- Przecież mam ciemniejszą sierść ode mnie – westchnął, dalej nie pojmując swej siostry.
Czarna naprawdę przekraczała granicę rozsądku, przez co trudno było mu zrozumieć co kieruje jej działaniami. To tyczyło się też jej machania pyskiem. Mogłaby dać sobie spokój, próbą zabłyśnięcia przed nim, bo wychodziło jej to z naprawdę marnym skutkiem.
- Tak, ale ja mam dużo światła w sobie, jestem zawsze wesoła i radosna! A ty masz wyraz pysku, jakby ktoś za kociaka zabrał ci ulubioną zabawkę, a twoje cierpienie miałoby się ciągnąć przez całe życie – mruknęła. – Ta biel może i nie rozświetli twojego wnętrza, ale chociaż będziesz milej wyglądał na zewnątrz!
Ledwo to powiedziała, a już nabrała w łapę tyle śniegu, ile tylko dała radę, po czym cisnęła w jego stronę.
Uchylił się w bok. Zabawa na poziomie kociaka. Byli już dorośli, a ta... nadal zachowywała się jakby utknęła na poziomie kijanki. A z tym całym światłem to dowaliła. Kto by się spodziewał, że Skalny Szczyt ma poczucie humoru.
- Nie - odpowiedział jej krótko zwięźle i na temat.
Siostrę wmurowało.
- Co nie? O tak! - dodała zaraz, nabierając na łapę ponownie śnieg.
- Nie - ostrzegł ją z lekkim warkotem.
Naprawdę nie miał czasu i chęci, aby zniżać się do jej poziomu. Tak jak lubił ją dręczyć i napawać się tą chwilą, kiedy na jej pysku wypływała złość, tak nie lubił oglądać jej radosnego uśmiechu, który zwiastował dla niego klęskę w postaci białego futra.
Nienawidził w niej tego.
Nienawidził całej otoczki, która nad nią wisiała. Jej śmiechu, radosnych iskierek w oczach.
Nienawidził jak grała mu na nerwach tak samo, jak on na jej.
Nienawidził, że umiała go przejrzeć, stawiać warunki i mieć na niego haka.
Nienawidził jej błysku w oczach, śniegu na sobie, gdy jej kulka dosięgła celu.
O tak.
Można by powiedzieć, że nienawiść w jego słowniku miała jednak inny wydźwięk.
Kiedy sam poirytowany do granic możliwości, nabierał na łapę śnieg, aby ta też się wybieliła.
Kiedy grymas niezadowolenia pojawił się na jego pysku, gdy ta uniknęła jego ciosu, a on zaczął knuć małą zemstę.
Skalny Szczyt miała szczęście, że w jego oczach nienawiść odbijała się echem bardziej pozytywnym niż negatywnym.
- Jak ja cię nienawidzę - fuknął do niej, kiedy ta rzuciła mu się na grzbiet, pozbawiając równowagi.
Upadł na biały puch, ciesząc się z grubego futra, które chroniło go przed mrozem.
- Przestań. Wiem, że mnie uwielbiasz - miauknęła roześmiana.
I musiał jej przyznać rację.
***
Jego uczeń oficjalnie został już wojownikiem i teraz miał masę wolnego czasu. Szwendał się i zajmował polowaniami, patrolami, nie mając na głowie rozgadanego ucznia, który wywija mu żartami na prawo i lewo.
Dzisiejszy dzień jednak był nieco inny, bo doskwierał mu ból gardła. Nie przejął się tym oczywiście, bo nie było to zbytnio kłopotliwe. Dopiero, gdy zaczął kasłać, a po obozie rozniosła się plotka o epidemii czerwonego kaszlu, zimny dreszcz przebiegł mu po grzbiecie.
Skalny Szczyt też kasłała.
I jak na złość szła na patrol!
- Zostajesz - Zagrodził jej drogę, wbijając w nią stanowczy wzrok.
- Nie. Idę - powiedziała, próbując go obejść.
Nie pozwolił jej na to.
- Kaszlesz! Słyszałem w nocy.
- To źle słyszałeś.
- Skało...
- Jastrząb...
- Idziesz do medyka. Już. - Złapał ją za ogon i zaczął ciągnąć w przeciwnym kierunku do wyjścia z obozu. Jeżeli byli chorzy, nie powinni bagatelizować swoich objawów... Jeszcze umrą...
A tego chciałby uniknąć.
Nagle zatrzymał się, a z jego gardła wydobył się okropny charkot. Puścił jej ogon i ze zgrozą ujrzał na nim krew. Jego krew.
No świetnie.
Jeżeli Skała miała lekkie przeziębienie, to teraz mogła już mieć pewność, że niedługo rozwinie się jej czerwony kaszel, po tym jak jej kochany brat, napluł jej na ogon krwią.
To brzmiało tak ironicznie i strasznie, że zaczął naprawdę martwić się o życie.
Swoje życie.
W te pędy pognał do legowiska medyka; do Potrójnego Kroku, zostawiając siostrę sam na sam z jej nowym problemem.
<Skało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz