Po mianowaniu wysłuchał szczebiotów Sarniej Łapy, po czym padł jak długi, nie zważając na zafascynowane świeżym mięsem spojrzenia innych uczniaków. Była to jego pierwsza, dobrze przespana noc- wybrał miejsce spoczynku między Jabłkową, a Zbożową Łapą, przez co uniknął pokopania przez siostrę.
- Hej. Śpisz? - usłyszał stłumiony głos przyjaciółki nad uchem, po czym poczuł mocne uderzenie w bark-Muszę Ci jeszcze tyle pokazać!
- Śpię - burknął, po czym przewrócił się na lewy bok i zobaczył wlepione w niego, zielone ślepia Sarniej Łapy, po czym podniósł głowę, by spojrzeć na wyjście z legowiska. Na zewnątrz nadal panowała ciemność, jedynie za linią horyzontu pojawiała się już świecąca kula, barwiąc nieboskłon na pomarańczowy, różowy i czerwony
Kurkowa Łapa, mimo tego, że zawsze wstawał najwcześniej z rodzeństwa jednak nie na tyle, by doświadczyć takiego zjawiska, przez chwilę trwał z otwartą jadaczką, dopóki srebrna znów nie trąciła go łapą.
- Znam doskonałe miejsce do obserwacji- - powiedziała z wyraźną ekscytacją w głosie, spoglądając kątem oka na nadal trwającego w szoku rudego-Przychodzę tam co ranek i oglądam wschód...
- Nie myśl, że twój mentor się o tym nie dowie, Sarnia Łapo- usłyszeli pełen zadowolenia głos za plecami- To nie pierwszy raz jak odwalasz takie rzeczy i nie ostatni, jak mówię o tym Jesiotrowej Łusce.
Jak na komendę, odwrócili się i Kurkowa Łapa ujrzał naprawdę dużych rozmiarów, umięśnionego kota o burej, pręgowanej sierści i zielonych oczach. Znał go, nawet z najmłodszych lat, gdy ten przesiadywał w Żłobku, ale za nic nie był w stanie przypomnieć sobie jego imienia. Czyżby był to…
- Zbożowa Łapa - warknęła srebrna, mierząc kocura wściekłym spojrzeniem.
Tak, właśnie. Zbożowa Łapa. Z opowieści Jabłkowej Łapy wynikało, że był on całkiem miłym i pomocnym gościem, jednak Kurka miał wrażenie, że raczej nie polubi czarnego. Nigdy nie czuł sympatii do konfidentów, po za tym, spędzał on zdecydowanie za dużo czasu z liliowym.
Odwrócił się od kłócących się uczniów i ujrzał coś... pięknego. Białe futro, delikatnie rozwiewał wiatr, w oczach lśniła iskra czegoś tak pociągającego, że Kurka nie myśląc za wiele, od razu pogalopował w stronę tej prześlicznej, jakby wręcz mało realnej istoty.
- Jesteś piękna jak lotosu kwiat, ciebie wysławiać powinien cały ten świat - wymruczał, podchodząc bliżej zaskoczonej tą całą sytuacją Sowiej Łapy, niemal ocierając się o jej bok.
-Wypad od mojej siostry, gnoju! - usłyszał krzyk i nagle przed szylkretkę wyskoczyła wysoka, chuda kotka o czarnej sierści i wściekle przymrużonych, żółtych ślepiach. Krucza Łapa. Mimo tego, że znał ją tylko z widzenia, nieraz słyszał od Sarniej Łapy opowieści o uczennicy i jej niewyparzonym języku, jednak nie dowierzał, że przedstawicielka płci pięknej może w jakikolwiek sposób mu zaszkodzić. Roześmiał się, podchodząc kilka kroków w kierunku siostry jego nowej ukochanej.
- Doprawdy, sądzisz, że przestraszę się kogoś twojego pokroju? - powiedział, pogardliwym spojrzeniem omiatając wychudzoną figurę czarnej- Jedyne do nadajesz się i wszystkie białogłowy jak ty, to do rodzenia dzieci i siedzenia po kres swoich dni w kociarni, ot co.
Krucza Łapa syknęła i zanim zdążył się zorientować, skoczyła w jego kierunku. Przez chwilę widział jej czarną łapę z wyciągniętymi pazurami tuż przed oczyma, po czym ta cofnęła się, spoglądając na Kurkową łapę z niewinnym uśmieszkiem.
- Tylko tyle potrafisz?- zachichotał.
Wtedy to zobaczył. Na pazurach Kruczej Łapy lśniła krew.
Krzyknął i zaczął panicznie wycofywać się jak najdalej od Kruk zostawiając za sobą ścieżkę ze szkarłatnych kropel krwi.
Więc tak zakończy się jego przygoda, zwana życiem? Tyle panien uratował przed okrutnymi smokami, tyle demonów powalił jednym ciosem swej łapy... a teraz umiera, pokonany przez byle jaką kotkę?
Resztkami sił podniósł się z ziemi i wybiegł z legowiska, drąc się jak syrena alarmowa.
< Królicze Serce? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz