Błysk była przerażona. Tyle kotów. Wszędzie koty. Nieznajomy osobnik zaprowadził rodzeństwo do jakiegoś zgromadzenia, po czym wprowadził do mniejszego pomieszczenia, gdzie pachniało mlekiem. Czy oni chcą ich zjeść? Czy uprawiają jakieś rytuały i ten zapach jest częścią nich? Przerażona spojrzała po zaciekawionych pyszczkach. Było ich tak wiele. I gdzie jest tata? Gdzie on jest? Zostawił kociaki? Kocur przedstawił swoją siostrę. Raczej nie wyglądała ani nie zachowywała się na podejrzaną. Mimo to Błysk jej nie ufała. Nie ufała nikomu. Po chwili spojrzała na mówiącego do niej osobnika, który zaprowadził tu kocięta. Był miły. Tak samo, jak ta cała Rumiankowa Pręga. Błysk spojrzała, jak Szczawiowy Liść opuszcza kociarnię. Zostawia kociaki. Kolejny kot. No co się dzieje z tymi kotami? To jest bardzo dziwny dzień, a biała nie zapomni go nigdy. Spojrzała jeszcze raz na kotkę, która chyba chciała wzbudzić zaufanie u młodych. To było takie... bezsensowne... W końcu Błysk jej nigdy nie zaufa! Bała się, tak bardzo się bała. Nagle jej uszka zarejestrowały zaciekawione pomruki chyba innych małych przedstawicieli jej gatunku. Spojrzała w tamtym kierunku. Faktycznie były to kociaki. Inne kociaki. Przerażające i pełne ciekawości. Zamknęła oczka i starała się sobie wyobrazić dom. Razem z mamą i tatą i rodzeństwem... Nagle do jej ocząt naleciały łzy. Zawstydziła się. Szczególnie, jak jej oczy uchwyciły spojrzenia tych całych kociaków. Jej sierść zjeżyła się, a kotka nie wiedziała, co ma zrobić, żeby pozbyć się tego uczucia. Strachu. Niczym pchła czmychnęła w najdalszy kąt kociarni i zamierzała tam już pozostać. Nie ruszy się stąd, to będzie jej forteca. Zetknęła się plecami ze ścianą. Była bezpieczna. Chyba. Nikt od tylu jej nie dopadnie, a od przodu ma oczy. Zobaczy, gdy ktoś do niej będzie podchodził. Jej ogonek nerwowo drgał, a oczy z przerażeniem lustrowały okolicę.
Zima minęła. Było ciepło. Czasem nawet za ciepło. Błysk jednak spędziła swoje księżyce w kociarni, siedząc tylko sama. Nie rozmawiała z nikim, bo i nie mogła. Została jej już tylko jedna siostra w rodzinie i to taka, która jej nie lubiła. Życie kota naprawdę potrafiło być okrutne. Nie miała nikogo. Takie wrażenie posiadała. Nadal nie ufała niemal nikomu, a strach zżerał ją na każdym kroku. Nie wiedziała, co ona w ogóle tu robi. Wśród tych wszystkich dzielnych wojowników i uczniów, nie pasowała do nich. Właśnie siedziała na skraju legowiska uczniów. Powróciła ze swojego treningu z Bluszczowym Porankiem i nadal nie potrafiła odnaleźć się w obozie. Chyba wolała być poza nim. Na łonie natury, gdzie słychać ptaki, świerszcze i wiatr. To wszystko było takie magiczne, a w obozie było dużo przerażających kotów. Nie lubiła ich spojrzeń w jej kierunku, ale w końcu odkąd tutaj przybyła nie odezwała się słowem, jak jakaś dzikuska. W sumie nikt nie chciał z nią rozmawiać, a przecież ona sama nie podejdzie. Jeśli nawet ktoś by zapragnął i tak nie usłyszałby nic z pyszczka białej. Gdyby mogła, właśnie by przeklęła. Strzepnęła z irytacją uszami. Rozglądnęła się po otoczeniu i dostrzegła niedaleko siedzącego Szczawiowego Liścia. To on przyprowadził tutaj ją i jej rodzeństwo. Jednak jej brat zmarł na czerwony kaszel, którego teraz o zgrozo była epidemia. Dziwne czasy. Stwierdziła, że skoro i tak nie ma nic do zrobienia, podejdzie do wojownika. W końcu nie rozmawiała z nim przez okropnie długi czas, a to właśnie dzięki niemu tutaj się znalazła. Jak zechciała, tak też zrobiła. Po chwili była już przy liliowym. Nie mogła się odezwać, a nie wiedziała, co zrobić. Po prostu chciała z kimś spędzić czas. Potrzebowała kontaktu, którego miała bardzo mało, jak w ogóle takowy posiadała. Po prostu usiadła obok starszego i spojrzała na niego. Był chyba zamyślony, jednak zauważył przyjście Błyszczącej Łapy. Westchnęła i jej wzrok znów skierował się przed siebie.
***Gdy stała się uczniem***
Zima minęła. Było ciepło. Czasem nawet za ciepło. Błysk jednak spędziła swoje księżyce w kociarni, siedząc tylko sama. Nie rozmawiała z nikim, bo i nie mogła. Została jej już tylko jedna siostra w rodzinie i to taka, która jej nie lubiła. Życie kota naprawdę potrafiło być okrutne. Nie miała nikogo. Takie wrażenie posiadała. Nadal nie ufała niemal nikomu, a strach zżerał ją na każdym kroku. Nie wiedziała, co ona w ogóle tu robi. Wśród tych wszystkich dzielnych wojowników i uczniów, nie pasowała do nich. Właśnie siedziała na skraju legowiska uczniów. Powróciła ze swojego treningu z Bluszczowym Porankiem i nadal nie potrafiła odnaleźć się w obozie. Chyba wolała być poza nim. Na łonie natury, gdzie słychać ptaki, świerszcze i wiatr. To wszystko było takie magiczne, a w obozie było dużo przerażających kotów. Nie lubiła ich spojrzeń w jej kierunku, ale w końcu odkąd tutaj przybyła nie odezwała się słowem, jak jakaś dzikuska. W sumie nikt nie chciał z nią rozmawiać, a przecież ona sama nie podejdzie. Jeśli nawet ktoś by zapragnął i tak nie usłyszałby nic z pyszczka białej. Gdyby mogła, właśnie by przeklęła. Strzepnęła z irytacją uszami. Rozglądnęła się po otoczeniu i dostrzegła niedaleko siedzącego Szczawiowego Liścia. To on przyprowadził tutaj ją i jej rodzeństwo. Jednak jej brat zmarł na czerwony kaszel, którego teraz o zgrozo była epidemia. Dziwne czasy. Stwierdziła, że skoro i tak nie ma nic do zrobienia, podejdzie do wojownika. W końcu nie rozmawiała z nim przez okropnie długi czas, a to właśnie dzięki niemu tutaj się znalazła. Jak zechciała, tak też zrobiła. Po chwili była już przy liliowym. Nie mogła się odezwać, a nie wiedziała, co zrobić. Po prostu chciała z kimś spędzić czas. Potrzebowała kontaktu, którego miała bardzo mało, jak w ogóle takowy posiadała. Po prostu usiadła obok starszego i spojrzała na niego. Był chyba zamyślony, jednak zauważył przyjście Błyszczącej Łapy. Westchnęła i jej wzrok znów skierował się przed siebie.
<Szczawik? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz