- Cicha się z wami chętnie pobawi, tylko musicie być grzeczni. - Miauknęła liderka, po czym spojrzała na Cichą wzrokiem "teraz się nimi zajmuj skoro obudziłaś".
Szylkretka zmierzyła ją spojrzeniem mówiącym "Nie??", jednak stado czarnej było szybsze.
Natychmiast jej piękny ogon został zaatakowany przez kiełki, a łapy zmiażdżone futrzanymi tyłkami. Machnęła kitą, zrzucając z niej jedno z grubasów Szyszki. Ta chyba miała na imię Płomykówka, jeśli dobrze się orientowała.
Kotka nic sobie nie zrobiła z upadku. Ponownie podjęła próbę zeżarcia jej ogona, a Cicha lekko zdenerwowana odskoczyła o długość myszy. Płomykówka zaczęła ją gonić z uśmieszkiem na pyszczku.
A to wredna mała gnida!
Kiedy niebieska była zajęta córką Szyszki, syn czarnej wkroczył do akcji, wchodząc na jej łapę.
- Deń dobly!! - Miauknął Orzełek.
Cicha spojrzała na niego kątem oka, marszcząc gniewnie brwi.
Strząchnęła go, jednak kocurek machnął ogonkiem wesoło. Wstał, otrzepał się i przystąpił po raz kolejny do milutkiej zabawy z Cichą.
Jej nerwy powoli puszczały. Kolejne kociaki atakowały ją, a Szyszka tylko patrzyła. Ta menda!!
Szylkretka posłała liderce mordercze, wkurzone spojrzenie, by po chwili złapać za kark Płomykówkę, zdjąć ją mało delikatnie z siebie i upuścić na ziemię. Tak samo zrobiła z Orzełkiem i Daglezją.
Następnie, nim te zdążyły podnieść futrzaste dupy, uciekła przeklinając Szyszkę i jej kluskowatą armię. Nigdy więcej!!
~czasy teraźniejsze~
Cicha zaczęła kolejny bezczynny dzień użalania się nad swoim losem. Co prawda, nie żałowała wyjścia, ale było jej smutno, iż teraz jest wieziona u medyka. Nigdy by nie przypuszczała, że spotka zgraję lisów. Dodatkowo ta łapa...albo jej brak.
Cicha zaciskała zęby, kiedy Wschód przemywał rozległe rany jej ciele. Pieprzone lisy! Nie tak miało być, ona chciała tylko wolności! Dlaczego nie mogła jej sięgnąć?! Wszystko szło na przekór!
Wschód dał jej kolejną dawkę ziół, a srebrna zmarszczyła nos. Ile jeszcze? Jak długo będzie musiała jeść te obrzydliwe zioła, znosić szeptanie, które teraz nawet się nasiliło oraz patrzeć w pysk matce oraz rodzeństwu? Leszczyna mogła w kółko mówić, jaka była szczęśliwa, iż jej córka wróciła żywa, jednak Cicha wiedziała, że jest nią zawiedziona. Miała to w nosie. Pragnęła wolności, a teraz nie zdoła nawet przejść przez ogrodzenie.
Prychnęła pod nosem, jedząc mieszankę od medyka. Ohydna, zdawała się nic nie zmieniać w jej sytuacji. Była tu już parę dni, a nadal nie mogła chodzić. Po co jej te zioła, jeśli ich działanie było takie powolne? Nie mogły zacząć pracować w jej organizmie już?
Była zła też przez fakt, iż jej trening stoi w miejscu. Była coraz starsza, a nadal siedziała jako uczeń. Jabłko gdy ją widywał, patrzył się nieodgadnionym wzrokiem, jakby było mu przykro z powodu siostry, ale też uważał ją za głupią, bo złamała zakaz. Srebrna z kolei pragnęła tylko zasmakować wolności, poznać zewnętrzny świat. Będzie musiała nauczyć się funkcjonować z trzema łapami.
Machnęła nerwowo ogonem, zaraz czując ból w łapach. Odwróciła głowę w stronę wyjścia. Dostrzegła ciemne futro, ale nie podniosła wzroku, kiedy postać stanęła niedaleko niej.
<Szyszka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz