Zabrał swojego ucznia poza obóz. Mieli pozbierać zioła.
Kacze Pióro wcześniej upewnił się jakich medykamentów zaczyna im brakować.
Zapasy ziół były ważne, wiedział o tym doskonale i dlatego musieli o nie
zadbać. Rudy kocur idąc ramię w ramię ze swoim uczniem, węszył i rozglądał się
w poszukiwaniu potrzebnych roślin.
— Kacze Pióro? Mam pytanie. — odezwał się Muchomorek, zwracając na siebie uwagę
mentora. Uczeń medyka położył zebrane zioła pod łapami, odwracając głowę w
stronę rudzielca. — Czy.. Czy potrafimy stwierdzić, czy ktoś został otruty, czy
umarł z powodu choroby, której nie udało nam się wykryć?
— W niektórych przypadkach jest to możliwe. Większość trujących roślin wywołuje
objawy, jak piana z pyska, skręcone z bólu ciało, przekrwione oczy. Jeśli masz
podejrzenie, że doszło do zatrucia, trzeba sprawdzić dokładnie ciało poszkodowanego.
Często mały szczegół może okazać się najbardziej istotny.
Wyznawał zasadę, że lepiej pytać niż błądzić. Dzielił się z Muchomorkiem swoją
rozległą medyczną wiedzą, żeby syn Króliczego Serca mógł w przyszłości stać się
dobrym medykiem, godnym następcą Kaczego Pióra. A nie głupim lisim bobkiem jak
Czarna Łapa. Osobiście Kaczorek wkładał dużo zaangażowania w szkolenie Muchomorzej
Łapy. Sam uczeń również poświęcał dużo uwagi swojemu treningowi. Kaczorek to
widział. Na początku ich szkolenia, Muchomorek nie umiał wymienić nawet podstawowych
ziół. Chociaż niezbyt często go chwalił, to jednak doceniał swojego wychowanka
i liczył na dalszą owocną współpracę.
————
Pamiętał swoją pierwszą chorobę. Był wtedy kocięciem. U
medyka spędził zaledwie dzień, choć dla niego dłużył się w nieskończoność, a
potem tata odprowadził go do żłobka. Teraz było inaczej. Kacze Pióro jako
dorosły kocur i do tego medyk, nie mógł liczyć na opiekę rodziców. Musiał sam
zadbać o swoje zdrowie. Jego przeziębienie rozwinęło się do tego stopnia, że
stracił siły na jakąkolwiek aktywność. Rudzielec zrezygnował z wybrania się po
zioła, zamiast tego kładąc się na posłaniu, połykając właściwe lekarstwo.
Najlepiej jeśli wyzdrowieje jak najszybciej.
Muchomorza Łapa długo nie wracał. Wyszedł z obozu wraz z początkiem dnia, jako
iż podzielili się obowiązkami. Kacze Pióro niespokojnie wpatrywał się w wejście
do legowisko medyka. Siedział na posłaniu z mchu, mrużąc oczy i uderzając
ogonem o ziemię. Muchomorek był punktualny, coś musiało się stać. Pociągnął
zasmarkanym nosem, wstając na równe łapy. Kilka dni kuracji zrobiło swoje i
czuł się znacznie lepiej, jednak dalej towarzyszyło mu kilka objawów
przeziębienia.
Właśnie wtedy do obozu wrócił patrol. Poruszenie, które zapanowało wśród
pobratymców, przyciągnęło oczywiście uwagę medyka. Patrol składający się z
Wrzościowego Cienia, Jabłkowej Bryzy i Złotego Wilka wciągnęli do jego
legowiska leżące bezwładnie ciało Muchomorzej Łapy. Na chwilę serce Kaczego
Pióra stanęło. Nie, to niemożliwe, on nie mógł odejść!
Zbliżył się błyskawicznie do ciała, od razu sprawdzając oddech ucznia. Żył. Był
nieprzytomny, poraniony, obolały, jednak jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
Kacze Pióro od razu przystąpił do leczenia. Postanowił najpierw oczyścić rany,
a dopiero potem podać lekarstwa i maści, żeby się goiły. Przyjrzał się
obrażeniom młodzika. Lewe oko miał zamknięte i czerwone od kropelek krwi.
Klanie Gwiazdy, żeby tylko z tego wyszedł!
— K-kacze P-pióro?
Cichutki i słaby głosik wyrwał go z chwilowego zajęcia. Kaczorek wbił uważny wzrok
w ślepię Muchomorka. Dostrzegł jego zdezorientowanie, ból, przerażenie, a może
nawet smutek, choć nie mógł być pewny.
— Wytłumaczysz mi się i to solidnie. Kto cię tak urządził na osty i ciernie? —
parsknął, siadając obok i dalej zajmując się uczniem. Muchomorza Łapa próbował
się podnieść, jednak łapa mentora skutecznie mu to uniemożliwiła. — Nie
wstawaj, musisz odpoczywać.
Niebieski spuścił głowę, zerkając na swoje łapki. Syknął cicho, gdy medyk
nałożył maść na jedno z jego obrażeń. Kaczorek raczej nie należał do
delikatnych medyków. Swoją pracę wykonywał sprawnie. Przy tym kocur cały czas
czekał na wyjaśnienia, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
— P-przepraszam.. przepraszam, przepraszam! — podniósł na uderzenie serca
wzrok, puszczając kocurowi przepraszające spojrzenie. — Zawiodłem cię.
— O czym ty miauczysz?
Muchomorza Łapa milczał zbyt długo. Kacze Pióro odchylił głowę, przyglądając mu
się bacznie. Nie rozumiał za co jego uczeń przeprasza. Co takiego się
wydarzyło, że wywołało w nim aż tak silne emocje? Zamierzał go o wszystko
wypytać i na pewno nie spocznie bez poznania odpowiedzi.
— Ja.. szukałem ziół i przypadkowo wszedłem na teren samotniczki. Chciałem
odejść, ale mi nie pozwoliła. — jego głos zadrżał.
Kaczorek westchnął. No cóż, na razie taka odpowiedź mu wystarczy.
— Już jesteś bezpieczny, Muchomorku. Jesteś bezpieczny.
————
Niebieskie ślepia wlepiały się w ciemniejące niebo. Wkrótce
zalśnią na nim pierwsze gwiazdy, natomiast blask księżyca ociepli obóz Klanu
Nocy. To będzie idealna noc. Kacze Pióro odetchnął zimowym powietrzem. Odwrócił
się, spoglądając na Muchomorka, sortującego ostatnie zioła tego sezonu. Kocurek
nie wiedział, co go dzisiaj czeka. Przez ciało Kaczorka przebiegł dreszcz
podekscytowania od koniuszka ogona po same uszy. Dzisiejszej nocy powinno
tradycyjnie odbyć się spotkanie medyków. Niestety trudna sytuacja na to nie
pozwoliła. Spotkania nie odbywały się, księżycowy kamień został rozdzielony,
Mroczna Puszcza zapuszczała swoje szpony coraz dalej. Sytuacja nie mogła jednak
dopuścić do tego, że Muchomorza Łapa nie otrzyma nowego imienia i rangi.
Właśnie dzisiaj Muchomorek miał zostać medykiem Klanu Nocy.
Ceremonia musiała być udana. Kaczorek czuł, że jest to winny swojemu uczniowi.
Niebieski kocur ciężko pracował, pomagał, mógł pochwalić się ogromną wiedzą w zakresie
medycznym. Jego umiejętności nie podlegały dyskusji. Muchomorek dorósł przez
księżyce swojego szkolenia. Stał się godnym następcą. Klan mógł na nim polegać
i raczej wszyscy oczekiwali, że wreszcie awansuje. Kacze Pióro uśmiechnął się
lekko. Nadszedł czas.
Krocząc w stronę ucznia, przypomniała mu się własna ceremonia. Odbywała się w
świętej jaskini, otrzymał sen od przodków, widział dumę w oczach Mglistego Snu.
Teraz miał sześćdziesiąt sześć księżyców, więc od tamtego wydarzenia upłynęło
naprawdę sporo czasu.
— Muchomorku. — zwrócił się do ucznia. Wyczuwając na sobie jego spojrzenie,
kontynuował. — Jesteś gotowy. Ten wieczór zapamiętasz na całe życie.
Muchomorza Łapa posłał mu zdziwione spojrzenie.
— Co się dzieje, Kacze Pióro? Na co jestem gotowy?
Rudy kocur odpowiedział tajemniczym spojrzeniem. Poprowadził ucznia do drugiej
części legowiska, gdzie leżał odłamek księżycowego kamienia. Leżał na starannie
przygotowanym podłożu otoczony kamieniami różnorodnej wielkości. Kacze Pióro
pochylił przed nim głowę okazując szacunek przodkom. Muchomorza Łapa zrobił to
samo, po czym wlepił zaskoczone spojrzenie w mentora.
— Czy to moje~
— Tak, to twoje mianowanie. Zasłużyłeś. Będziesz świetnym medykiem.
Promień światła księżyca oświetlił księżycowy kamień, nadając mu blasku przyciągającego
wzrok. Kacze Pióro wystąpił do przodu, stając naprzeciwko swojego wychowanka.
Skinął mu lekko głową dodając otuchy. Miał obawę, że Muchomorek nie otrzyma swojego
snu od przodków, ale liczył, że ceremonię i tak będzie wspominał z radością.
Przodkowie i klan mimo wszystko powitają go jako nowego medyka.
— Ja, Kacze Pióro, medyk Klanu Nocy, wzywam naszych przodków, by wejrzeli na
tego ucznia. Ciężko pracował, by nauczyć się zasad postępowania obowiązujących
medyków, a z waszą pomocą przez wiele księżyców będzie służyć klanowi. Muchomorza
Łapo, mój uczniu, czy przyrzekasz przestrzegać zasad postępowania
obowiązujących medyka, nie mieszać się w rywalizację między klanami i troszczyć
się jednakowo o wszystkie koty, nawet za cenę życia?
Oczy Kaczego Pióra lśniły, gdy wpatrywał się w ucznia, oczekując na jego obietnicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz