Obserwował starszego kociaka. Ten w końcu chyba to zauważył, bo wstał i ruszył w stronę kolegi, uśmiechając się przy tym radośnie.
- Cześć, jestem Pokrzywek! Chcesz się pobawić? - zaproponował.- Boli mne bsusek - miauknął ze smutkiem.
Nie miał zamiaru bawić się z tym mysim móżdżkiem. Turlanie mchu i chowanego było poniżej jego godności. Mógł jednak nieco inaczej się pobawić z kocurkiem skoro chciał.
- Och... A twoja mama wie? - zapytał.
Pokiwał mu łebkiem.
- Mosemy się pobawić jednak, ale w moją sabawe - zaproponował.
- A jaka to?
- W słusenie. Descyk jus mi słusył i mu się podobało.
- Super! To co mam zrobić? - wbił w niego oczekujące spojrzenie.
Hm... Teraz miał nad nim władze. Co by tu...
- Powiedz mojej siostse se Płomień jest na nią oblasona. Kazała psekasać.
Kocurek skinął łepkiem, po czym udał się wykonać zadanie.
Za chwilę rozległ się cudowny pisk Skały, kiedy zrozumiała w pełni ten przekaz.
***
- Uważaj, bo zaraz z tego podekscytowania nabawisz się sraczki - rzucił do kotki, która nie mogła usiedzieć w miejscu.
Od razu usłyszał odpowiedź, którą puścił mimo uszu. Widział już mamę i wujka, którzy szykowali się do mianowania.
- No dobrze. To już - miauknął Modrzewiowa Kora, ciesząc się, że w końcu przestanie być karmicielką pilnującą te dwa potworki.
- W końcu nie będę musiała z tobą tyle siedzieć - usłyszał głos siostry.
Przewrócił oczami. Jeszcze za nim zatęskni.
Całą trójką udali się przed zgromadzone koty. W jego ciele panowała burza. Ekscytacja rozpierała go na wszystkie strony. Kogo da mu wujek? No kogo? Jego wzrok spoczął na Borsuczym Kroku. Ta odwzajemniła chłodne spojrzenie, niczego nie zdradzając.
- Jastrzębiu, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika bedziesz nazywać się Jastrzębia Łapa. Twoim mentorem będzie Jastrzębi Podmuch. Mam nadzieję, że Jastrzębi Podmuch przekaże ci całą swoją wiedzę. - dalej już nie słuchał.
Odwrócił pyszczek w stronę zaskoczonej mentorki. Podeszła do niego i zetknęła się z nim nosem. Był już uczniem.
***
- A tu jest granica z Klanem Burzy - miauknęła.
Otasował wzrokiem pustą przestrzeń. Wrzosowiska były bardzo rozległę. Ciekawe ile kociąt zostaję porwanych przez sowy? Tu nie było dobrych kryjówek.
Po wycieczcę, wrócili do obozu. Tam od razu udał się do legowiska uczniów. Widział, że teraz będzie mieszkał z większą ilością osób. Dostrzegł Pokrzywka ze swoją siotrą. O! Może nawet nie będzie tak źle? Zapomniał o tym kocurku. Był w końcu zajęty zupełnie czym innym. Od razu skierował do niego swoje kroki.
- Cześć, Pokrzywowa Łapo. Chciałbyś pograć w grę?
- Jasne! Akurat mam czas, a co to za gra?
- Polega na tym, aby znaleźć w stosie ze zwierzyną najlepszą piszczkę. Jeżeli ci się uda, to znaczy, że masz dobry węch! Ja zawsze w to przegrywam - westchnął ze smutkiem w głosie.
- Jasne! Zaraz przyniosę! - miauknął uradowany i zniknął na zewnątrz.
Jastrzębia Łapa w tym czasie odnalazł jakiś wygodny mech i się na nim ułożył.
<Pokrzywku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz