Niechętnie odwróciła się u boku Zajęczej Gwiazdy, choć przez parę uderzeń serca przyglądała się odchodzącej sylwetce Jastrzębiej Gwiazdy.
On coś planował. Kotka zbyt dobrze go znała, by nie wiedzieć, że ten psychopata wszystko robił dla własnej korzyści.
- Powinniśmy być ostrożni, Zajęcza Gwiazdo - Miała nadzieję, że w jej głosie nie słychać było determinacji. Chciała sprawiać wrażenie spokojnej, żeby nikt nie pomyślał, że zwariowała. Wtedy na pewno nikogo oprócz siebie nie przekonałaby do niezawierania sojuszu z Jastrzębiem.
- Jestem ciągle uważny, Kamienna Agonio. Nie masz powodu do obaw. - Odpowiedział biały.
Zastępczyni uniosła głowę, czując w środku wściekłość na jej bezsilność w tym momencie. Nawet, gdyby powiedziała o całej manipulacji, jaką obdarzył ją Jastrzębia Gwiazda, nikt by jej nie uwierzył.
Dlaczego?
Bo jest jebanym manipulatorem. Idiotycznym mysim móżdżkiem.
Ostatnie, czego chciała, to żeby Klan Burzy przestał być wolnym i niezależnym klanem, pod władzą Jastrzębiej Gwiazdy.
Oblizała nerwowo wargi. Miała wtedy jeszcze mleko przy nosie, obydwu rodziców, łagodnego mentora i zero problemów. Była rozpieszczona, ego miała większe nawet niż Szczypior. Właściwie to jej wina, że splotła własne życie w problemy, które zagwarantował jej Jastrząb. Ale mogła go zamordować na którymś ze zgromadzeń. Albo na terytorium Klanu Wilka. Nikt by się nie dowiedział. Nikt by nie pomyślał.
A ona - miałaby święty spokój.
Aż przypomniał jej się ten Klifiak, którego przestraszyła jako świeża uczennica! Gdyby Jastrząb był takim samym tchórzem, już by go tu nie było.
Nawet nie zauważyła przez czas tego rozmyślania, jak szybko wrócili do obozu. Zajęcza Gwiazda odszedł do swojego legowiska, a ona była gotowa na wezwanie kolejnego patrolu.
* * *
jeszcze w porze nagich drzew, około dwa dni po spotkaniu
Zastępczyni wybudziła się szybko z legowiska wojowników. Było pochmurnie, a niebo pokrywały blade, białe chmury, wyglądające jak zasnute pajęczyną. Ledwo było cokolwiek widać przez śnieg, który stale sypał drobnymi opłatkami.
Czarna poczekała, aż wojownicy i uczniowie Klanu Burzy zbiorą się i powychodzą z legowisk, a potem otworzyła pysk.
- Na poranny patrol wyruszą Końska Łapa, Szczypiorkowa Łodyga, Zachodząca Łapa, Kozi Skok, Szemrzące Szuwary i Słonecznikowa Łodyga. Ja poprowadzę. - Miauknęła i ruszyła ku wyjściu, czekając, aż wymienione koty do niej dołączą. Gdy to się stało, poprowadziła patrol najpierw na granicę z Klanem Nocy.
Rzuciła okiem na swojego ucznia.
- Co wyczuwasz, Końska Łapo? - Zapytała, machając koniuszkiem ogona.
- Nocniaków.
- Oceń, czy zapach jest stary, czy został pozostawiony niedawno. - Poleciła.
- Patrol Klanu Nocy musiał zostawić ten zapach wczoraj.
Kamienna Agonia prychnęła.
- To mi nic nie mówi! - Syknęła. - Powiedz więcej. Wieczorem, rano?
- R-rano? - Miauknął niepewnie Konik, przyglądając się zimnej rzece.
- Blisko. Wieczorem. Zostawili ten zapach na wieczornym patrolu. - Miauknęła Kamienna Agonia. - Co to oznacza?
- Że dzisiaj tu jeszcze nie byli.
- Więc powinni tutaj niedługo przyjść. Dobrze, w końcu jakiś z ciebie pożytek. - Położyła łapę na głowie rudzielca, chcąc mu pokazać, że wystarczająco usatysfakcjonował ją tą wiedzą. Spojrzała na Słonecznikową Łodygę, który oznaczył teren zapachem Burzaków i skinęła głową.
Nagle zauważyła, jak Końska Łapa odbiegł kawałek, zwabiony kolejnym zapachem. Zastępczyni zostawiła zgromadzone koty i ruszyła do swojego uczniaka, który zdawał się mieć gdzieś fakt, że obowiązywały go pewne normy, gdy uczestniczył w patrolu granicznym.
- Konik! - Syknęła. - Wracaj do reszty, mysi móżdżku! Jak zostaniesz wojownikiem, to będziesz mógł sobie latać po terenach bez opieki, a dopóki masz mleko przed nosem, to nigdzie nie wybieraj się sam! Nie mam zamiaru zbyt szybko tracić ucznia. A ty powinieneś jeszcze trochę pożyć.
Końska Łapa niechętnie przewrócił oczami, ale poczłapał za kotką z powrotem do czekających na nich kotów.
- Idziemy do granicy z Klanem Wilka. - Miauknęła od razu.
- Granicy, gdzie zawsze stroszy ci się futro, gdy tam idziesz - Dodała złośliwie Szczypiorkowa Łodyga, na co czarna machnęła ogonem.
- Widocznie jestem bardziej uważna od ciebie, i wiem, gdzie są moi wrogowie - Warknęła i odwróciła się, by zmierzyć w przeciwnym kierunku. Na zachód, gdzie mieścił się Klan Wilka i jego nienażarty lider.
**
- Możesz pójść ze Słonecznikową Łodygą i Orlikowym Płatkiem na patrol łowiecki, Końska Łapo. - Miauknęła Kamienna Agonia nieco zirytowanym głosem, bo uczeń zdążył porządnie ją zdenerwować.
- Dobrze - Końska Łapa nawet nie protestował, co wręcz zdziwiło zastępczynię.
- Nie oddalaj się, bądź grzeczny i takie tam pierdoły - Mruknęła, krzywiąc pysk. - Słonecznikowa Łodyga się tobą zaopiekuje, tłusta kupo futra.
Znowu z jej pyska wyleciało droczliwe wyzwisko. Coraz częściej miała w zwyczaju to robić w stosunku do jej wyjątkowo irytującego ucznia-synulka mamusi, który tak, był irytujący i zapatrzony i w siebie, i w matkę i co rusz trzeba było zwracać mu uwagę, by ogarnął swój głupi zad, ale był też całkiem dobrym kompanem do treningów.
**
Stała przy terytorium Klanu Wilka z upolowanym królikiem, którego trzymała w pysku, brudząc się szkarłatną krwią. Liczyła, że zjawi się tu Jastrzębia Gwiazda. W tym odcinku granicy z Wilczakami dość często się spotykali.
Chciała mu wykrzyczeć prosto w pysk to, czego nie mogła wykrzyczeć na spotkaniu.
Nie myliła się. Kocur tam był i od razu zauważyła błysk w jego oku. Zmarszczyła pysk z gniewu.
- Przestań patrzeć na mnie tak, jakbyś nie wiedział, co się stało dwa świty temu! - Syknęła. - Nie wiem, co zamierzasz zrobić, ale Zajęcza Gwiazda nie jest głupi i na pewno nie pozwoli ci skrzywdzić Klanu Burzy!
<Jastrząb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz