Doceniała gest Szyszki, szczególnie że kocica wykonała go z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie chciała jej niczego narzucać, wychodząc z założenia, że każdy ma prawo do własnych poglądów. Gdyby tak się zastanowić, chyba właśnie dlatego wciąż czuła się Lisiakiem - łączyło ich poczucie wspólnoty w świadomości różnic i wzajemnej tolerancji dla nich. Nie zdążyła nawet podziękować liderce, bo ta zmieniła temat.
- Opowiesz mi więcej o swojej wędrówce? Czy to właśnie wtedy poznałaś swojego przyjaciela? Tego dla którego wymknęłaś się w środku nocy? - puściła kotce oczko. Iskra uśmiechnęła się szeroko. To wciąż była ta sama, roześmiana czarnulka. - Właśnie, jak u was? Są jakieś.... postępy? Opowiadaj! - zażądała z błyszczącymi ślepiami.
Niebo mogło runąć im wszystkim na głowę, a Szyszka dalej byłaby Szyszką i wymieniała plotki ze znajomymi. Za to ją uwielbiała. Roześmiała się.
- No dobrze, więc kiedy opuściłam bezpieczne tereny Klanu Lisa… - zaczęła, przyglądając się łobuzersko kocicy.
Szyszka trzepnęła ją lekko ogonem.
- O nie, nie wykręcisz się! Opowiadaj, jak wam się układa?
Zaśmiała się. Tak, zdecydowanie ją uwielbiała.
- Dobrze - miauknęła, uśmiechając się szeroko.
Liderka przewróciła oczami.
- A coś więcej?
- Bardzo dobrze - zaśmiała się, zasługując na kolejne trzepnięcie ogonem. - Nie wiem, co mam ci powiedzieć, Szyszko. Świetnie się rozumiemy, mamy wspólne zainteresowania i lubimy spędzać razem czas.
- To kiedy go poznam? - Tym razem to czarna uśmiechnęła się szeroko.
Iskra wyobraziła sobie minę zaskoczonego Jeżyka, kiedy następnym razem stanie przy rzece z liderką byłych Lisiaków u boku i parsknęła śmiechem.
- Jak będziesz miała szczęście, może wypatrzysz go gdy będzie zbierał zioła.
Szyszka spojrzała na nią zaskoczona.
- Zioła? Jest medykiem?
Wędrowniczka skinęła głową. W ślepiach liderki zalśniło coś na kształt współczucia.
- Czyli nici z kociaków - zażartowała, próbując rozładować atmosferę.
Iskra się uśmiechnęła.
- Nostalgia nie będzie narzekać - odparła żartobliwie. - Jakoś nigdy mi na nich nie zależało. Wystarczą mi tamte dwa mysie móżdżki - prychnęła, mając na myśli Kudłacza i Jedynkę. Kocur w końcu przestał być na nią obrażony za oddanie go “na wychowanie” Sokołowi. W porę - zdążył już zostać wojownikiem. Uśmiechnęła się do siebie, myślami wracając do Jeżyka. - Poznaliśmy się przypadkiem gdy pomagał medyczce szukać ziół i podszedł za blisko granicy. Nie wiem, ile mogliśmy mieć wtedy księżyców, ale pewnie niewiele.
Rozbawiona poruszyła wąsami. Pamiętała, jak uroczo zagubiony wtedy był. I jak bardzo nie dawała mu dojść do słowa.
<Szyszko? Kontynuujesz przesłuchanie? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz