– W nogi! – krzyknął, wystrzeliwując przed siebie. Koteczka niewiele myśląc zrobiła to samo. Wszystko, byleby nie wykład od mamy!
Zaczęli biec w stronę wyjścia. Na szczęście pan wielki kocur się w tym czasie przesunął i zrobił im przejście. Kiedy wystrzelił, zaczął mrugać przyzwyczajając oczy do światła. Ale było jasno! Na chwilę się zatrzymał, ale słysząc tupot łap mamy, poderwał się do biegu.
- Dajes, Losa! - wołał siostrę, która dreptała tuż za nim.
Musieli się ukryć! Rozejrzał się po obozie i odnalazł jakąś futrzastą, rudą kulę. Nie wiele myśląc, wpadł w to coś, zakrywając się jego futerkiem. Rosa spojrzała do góry, na pysk zdziwionego kocura, po czym również skryła się pomiędzy jego łapami. Haha! Tu ich mama nie znajdzie! Widział jak Berberysowa Bryza poddenerwowana rozgląda się po obozie, pytając napotkanie koty, czy ich nie widzieli.
- Berberys! - odezwała się ruda kula.
O nie! To, to był kot? To teraz wpadli! Mama słysząc swoje imię, zaczęła się zbliżać. Musieli uciec! Trącił Rosę ogonem, po czym wyskoczył z rudych kłaków, chcąc biec w inne miejsce. Niestety kula miała łapy i przygniotła go do ziemi, widząc co się święci.
- Dziękuję, Lisia Gwiazdo. Małe rozrabiaki - mówiąc chwyciła Zimorodka za kark, unosząc w powietrze.
Przez chwilę był zły na tego lisa, ale nie spodziewał się, że będzie latał! Wymachiwał łapkami, chcąc być wyżej i jeszcze wyżej. Mama machnęła ogonem na Rose, a ta posłusznie ruszyła za nią, mówiąc ciche "przepraszam" do kocura, w którym się skryli.
No i przygoda się skończyła. Bura od mamy ich nie ominęła. Mimo to, nie zniechęcił się i postanowił znów wyjść na zewnątrz.
***
Był wczesny poranek. Mama jeszcze spała. Wstał powoli na łapki i trącił Rosę, wybudzając ją ze snu.
- Cio? - ziewnęła.
- Idziemy na psygode. - ogłosił wskazując na wyjście.
Ta kiwnęła łepkiem i ruszyła zaspana za kocurkiem. Zimorodek bardzo się ucieszył, że siostra była chętna ponownie wyjść ze żłobka. Była super! Nie to co Meszek. Wystawił bratu język i pośpieszył się, aby mama nie zauważyła, że ponownie gdzieś wyszli.
Obóz powitał ich w szarawych barwach. Na niebie kłębiły się chmury, a z nieba coś spadało. Na początku zatrzymał się z szokiem, patrząc w niebo, ale zaraz otrzepał się i powoli wyszedł.
- Widzis to co ja? Cemu chmulki płacą?
<Roso?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz