– To dla mnie? – zapytał, wskazując na przyturlany przez szylkretową kamyczek. Kotka kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła, wyglądając na zadowoloną. Muchomorek zamruczał cicho. Próba porozumienia się z nieśmiałym kocięciem pomogła mu zapomnieć o własnych rozterkach. – Dziękuję – wymruczał, biorąc otoczaka.
Czemu taka beztroska nie mogła trwać przez wieczność?
Czemu taka beztroska nie mogła trwać przez wieczność?
***
po zgro, przed rewolucją
po zgro, przed rewolucją
Muchomorza Łapa nie mógł tej nocy zmrużyć oka. Nie teraz, nie w momencie, gdy Klan go potrzebował, gdy Smutna Cisza stanowiła takie zagrożenie. To był jego obowiązek jako jedynego kota, który potrafił skonfrontować się z bolesną prawdą – był pewny, że przecież inni również muszą to widzieć, muszą zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Przecież… przecież nie mógł być jedyny, prawda? W końcu przyrzekał chronić Klan Nocy i chwalić Klan Gwiazdy, a Smutna Cisza (czy też jak powinien nazywać zdrajczynię – Konwaliowe Serce) burzyła spokój, zatruwając dusze innych swoim jadem.
Dla takiego potwora nie było miejsca nawet w najgłębszych otchłaniach Mrocznej Puszczy.
Wobec tego pilnowanie Smutnej Ciszy już nie było byle powinnością Muchomorzej Łapy, a obowiązkiem wykonywanym ku chwale wielkiego Klanu Gwiazdy.
Cykanie świerszczy niosło się po obozie Klanu Nocy. Niebieski kocur ziewnął przeciągle. Musiał w jakiś sposób odpędzić senność, by nie pozwolić Smutnej Ciszy uciec z obozu i ponownie zabawić się z jakimś samotnikiem (skąd wiedział, że kotka zamierzała to zrobić? Nie miał pojęcia, lecz miał silne, nieodparte przeczucie, że właśnie tak się stanie). Podniósł się i nieprzytomnym spojrzeniem rozejrzał się po okolicy. W okolicy legowiska uczniów zauważył niewielkie poruszenie, przez które podskoczył na równe łapy. Smutna Cisza…?
Nie. – potrząsnął głową, próbując się otrząsnąć. – To tylko córka Orzecha, Zanikająca Łapa.
Czy nie przejmował się tym zbyt mocno? Czy przesadzał, obwiniając za wszystko byłą medyczkę i podejrzewając ją o chęć zdrady? Prychnął cicho, odganiając te głupie myśli. Przecież czujność nie była niczym złym. Nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości. W końcu niepodważalne dowody – i słowa Potrójnego Kroku – bezdyskusyjnie wskazywały na winę Smutnej Ciszy.
Ponownie spojrzał w stronę Zanikającej Łapy. Kotka siedziała z ogonem owiniętym wokół łap, wpatrując się w nocne niebo. Czy również martwiła się o przyszłość Klanu Nocy? Niebieski zrobił kilka kroków w przód, jednak zatrzymał się szybko. Co, jeśli Smutna Cisza ucieknie z obozu, wykorzystując jego chwilę nieuwagi…? Potrząsnął głową, rozganiając zbierający się w nim strach. Przecież mógł patrolować obóz i sprzed legowiska uczniów, prawda? Próbując nie wydać z siebie żadnego dźwięku, zeskoczył z pniaka i stanął obok szylkretowej kotki.
– Czasami… zastanawiam się, jak wiele wymagają od nas nasi przodkowie – wymamrotał, podnosząc wzrok na gwiazdy. Zanikająca Łapa drgnęła i odwróciła się gwałtownie z paniką w oczach, dopiero zauważając obecność ucznia. – Jak myślisz, w jakim stopniu dobre intencje usprawiedliwiają złe czyny?
< Echo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz