Była późna noc, zdecydowanie nie pora o której taki kociak jak on mógłby nie spać. Niestety męczyły go objawy jakiegoś choróbska; kaszlał, czuł straszny ból gardła oraz raz po raz pociągał nosem.
Już kilka dni, albo tygodni nawet temu te objawy się pojawiły, lecz kociak stwierdził że jest silny i szybko mu przejdzie. Cóż, zdecydowanie nie należał do najmądrzejszych (choć zapewne przewyższał inteligencją parę kup futra z Klanu lub jego granic. No i brata, w końcu ten wór mysiego gnoju ma inteligencję na poziomie królika), a teraz mógł tego żałować.
Co zrobić więc? Było w końcu ciemno, wszyscy spali, no chyba że ktoś jeszcze miał taki problem jak on.
Kocur rozejrzał się po żłobku. Tylko Zmierzch miała jakiś niespokojny i chrapliwy oddech, lecz spała. Jak kamień.
W końcu mógł pójść do Jeżowej Ścieżki i Sierpówkowej Łapy... może nawet lepiej. Kocury na pewno znały się na tym i owym, medykami są w końcu.
Ale czy to warte? Czy naprawdę nie może już nie zawracać głowy zapewnie zamartwionym medykom?
Zdecydowanie tak.
Co jeśli zarazi tą zarazą jakiegoś innego kociaka? Kto wie, może ktoś będzie na niego za to zły? On byłby.
Oczywiście nie poderwał się od razu. Nie znasz Jałowka? Przeleżał parę minut na legowisku, aż zwlókł się, przeciągnął i wystartował wolno w stronę legowiska medyka. Kiedy stał pod nim, zadał sobie po raz kolejny owe pytanie "czy warto?", ale było już za późno. Zajrzał do Legowiska medyka. Spali smacznie sobie oba medycy. Już postawił pierwszy krok, ale usłyszał jakiś trzask. Z lekkiego strachu zjeżył futro i zaczął się rozglądać.
Z legowiska wojowników wyszedł Jałowcowy Świt.. znaczy, Kocięcy Móżdżek. Od razu próbował się gdzieś schować, widok samotnego kociaka nocą byłby z pewnością interesujący, lecz spojrzenie czekoladowego łaciatego już napotkało na swojej drodze Jałowka. Wojownik był też nieco zaskoczony obecnością kociaka.
– Nie powinieneś być w żłobku?
– A ty?
Cisza.
– Idę do medyka, powinieneś wracać do żłobka. – powiedział w końcu Kocięcy Móżdżek. W tym momencie kociak zakaszlał głośno, po tym się nieco płosząc.
'Jeśli ktoś się obudzi to nie wiem co zrobię!'
– Oh, faktycznie, ty też mógłbyś tam pójść.. Chodźmy.
Jałowek wszedł ostrożnie do legowiska medyka. Od razu zakaszlał. Ten ostry ziołowy zapach nie daje oddychać. Jak medycy to wytrzymują?
Jałowcowy Świt podszedł do Jeżowej Ścieżki, trącając go łapami. Jałowek, stojąc wciąż w progu, przyglądał się temu.
Jeżowa Ścieżka się obudził. Niebieskie oczy zabłyszczały w mroku legowiska medyków. Podniósł on leniwie głowę.
– Tak?
– Przychodzę tutaj wraz z Jałowkiem... – dał znak ogonem by kociak podszedł, co też maluch uczynił, wstrzymując oddech – ...mnie bardzo boli ta rana..
– A ja kaszlę i boli mnie gardło. – dokończył szary.
Jeżowa Ścieżka westchnął. Jałowek się mu nie dziwił, dwójka kotów w środku nocy idzie i go budzi. Patrzył z zaciekawieniem jak uzdrowiciel nakłada jakieś śmierdzące zioła na ranę Jałowcowego Świtu. Było to jednak nudne, więc szybko stracił zainteresowanie. Postanowił się w tym czasie rozejrzeć.
Na dużych liściach przy ścianach leżały przeróżne zioła. Barwne kwiaty, powyginane liście, granatowe jagody, nawet pajęczyny i inne śmieci. Dziwiło go, że niektóre koty się w tym odnajdywały i potrafiły powiedzieć "patrz! To wiewiórczy kwiat, idealny na katar!"; czy coś w tym stylu; widząc zwyczajnego czerwonego kwiatka.
– Jutro przyjdź do mnie abym zmienił opatrunek. – mruknął Jeżowa Ścieżka – Chodź Jałowek.
Młodziak przydreptał do niego, czekając na danie mu jakiegoś chwasta na chorobę, na którą zachorował. Jeżowa Ścieżka najpierw obejrzał go, później spytał o objawy, które kociak szybko wymienił.
– Myślę że to biały kaszel. – powiedział – nie martw się, nic strasznego. – Jeżowa Ścieżka zaczął szukać odpowiednich ziół.
Niedługo po tym przed Jałowkiem znalazła się niewielka kupka zielska.
Spojrzał się najpierw na nią, potem na medyka, ze wzrokiem jakby właśnie otrzymał surowy wyrok. 'Uhm.. za jakie grzechy...'
Najpierw niechętnie powąchał, później, widząc zniecierpliwienie medyka zjadł jedno. Jakieś listki, łodyżka, niebieskawe takie. Smaczne.. tak, to było smaczne. Czy inaczej, nie było złe. Może zioła nie są najgorsze?
Chwilę później przekonał się że nie. Kiedy przełknął ostatnie czuł się jakby zaraz cała treść jego żołądka miała wylądować na ziemi.
– Możesz już iść. – powiedział medyk. Kiedy Jałowek wyszedł z legowiska ze skwaszoną miną zauważył go Jałowiec.
'Jak można jeść te zioła, fuj!'
Wyleczeni: Jałowcowy Świt, Jałowek
<Jałowcowy Świcie? Możesz zrobić skipa>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz