1359 słów, miłego czytania bąbelki <3
Pointka ruszała ustami, jednak nic nie mówiła. Trwała przytulona do mojego boku, a deszcz moczył nasze futra.
- P-powinniśmy iść... – szepnęła, nie ruszając się jednak z miejsca. – Boli cię?
Byłem szczerze zaskoczony czułością oraz zmartwionym tonem kotki. Mimo, że nie powinienem, bo w końcu w każdym kocie tkwi cząstka dobra, tak jednak usłyszenie takiego tonu od Miodowej Łapy naprawdę było dla mnie...inne.
- Nie, nie boli - mruknąłem, zdobywając się na pokrzepiający uśmiech.
Tak naprawdę czułem palący ból, chciałem wrzeszczeć, łykając krople deszczu i marząc, by przyniosły mi jakąkolwiek ulgę. Zacisnąłem zęby, by nie pozwolić rozdzierającemu mnie od środka krzykowi wydostać się na zewnątrz. Jeszcze większe martwienie uczennicy mi nie pomoże.
- C-Chodźmy - szepnąłem cicho, odsuwając od siebie uczennicę.
Rozejrzałem się, by po chwili dostrzec pomiędzy leżącymi wszędzie gałęziami zajęczą norę. Powoli, znosząc promieniujący ból, skierowałem ku niej swoje kroki. Nosem węszyłem dookoła stwierdzając, iż możemy się w niej schować. Błotniste wejście oraz leżące dookoła liście dawały dobre zamaskowanie naszych zapachów.
Ostrożnie, zaciskając mocno zęby wszedłem do środka, czołgając się, aż nie trafiłem na szerszy korytarz, w którym mogłem z trudem, ale jednak odwrócić się. Widziałem jak Miodowa Łapa zaciska zęby, by nie narzekać na stan swojego futra. Powoli doczołgała się do mnie, cicho mamrocząc. Nadal pociągała nosem, poza tym widziałem jak drży.
- Przysuń się, zmieścimy się. - Zachęciłem ją.
Ostatnimi czasy ponownie zacząłem chudnąć. Może to wina wieku? Nie potrafiłem jednak utrzymać stałej, dobrej wagi, przez co uciekło mi trochę ciała. Bez problemu mogłem ścisnąć się wraz z uczennicą. Pointka po chwili wahania spełniła moje polecenie, a ja pozwoliłem, by wtuliła się w moje powoli siwiejące futro. Nadal była wstrząśnięta tym, co widziała.
- Już dobrze, żyję. - Zacząłem cicho, deszcz dudnił o ziemię, co dziwnie mnie uspokajało.
- Opowiem ci coś, dobrze? - mruknąłem. Pokiwała głową. - To było dawno temu. Moim mentorem też była liderka klanu burzy, Ciernista Gwiazda. Była taka mała i krucha, a jednak silna i bardzo mądra, co mi niesamowicie imponowało.
Pointka powoli przestawała drżeć. Deszcz też zdawał się słabnąć. Jeszcze tylko trochę, a wrócimy do obozu, a ja od razu pójdę się położyć.
- Ciągle zadawałem jej pytania, a ona odpowiadała. - Wróciłem myślami do burej zielonookiej, - Była i jest najbliższym mi kotem.
- A twoi rodzice? - Zapytała, patrząc przed siebie. Nadal trwała we mnie wtulona, uspokajając oddech. Miałem tylko nadzieję, że się nie pochoruje.
- Z moim ojcem nie spędzałem dużo czasu, ale był mi drogi. Mówię ci, był świetnym wojownikiem. - Odparłem. Ile to już księżyców minęło? Pięćdziesiąt? Jakieś sześćdziesiąt od śmierci mojej mentorki.
- Mamę miałem zastępczą. Moją biologiczną poznałem...a właściwie jej duszę, gdy odbierałem dziewięć żywotów. - Mówiłem dalej, uciekając do zacierających się powoli wspomnień. Jej cynamonowe, oplecione gwiazdami futro, oraz miłe oczy.
Miodowa Łapa milczała, no tak, tyle informacji, a wszystko wokół dziwnych dziewięciu żyć. Pewnie będzie potrzebować chwili by to przyswoić.
- Kiedy teraz leżałem martwy - wznowiłem swój monolog. - Spotkałem Ciernistą Gwiazdę, moją mentorkę. Powiedziała mi, że jest ze mnie dumna, wiesz?- Zapytałem żywo, czując jak moje zmęczone oczy świecą szczęściem.
- Jej widok mnie uspokoił, przytuliłem ją. Mimo, że nie było to takie prawdziwe...- Mruknąłem ciszej, kładąc pyszczek na łapach. - Nazwała cię panikarą, po czym wróciłem do życia.
- Panikarą? - Prychnęła przez łzy, zaśmiałem się cicho.
Przestało padać na tyle, byśmy mogli wrócić do obozu. Trochę to trwało przez moje bóle, jednak finalnie spocząłem na swoim legowisku. Przyszła do mnie Zajęcza Stopa, szylkretka podała mi mak na uśmierzenie bólu, o którym musiała jej wygadać Miodek. Ukrywając ulgę na widok nasion zlizałem je.
- Nieźle się załatwiłeś. - Mruknęła.
- Ta, ale sprawdzałem Miodową Łapę. - Odparłem zmęczony. - Jak myślisz, jakie imię będzie jej pasowało? Powinno być delikatne i przywodzące na myśl coś...puchatego, bo wiesz, ona taka jest.
- Pamiętam, kiedy ją przyniosłeś. Była podobna burza co dziś. - Wspomniała z uśmiechem medyczka.
- Oh, tak. Sporo się działo od wtedy - przyznałem jej.
Wyszła, a ja ułożyłem łeb na mchu. Póki nie zasnąłem wybierałem idealne imię dla Miodowej Łapy. Jutro oznajmię jej tę nowinę!
*Następny dzień, zgromadzenie*
Po względnym spokoju nie zostało nic. Wszystkie koty patrzyły zszokowane w niebo, nie widząc czy uciekać, czy może czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Klan Gwiazd zsyłał piorun za piorunem, czego nie robił od bardzo dawna. Czy to dlatego Ciernista Gwiazda kazała mi być silnym?
Cofnąłem się, widząc trzaskające smugi światła. W jednej chwili jakby nieznana nam siła wstąpiła w medyczkę Klanu Wilka, wyprostowała się, jej oczy wyglądały na przerażająco puste. Przemówiła głosem niepodobnym do żadnego normalnego, mrożący krew w żyłach, odbierający dech głos odezwał się.
- Oto kara od Klanu Gwiazdy za znieważenie i zlekceważenie świętego kodeksu wojownika i medyka. Wszyscy zostaniecie ukarani! - Wrzasnęła, a mnie zmroziło.
Czułem, jak moje łapy sztywnieją. Duch opuścił ciało medyczki, która padła jak nieżywa na ziemię. Koty zaczęły do niej podchodzić, szturchając nieruchome ciało.
Zawiał lodowaty wiatr, a gdy spojrzałem zatrwożony w niebo, dojrzałem ogromny, ciemny kształt, który powoli wsuwał się na miejsce słońca, przysłaniając jego życiodajny blask. Czułem, jak moja krew zastyga w żyłach, a w gardle zasycha. T-to niemożliwe! S-słońce...!
Klan Gwiazd zesłał kolejne pioruny ku pogrążonym w ciemności kotom. Wszyscy bez wyjątku przerazili się ich mocą. W jednej chwili uderzyło ogromne światło tuż za kamieniem, na którym stałem wraz z innymi liderami.
Zobaczyłem, jak moje ciało upada bezwładnie na ziemię. Zerknąłem w bok, dostrzegając w takim samym stanie pozostałych liderów. Nagle otoczył mnie ciemny pył, a oczy ujrzały polanę, na której spanikowane koty podbiegały do swoich przywódców. Widziałem przerażoną, krzyczącą do mnie Miodową Łapę.
- To kara - rozbrzmiał podobny głos, który przemówił przez ciało medyczki.
Jeden wdech. Tak słaby, jakby go nie było. Moja dusza wróciła do ciała, a ja zacząłem dławić się szkarłatną krwią, chcącą opuścić moje ciało. Wyplułem ją, brudząc futro oraz kamień liderów. Wychwytywałem podobne odgłosy po bokach, co mogło mówić o stanie pozostałych przywódców.
Kasłałem, nie mogąc złapać oddechu, a moje płuca jakby oplecione cierniem zaciskały się. Gardło paliło żywym ogniem, oczy wypełniły słone, lodowate łzy.
Słyszałem w tle spanikowane głosy wojowników jak i uczniów. Mógłbym przyrzec, iż usłyszałem głos Miodowej Łapy.
Zamrugałem, a moim oczom ukazał się wyostrzony, świadomy obraz. Miodowa Łapa stała nade mną, a za nią Narcyzowy Pył, który wzrokiem szukał Chabrowej Bryzy.
- Mokry! - Krzyknęła. - Wstawaj, idioto!
I znów go wyzwała...może to jakiś rodzaj wyrażania uczuć?
- Miodek...? - Szepnąłem słabo.
Dźwignąłem się na miękkich łapach, a ona wraz z wojownikiem posłali mi zmartwione, ale też przerażone spojrzenia.
- Kuleczko...chodźmy stąd - Narcyz próbował odciągnąć Miodek.
Ta jednak nie chciała iść. Uparta jak nikt inny, no tak.
- Idź...Idź z nim...Miodowa Łapo - zdążyłem powiedzieć słabo, nim salwa krwistego kaszlu nie przerwała mi.
Uczennica była przerażona, a ja kątem załzawionego oka dostrzegłem Jeżową Ścieżkę. Biegł ku mnie, odsyłając do obozu obydwa koty. Chabrowa Bryza kazała wszystkim wracać.
Czekoladowy pomógł mi stać, jednak nie mogłem. Runąłem na ziemię, a medyk zawołał po dwóch wojowników. Pomogli mu mnie wlec do obozu. Ugh, jakie to było żenujące! Przecież...przecież mogłem sam pójść! Niech nie robią ze mnie takiego słabego!
W obozie Jeżowa Ścieżka nałożył dziwną, oraz piekącą papkę na moje rany. Syczałem cicho, zaciskając zęby. To kolejne życie, które utraciłem. Dzień po dniu. Muszę zacząć uważać. Medyk podał mi tak znajome nasiona, by uśmierzyły mój ból.
- Kochany jesteś Jeżyku, wiesz? - Mruknąłem, czując jak mój organizm domaga się odpoczynku. - I taki odważny, zostałeś przy mnie.
Trąciłem go łapą w pyszczek, a ten zwrócił na mnie spojrzenie.
- To mój obowiązek jako medyka i przyjaciela. - Odparł.
- Jesteś taki poważny - mruknąłem wywracając oczami.
- Straciłeś jedno życie, Mokra Gwiazdo. Nie uważasz, że za szybko je tracisz? - Miauknął kocur, nakładając powoli kolejną papkę. - Przyniosę ci wody, gdybyś znowu pluł krwią. Trochę z nami posiedzisz.
Za szybko, huh? Teraz naprawdę mogłem przyznać, iż "życie ucieka spomiędzy palców jak piasek". Ile jeszcze? Mam wciąż sześć żyć jednak...jak długo mam cierpieć? Znosić ból klanowiczów, swoje problemy dusząc w środku? Mam powoli dość... Gdy tracę życie, ogarnia mnie przyjemna, kojąca ciemność, której tak pragnę...
- Nie potrzebujesz odpoczynku? - Zapytałem wpół świadomie. Powoli zasypiałem.
- Nie - odparł czekoladowy, nim nie odpłynąłem.
Śniłem o swoich wczesnych latach, bez żadnych problemów. Wydawało mi się też, iż Ciernista Gwiazda jakoś inaczej się do mnie uśmiechała...ha, ciekawe czy kiedykolwiek pomyślała, że jej uczeń tak jak ona zostanie liderem. Wtedy sam nie pomyślałem, jak skomplikowanymi drogami przyjdzie mi iść.
<Miodowa Łapo? Ładniutki odpis specjalnie dla ciebie uwu>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz