrobić. - Rzuciła zastępczyni najbardziej naturalnym tonem, na jaki była w stanie pozwolić sobie bez żadnej obelgi na kota czy otoczenie.
Igranie z ogniem mogło dobiec końca.
<Wilcza Zamieć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz