Frustracja.
Tylko to czuła przez cały czas, odkąd matka uziemiła ją w żłobku na okres dwóch księżyców.
Z pewnością Skała olałaby to i złamała by ten zakaz, gdyby nie fakt, iż zaryzykowałaby opóźnieniem mianowania na ucznia. Jeśli dopuściłaby do tego, ześwirowałaby od dłuższego bycia zamkniętą w tych czterech ścianach, z dwójką kocurów, do których aktualnie czułą niechęć. Już teraz odchodziła od zdrowych zmysłów, a z każdym dniem było coraz gorzej.
Dopiero zaczęła zdawać sobie sprawę, iż Jastrząb celowo sprowokował ją do wspięcia się na to drzewo, byleby dopuściła się jakiegokolwiek głupiego czynu, który zirytowałby ich rodzicielkę. Niestety, udało mu się, a ona teraz ponosiła konsekwencję braku umiejętności nie wplątywania się w każde możliwe gówno.
Kłótnia z ojcem na temat jej tolerancji względem brata tylko dobiła jej chęć poczucia sprawiedliwości. Buras był na tyle sprytny, by zgrywać niewiniątko dosłownie wszędzie. Skała czuła jednak, iż jest coś nie tak. Nawet gdy myślała, że lubi swojego braciszka, to ten odwalał coś, powodując tylko pogorszenie jej wizerunku. Nie dbała co prawda o niego, ale była świadoma, że w oczach innych jest ona dręczycielką własnego brata, zapatrzoną z uwielbieniem w Płomień, która również nie miała zbyt dobrej opinii.
Dla czarnej była jednak wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, godna do naśladowania. Wiele by oddała, aby siedzieć teraz z nią, a nie z bratem. Nie mogła jednak poświęcić mianowania w takim celu. Za każdym razem, gdy spoglądała w wyjście, walczyła z chęcią opuszczenia tego miejsca. Nawet, jeśli wymsknęłaby się niepostrzeżenie, ten konfident zwany Jastrzębiem naskarżyłby na nią, byleby jak najbardziej ją udupić.
Biegała po całym żłobku, myśląc nad każdym, możliwie najdrobniejszym szczegółem, który uratuje ją z tej paskudnej sytuacji. Nie potrafiła jednak się skupić, bo zawsze napotykała spojrzenie zaciekawionego brata, co ją rozpraszało. Była zła, kłóciła się ciągle z nim i z ojcem, aż w końcu pod koniec dnia zasypiała zmęczona swoimi treningami.
Tylko to czuła przez cały czas, odkąd matka uziemiła ją w żłobku na okres dwóch księżyców.
Z pewnością Skała olałaby to i złamała by ten zakaz, gdyby nie fakt, iż zaryzykowałaby opóźnieniem mianowania na ucznia. Jeśli dopuściłaby do tego, ześwirowałaby od dłuższego bycia zamkniętą w tych czterech ścianach, z dwójką kocurów, do których aktualnie czułą niechęć. Już teraz odchodziła od zdrowych zmysłów, a z każdym dniem było coraz gorzej.
Dopiero zaczęła zdawać sobie sprawę, iż Jastrząb celowo sprowokował ją do wspięcia się na to drzewo, byleby dopuściła się jakiegokolwiek głupiego czynu, który zirytowałby ich rodzicielkę. Niestety, udało mu się, a ona teraz ponosiła konsekwencję braku umiejętności nie wplątywania się w każde możliwe gówno.
Kłótnia z ojcem na temat jej tolerancji względem brata tylko dobiła jej chęć poczucia sprawiedliwości. Buras był na tyle sprytny, by zgrywać niewiniątko dosłownie wszędzie. Skała czuła jednak, iż jest coś nie tak. Nawet gdy myślała, że lubi swojego braciszka, to ten odwalał coś, powodując tylko pogorszenie jej wizerunku. Nie dbała co prawda o niego, ale była świadoma, że w oczach innych jest ona dręczycielką własnego brata, zapatrzoną z uwielbieniem w Płomień, która również nie miała zbyt dobrej opinii.
Dla czarnej była jednak wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, godna do naśladowania. Wiele by oddała, aby siedzieć teraz z nią, a nie z bratem. Nie mogła jednak poświęcić mianowania w takim celu. Za każdym razem, gdy spoglądała w wyjście, walczyła z chęcią opuszczenia tego miejsca. Nawet, jeśli wymsknęłaby się niepostrzeżenie, ten konfident zwany Jastrzębiem naskarżyłby na nią, byleby jak najbardziej ją udupić.
Biegała po całym żłobku, myśląc nad każdym, możliwie najdrobniejszym szczegółem, który uratuje ją z tej paskudnej sytuacji. Nie potrafiła jednak się skupić, bo zawsze napotykała spojrzenie zaciekawionego brata, co ją rozpraszało. Była zła, kłóciła się ciągle z nim i z ojcem, aż w końcu pod koniec dnia zasypiała zmęczona swoimi treningami.
*********
Nad ranem zastała na swoim futrze… kamień. Była trochę niewyspana, więc nie do końca pojmowała, czy to się działo naprawdę, czy może wciąż śniła. Zrzuciła go z ciała i stanęła przy nim, chyląc głowę i obwąchując go. Wydawało jej się, iż czuła na tym zapach brata, ale nie była pewna. Pacnęła przedmiot łapą i wtedy dopiero dostrzegła na nim szramę. Skrzywiła się, kompletnie osłupiała, nie wiedząc, o co chodzi i czy jest to jakiś ukryty przekaz skierowany w jej stronę.
Słysząc ziew z drugiego końca żłobka, spojrzała na budzącego się brata. Od razu skierował na nią swe spojrzenie.
- Co to ma być? – mruknęła zirytowana, ale nie uzyskała odpowiedzi. Znowu sobie z nią pogrywał. – Ah… Jesteś… jesteś głupi! – rzuciła swoim standardowym tekstem. Była dosyć słaba w wymyślaniu nowych obelg, więc w pewnym momencie stała się po prostu monotonna ze swoimi wyzwiskami.
- Jesteś jak taka mrówka – oświadczył niespodziewanie, na co wręcz osłupiała.
- Że co proszę? Porównujesz mnie do jakiegoś małego paskudztwa, które łatwo zmiażdżyć?! Coś ci się chyba pomyliło, bo ja jestem silna! Ty prędzej jesteś taką głupią mrówką, którą da się zgnieść – zbulwersowała się, machając na boki ogonem ze złości.
- Mrówki są też pracowite – brat nie przejął się jej obrazą – A ty tak od rana do wieczora ciężko ćwiczysz – dodał.
- Owszem… ale… Co ty znowu kombinujesz? Nie dam ci się sprowokować. Nie wyjdę stąd – prychnęła, czując, że w tym wszystkim ukryty jest jakiś podstęp.
- Nawet nie zamierzałem. Wiesz, jak fenomenalne są mrówki? Zacznijmy od tego, że… - w tym momencie Jastrząb zaczął opowiadać jej o egzystencji tych małych stworzeń. Stała w osłupieniu, nie mając nawet dokąd uciec. Musiała słuchać jego nudnych historii, od których dosłownie zasypiała.
Słysząc ziew z drugiego końca żłobka, spojrzała na budzącego się brata. Od razu skierował na nią swe spojrzenie.
- Co to ma być? – mruknęła zirytowana, ale nie uzyskała odpowiedzi. Znowu sobie z nią pogrywał. – Ah… Jesteś… jesteś głupi! – rzuciła swoim standardowym tekstem. Była dosyć słaba w wymyślaniu nowych obelg, więc w pewnym momencie stała się po prostu monotonna ze swoimi wyzwiskami.
- Jesteś jak taka mrówka – oświadczył niespodziewanie, na co wręcz osłupiała.
- Że co proszę? Porównujesz mnie do jakiegoś małego paskudztwa, które łatwo zmiażdżyć?! Coś ci się chyba pomyliło, bo ja jestem silna! Ty prędzej jesteś taką głupią mrówką, którą da się zgnieść – zbulwersowała się, machając na boki ogonem ze złości.
- Mrówki są też pracowite – brat nie przejął się jej obrazą – A ty tak od rana do wieczora ciężko ćwiczysz – dodał.
- Owszem… ale… Co ty znowu kombinujesz? Nie dam ci się sprowokować. Nie wyjdę stąd – prychnęła, czując, że w tym wszystkim ukryty jest jakiś podstęp.
- Nawet nie zamierzałem. Wiesz, jak fenomenalne są mrówki? Zacznijmy od tego, że… - w tym momencie Jastrząb zaczął opowiadać jej o egzystencji tych małych stworzeń. Stała w osłupieniu, nie mając nawet dokąd uciec. Musiała słuchać jego nudnych historii, od których dosłownie zasypiała.
**********
Po mianowaniu na ucznia wręcz rozpierała ją energia i to bardziej niż zwykle. Z Jastrzębiem zostali przeniesieni do nowego legowiska. Nie było tam upierdliwych rodziców, którzy zawsze brali stronę jej brata, a jedynie banda ich rówieśników. Nie miała jednak czasu na polepszanie relacji z innymi, bo musiała intensywnie ćwiczyć. Teraz w końcu nie była ograniczona do biegania po małym żłobku, a mogła się wyszaleć na całym terenie obozowiska. Pod wieczór położyła się przy burym, który szykował się do snu.
- W końcu jesteśmy uczniami, to super, prawda? – rzuciła na start. Wiedząc, iż będą się teraz rzadziej widywać, poczuła potrzebę rozmowy z nim – Myślałam, że mój mentor to kocur, a okazał się być kotką, choć brzmi i pachnie jak samiec. Nie wiedziałam, że tak się da, ale liczy się tylko to, by był silny. I chyba jest, bo kiedyś trenował Płonącą Waśń, a ona jest super wojowniczką. Więc mając Pierzastą Mordkę za mentora, będę prawie równie super co ona! – machnęła z ekscytacji ogonem, rozgadując się – Śmieszne jest to, że twoja ma także na imię Jastrząb. Ciekawe, czy nie zanudzi się z tobą na śmierć. Poradzisz ty sobie w ogóle na treningach? W żłobku byłeś taki leniwy, że te twoje mięśnie to pewnie popsute są – stwierdziła, patrząc oczekująco na niego, w celu uzyskania odpowiedzi.
- W końcu jesteśmy uczniami, to super, prawda? – rzuciła na start. Wiedząc, iż będą się teraz rzadziej widywać, poczuła potrzebę rozmowy z nim – Myślałam, że mój mentor to kocur, a okazał się być kotką, choć brzmi i pachnie jak samiec. Nie wiedziałam, że tak się da, ale liczy się tylko to, by był silny. I chyba jest, bo kiedyś trenował Płonącą Waśń, a ona jest super wojowniczką. Więc mając Pierzastą Mordkę za mentora, będę prawie równie super co ona! – machnęła z ekscytacji ogonem, rozgadując się – Śmieszne jest to, że twoja ma także na imię Jastrząb. Ciekawe, czy nie zanudzi się z tobą na śmierć. Poradzisz ty sobie w ogóle na treningach? W żłobku byłeś taki leniwy, że te twoje mięśnie to pewnie popsute są – stwierdziła, patrząc oczekująco na niego, w celu uzyskania odpowiedzi.
<Jastrząb?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz