Deszcz padał, ale Narcyzowy Pył siedział z Orlikową Łapą na traktorze. W milczeniu obserwowali otoczenie. Szukali jedzenia, ciężko było wyszukać cokolwiek ze świadomością, iż porażka zwiastowała kolejny dzień głodówki dla całego klanu.
Biały uczeń wdychał powietrze, chcąc znaleźć chociaż jedno żywe stworzenie. Oczekiwał, z cierpliwością i spokojem. Żołądek sam domagał się posiłku. Błagał o niewielką ilość świeżego mięsa, bo wodna dieta nie zdołała zaspokoić potrzeb organizmu.
- Dlaczego nic nie mówisz? - zapytał się mentora. Narcyzowy Pył milczał, zbyt długo jak na niego.
- Myślę nad twoim nowym imieniem - stwierdził niebieski.
- Kolejna forma Orliczka? Na co tym razem wpadłeś, co? Orliczunio pysiunio? Cętkowany Orliczek? Orlikowa Cętka? Odkąd wyznałem jej miłość, ciągle mówisz o naszej dwójce - zaśmiał się uczeń. Rety, udzielał mu się humor egoistycznego kocura. Cztery księżyce spędzone razem odcisnęły pętno na biednym umyśle Orlikowej Łapy.
- Otóż nie. - Ogon żółtookiego drgnął finezyjnie, a na pysku wymalował się krzywy uśmiech. - Wymyślam ci imię wojownika, które może nadać ci Czapla Gwiazda. Gdybym był nim, zostałbyś Orlikową Marudą albo Orlikowym Rozkwitem... Czy tam Duchem. Chociaż... Po tym, jak wepchnąłem cię do rzeki z dwa księżyce temu, to Orlikowy Potok byłby idealnym nawiązaniem do tamtego momentu - miauknął z rozbawieniem mentor.
Orlikowa Łapa zdziwił się. Narcyzowy Pył raz na jakiś czas wspominał o mianowaniu białego, lecz zazwyczaj rozmowa schodziła na nieskończone komplementowanie, bądź głupie fantazjowanie. Tym razem niebieski mówił szczerze, bez grama sztucznego rozbawienia. Zdziwiło to ucznia. Musiał mieć jakiś powód do zachowania powagi.
- Z tych wszytkich opcji nie wybieram nic. Jestem Orliczek. Zapomniałeś? Na stare księżyce tracisz pamięć? - odpowiedział zaczepnie, aby nieco rozluźnić atmosferę.
Narcyzowy Pył pokręcił głową, śmiejąc się.
- Oj, Orliczku, Orliczku... Będę wspominał z tęsknotą nasze wspólnie spędzone chwile... A zresztą, co ja miauczę. Mam ci do przekazania ważne nowiny. Jutro będziesz mianowany na wojownika, Orlikowa Łapo - rzekł poważnie.
Zapadła cisza.
- Ty... Mowisz poważnie? Prawie się nabrałem. Dobrze odgrywasz rolę, Narcyzku - zaśmiał się, trącając opiekuna łapą w tułów. Naprawdę uwierzył Narcyzowi? Któż by pomyślał, że dojdzie kiedyś do takiej chwili. Pewna część jego duszy naiwnie ucieszyła się na myśl mianowania przed całym klanem.
- Orlik.... Eh, dawno nikt cię tak nie nazwał, kociaczku... Miałem udawać poważnego - gadał do siebie mentor. - Mój kochany Orliczek dorasta! - Niebieski pchnął z dzikiej radości swojego wychowanka, a ten z dzikim miauknięciem spadł z traktoru w błoto. - Zabiłem go! Nie! Jestem mordercą! Ej... Jestem mordercą? Tak! Zostanę zapamiętany przez Klan Burzy! I zostanę wygnany... I będę cierpiał i w końcu poderwę jakąś śliczną kicię - fantazjował. Czego innego spodziewać się po jego postaci?
Orlikowa Łapa wstał. Otrzepał się, a z sierści zleciały grudy błota. W takich chwilach tępił własne geny, że przekazały mu śnieżny kolor sierści. Może i funkcjonalny, gdy pada śnieg, lecz w obliczu kałuży i brudu... No cóż. Codzienne lizanie gwarantowane.
- Żyję, Narcyziku - skomentował z nutą drwiny. Widząc szczerą reakcję mentora, po raz pierwszy w pełni uwierzył jego słowom.
***
- Nie szarp się, muszę przygładzić ci futerko! - miauknęła niezadowolona Cętkowana Łapa, liżąc czoło Orlikowe Łapy. Dzieliła języki z białym od samego rana, by uczeń mógł wyglądać pożądnie.
- Ale... Już setny raz poprawiasz mi sierść na głowie... Frędzelki są nieuporządkowane. Zajmij się nimi - odpowiedział burej, podziwiając jej dbałość o każdy detal gęstego futra kocurka.
- Pamiętaj, aby mówić głośno. I w nocy milczeć. I nje zasnąć! - powtarzała w kółko Konwaliowa Łapa.
Obie kotki dowiedziały się o mianowaniu przyjaciela od razu po powrocie z ostatniego treningu Orlikowej Łapy. Ucieszyły się szczerze, słysząc o zaszczycie, którego dostąpił najmłodszy syn Koniczynki. Przystąpi do ceremonii szybciej niż starsze rodzeństwo, nie potrafił w to uwierzyć. Przecież Mniszkowa Łapa i Bluszczowa Łapa równie dobrze przykładały się do treningu. Jednak nie miał co spierać się z wolą Czaplej Gwiazdy. Tym bardziej, o ironio, czyściła go córka lidera, więc nie chciał wchodzić w głębsze dyskusje z przyszłym teściem.
- Już. Jesteś gotowy - powiedziała zadowolona z siebie Cętkowana Łapa, ocierając się o wybranka.
- W samą porę! Klan zaczął się zbierać. I nadchodzi Narcyzowy Pył - dodała Konwaliowa Łapa.
Do legowiska uczniów dotarł niebieski mentor.
- Orliczku! Wszyscy czekają! Dzisiaj jestem wyjątkowo bardziej dumny z ciebie niż z siebie, a to najprawdziwszy zaszczyt. - Puścił oczko do białego, a uczeń uśmiechnął się serdecznie.
Szedł ku Czaplej Gwieździe. Czekoladowy przyglądał się synowi Koniczynki i czekał na niego.
- Ja, Czapla Gwiazda, przywódca Klanu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam wam go jako kolejnego wojownika - zaczął mówić głośno i wyraźnie lider, gdy biały dotarł do niego. Cały Klan Burzy z uwagą czekał na usłyszenie imienia nowego wojownika. - Orlikowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Nadeszła ta chwila, na którą czekał od kocięcych księżyców. Upragniona, wyśniona, lecz trudna, bo nadeszło pożegnanie z łatwym życiem. Mentor czasami przemycał dodatkową porcję mięsa lub małego ptaka w ramach nagrody za dobry trening (ewentualnie trafny komplement). Od tej chwili będzie walczył dla klanu. Całego. Nie tylko dla siebie. Dodatkowo spotkanie z obcym kotem nie zakończy się spokojną rozmową, jak to miało miejsce z Brzoskwiniową Łapą i Śledziowym Futrem. Wywiąże się bitwa na śmierć i życie. Nje w ramach zabawy czy treningu.
Do tego dążył i przyszedł czas na zaakceptowanie takiego losu, od Klanu Gwiazd.
- Przysięgam - rzekł dumnie i pewnie, żeby dotarło to do każdego ucznia, wojownika i do branży medycznej. Ostatnie wypowiedziane słowo jako Orlikowa Łapa.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika Orlikowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Orlikowy Szept. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i zapał oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy - powiedział Czapla Gwiazda.
Nowe imię, nowy początek, nowe nadchodzącego przygody, wyrzeczenia i problemy. Spokojne dni spędzone w żłobku minęły bezpowrotnie, szkolenie zakończyło się. Dzisiaj narodził się kolejny wojownik.
- Orlikowy Szept! Orlikowy Szept. Orlikowy Szept! - skandował tłum, patrząc na białego. Niebieskooki wypatrywał znanych sobie pysków. Narcyzowy Pył ocierał wyimaginowaną łzę. Mokra Blizna uśmiechnął się serdecznie, wyglądał na zadowolonego mimo przemęczenia i obowiązków. Konwaliowa Łapa szepnęła coś do Cętkowanej Łapy i zaśmiały się serdecznie. Koniczynka stała z boku i miała łzy w oczach. Zapewne widziała w najmłodszym synu Ostrzenia, jak zawsze.
- Idź. Przed tobą ciężka noc. Powodzenia, Orliczku - powiedział cicho Czapla Gwiazda. No świetnie... Kolejny kot, który usłyszał ten pseudonim.
Orlikowy Szept udał się na granicę obozu. Usiadł i czekał.
Zapadła noc. Chłodna, wietrzna, lecz na szczęście bez deszczu. Kocur leżał nieruchomo, czuwając. Rozglądał się, a w ciemności majaczyły trawy, mniejsze rośliny i zwierzęta, prowadzące nocny tryb życia. Czując zapach zwierzyny łownej poczuł głód i mięśnie odruchowo napięły się, chciał podnieść się i udać na polowanie. Siłą woli powtrzymał się. Tej nocy chronił klan i nie mógł pozwolić sobie na błąd.
Poczuł ssanie w żołądku, kolejna doba bez posiłku. Przełknął ślinę na myśl o myszy. Potrząsnął łbem, w oczy zaglądało zmęczenie. Wysuwał pazury raz po raz, aby nie skupiać się na potęgującym się z minuty na minutę uczuciem wyczerpania. Nawet przeraźliwe zimny wiatr, smagający gęste futro Orlikowego Szeptu nie zdołało zmniejszyć pragnienia zamknięcia oczu i zaśnięcia.
Wytrzyma, musiał wytrzymać. Inaczej otrzymałby srogi łomot od Narcyzowego Pyłu. W sumie... Mentor stał się jego kolegą. Ciekawe, ile razy los pozwoli im pójść razem na patrol.
Pukał ogonem w ziemię, żeby znaleźć zajecie. Nasłuchiwał otoczenia, bo co po chwilę do jego uszu docierały nowe dźwięki.
Zza horyzontu wyłoniła się złota, słoneczna poświata. Światło przegnało ciemność, co oznaczało, że pierwsza noc białego jako wojownika powoli dobiegała ku końcowi. Orlikowy Szept patrzył z zachwytem na wschód. Dawno nie widział tak pięknego zjawiska. Jak tylko spotka się z przyjaciółkami, od razu opowie im o tym zdarzeniu.
- Orlikowy Szepcie! Możesz iść odpocząć - usłyszał czyiś głos. Spojrzał w tamtym kierunku. To Kwitnąca Polana wraz z Hiacyntową Cętką i Sikorkową Łapą zmierzali na poranny patrol.
No tak, przecież koty umieją mówić! Chcąc zapomnieć o zmęczeniu, całkowicie nie przyszła mu do głowy chęć odezwania się!
Poszedł do legowiska wojowników. W wejściu czekał na niego Narcyzowy Pył.
- Orliczku! Najdroższe moje maleństwo! - Niebieski otarł się o byłego ucznia. - Udało mi się zachować mysz z wieczornego polowania! Nie jest może świeża, ale nasyci cię - miauczał uradowany.
Orlikowy Szept bez głębszego namysłu zjadł martwego gryzonia. Smak mięsa, nieco już stęchłego, okazał się największym darem i nagrodą za całonocne czuwanie. Oblizał pysk, czując nasycenie. Po raz pierwszy od kilku dni.
- Czy... - Próbował przypomnieć sobie, jak wymawiać słowa. - Czy Cętkowana Łapa jeszcze śpi? - zapytał się niebieskiego.
- No, no, wojownik zakochany w uczennicy - zaśmiał się Narcyz. - Powinna jeszcze spać. Idź do niej. Nikomu nie powiem. To nasza tajemnica.
Biały udał się do legowiska uczniów. Zauważył burą, ciągle śniącą o miłych rzeczach. Podszedł do niej i polizał po uchu.
- Witaj... Wytrwałem - szepnął cicho. Położył się obok niej, zasypiając niemal natychmiastowo, a swój ogon oplótł delikatnie o jej tylną łapę. Nie dbał o to, czy będzie mu miękko, czy nie.
Jego serce nawiedził spokój, i tylko to się liczyło.
Biały uczeń wdychał powietrze, chcąc znaleźć chociaż jedno żywe stworzenie. Oczekiwał, z cierpliwością i spokojem. Żołądek sam domagał się posiłku. Błagał o niewielką ilość świeżego mięsa, bo wodna dieta nie zdołała zaspokoić potrzeb organizmu.
- Dlaczego nic nie mówisz? - zapytał się mentora. Narcyzowy Pył milczał, zbyt długo jak na niego.
- Myślę nad twoim nowym imieniem - stwierdził niebieski.
- Kolejna forma Orliczka? Na co tym razem wpadłeś, co? Orliczunio pysiunio? Cętkowany Orliczek? Orlikowa Cętka? Odkąd wyznałem jej miłość, ciągle mówisz o naszej dwójce - zaśmiał się uczeń. Rety, udzielał mu się humor egoistycznego kocura. Cztery księżyce spędzone razem odcisnęły pętno na biednym umyśle Orlikowej Łapy.
- Otóż nie. - Ogon żółtookiego drgnął finezyjnie, a na pysku wymalował się krzywy uśmiech. - Wymyślam ci imię wojownika, które może nadać ci Czapla Gwiazda. Gdybym był nim, zostałbyś Orlikową Marudą albo Orlikowym Rozkwitem... Czy tam Duchem. Chociaż... Po tym, jak wepchnąłem cię do rzeki z dwa księżyce temu, to Orlikowy Potok byłby idealnym nawiązaniem do tamtego momentu - miauknął z rozbawieniem mentor.
Orlikowa Łapa zdziwił się. Narcyzowy Pył raz na jakiś czas wspominał o mianowaniu białego, lecz zazwyczaj rozmowa schodziła na nieskończone komplementowanie, bądź głupie fantazjowanie. Tym razem niebieski mówił szczerze, bez grama sztucznego rozbawienia. Zdziwiło to ucznia. Musiał mieć jakiś powód do zachowania powagi.
- Z tych wszytkich opcji nie wybieram nic. Jestem Orliczek. Zapomniałeś? Na stare księżyce tracisz pamięć? - odpowiedział zaczepnie, aby nieco rozluźnić atmosferę.
Narcyzowy Pył pokręcił głową, śmiejąc się.
- Oj, Orliczku, Orliczku... Będę wspominał z tęsknotą nasze wspólnie spędzone chwile... A zresztą, co ja miauczę. Mam ci do przekazania ważne nowiny. Jutro będziesz mianowany na wojownika, Orlikowa Łapo - rzekł poważnie.
Zapadła cisza.
- Ty... Mowisz poważnie? Prawie się nabrałem. Dobrze odgrywasz rolę, Narcyzku - zaśmiał się, trącając opiekuna łapą w tułów. Naprawdę uwierzył Narcyzowi? Któż by pomyślał, że dojdzie kiedyś do takiej chwili. Pewna część jego duszy naiwnie ucieszyła się na myśl mianowania przed całym klanem.
- Orlik.... Eh, dawno nikt cię tak nie nazwał, kociaczku... Miałem udawać poważnego - gadał do siebie mentor. - Mój kochany Orliczek dorasta! - Niebieski pchnął z dzikiej radości swojego wychowanka, a ten z dzikim miauknięciem spadł z traktoru w błoto. - Zabiłem go! Nie! Jestem mordercą! Ej... Jestem mordercą? Tak! Zostanę zapamiętany przez Klan Burzy! I zostanę wygnany... I będę cierpiał i w końcu poderwę jakąś śliczną kicię - fantazjował. Czego innego spodziewać się po jego postaci?
Orlikowa Łapa wstał. Otrzepał się, a z sierści zleciały grudy błota. W takich chwilach tępił własne geny, że przekazały mu śnieżny kolor sierści. Może i funkcjonalny, gdy pada śnieg, lecz w obliczu kałuży i brudu... No cóż. Codzienne lizanie gwarantowane.
- Żyję, Narcyziku - skomentował z nutą drwiny. Widząc szczerą reakcję mentora, po raz pierwszy w pełni uwierzył jego słowom.
***
- Nie szarp się, muszę przygładzić ci futerko! - miauknęła niezadowolona Cętkowana Łapa, liżąc czoło Orlikowe Łapy. Dzieliła języki z białym od samego rana, by uczeń mógł wyglądać pożądnie.
- Ale... Już setny raz poprawiasz mi sierść na głowie... Frędzelki są nieuporządkowane. Zajmij się nimi - odpowiedział burej, podziwiając jej dbałość o każdy detal gęstego futra kocurka.
- Pamiętaj, aby mówić głośno. I w nocy milczeć. I nje zasnąć! - powtarzała w kółko Konwaliowa Łapa.
Obie kotki dowiedziały się o mianowaniu przyjaciela od razu po powrocie z ostatniego treningu Orlikowej Łapy. Ucieszyły się szczerze, słysząc o zaszczycie, którego dostąpił najmłodszy syn Koniczynki. Przystąpi do ceremonii szybciej niż starsze rodzeństwo, nie potrafił w to uwierzyć. Przecież Mniszkowa Łapa i Bluszczowa Łapa równie dobrze przykładały się do treningu. Jednak nie miał co spierać się z wolą Czaplej Gwiazdy. Tym bardziej, o ironio, czyściła go córka lidera, więc nie chciał wchodzić w głębsze dyskusje z przyszłym teściem.
- Już. Jesteś gotowy - powiedziała zadowolona z siebie Cętkowana Łapa, ocierając się o wybranka.
- W samą porę! Klan zaczął się zbierać. I nadchodzi Narcyzowy Pył - dodała Konwaliowa Łapa.
Do legowiska uczniów dotarł niebieski mentor.
- Orliczku! Wszyscy czekają! Dzisiaj jestem wyjątkowo bardziej dumny z ciebie niż z siebie, a to najprawdziwszy zaszczyt. - Puścił oczko do białego, a uczeń uśmiechnął się serdecznie.
Szedł ku Czaplej Gwieździe. Czekoladowy przyglądał się synowi Koniczynki i czekał na niego.
- Ja, Czapla Gwiazda, przywódca Klanu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam wam go jako kolejnego wojownika - zaczął mówić głośno i wyraźnie lider, gdy biały dotarł do niego. Cały Klan Burzy z uwagą czekał na usłyszenie imienia nowego wojownika. - Orlikowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Nadeszła ta chwila, na którą czekał od kocięcych księżyców. Upragniona, wyśniona, lecz trudna, bo nadeszło pożegnanie z łatwym życiem. Mentor czasami przemycał dodatkową porcję mięsa lub małego ptaka w ramach nagrody za dobry trening (ewentualnie trafny komplement). Od tej chwili będzie walczył dla klanu. Całego. Nie tylko dla siebie. Dodatkowo spotkanie z obcym kotem nie zakończy się spokojną rozmową, jak to miało miejsce z Brzoskwiniową Łapą i Śledziowym Futrem. Wywiąże się bitwa na śmierć i życie. Nje w ramach zabawy czy treningu.
Do tego dążył i przyszedł czas na zaakceptowanie takiego losu, od Klanu Gwiazd.
- Przysięgam - rzekł dumnie i pewnie, żeby dotarło to do każdego ucznia, wojownika i do branży medycznej. Ostatnie wypowiedziane słowo jako Orlikowa Łapa.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika Orlikowa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Orlikowy Szept. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i zapał oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy - powiedział Czapla Gwiazda.
Nowe imię, nowy początek, nowe nadchodzącego przygody, wyrzeczenia i problemy. Spokojne dni spędzone w żłobku minęły bezpowrotnie, szkolenie zakończyło się. Dzisiaj narodził się kolejny wojownik.
- Orlikowy Szept! Orlikowy Szept. Orlikowy Szept! - skandował tłum, patrząc na białego. Niebieskooki wypatrywał znanych sobie pysków. Narcyzowy Pył ocierał wyimaginowaną łzę. Mokra Blizna uśmiechnął się serdecznie, wyglądał na zadowolonego mimo przemęczenia i obowiązków. Konwaliowa Łapa szepnęła coś do Cętkowanej Łapy i zaśmiały się serdecznie. Koniczynka stała z boku i miała łzy w oczach. Zapewne widziała w najmłodszym synu Ostrzenia, jak zawsze.
- Idź. Przed tobą ciężka noc. Powodzenia, Orliczku - powiedział cicho Czapla Gwiazda. No świetnie... Kolejny kot, który usłyszał ten pseudonim.
Orlikowy Szept udał się na granicę obozu. Usiadł i czekał.
Zapadła noc. Chłodna, wietrzna, lecz na szczęście bez deszczu. Kocur leżał nieruchomo, czuwając. Rozglądał się, a w ciemności majaczyły trawy, mniejsze rośliny i zwierzęta, prowadzące nocny tryb życia. Czując zapach zwierzyny łownej poczuł głód i mięśnie odruchowo napięły się, chciał podnieść się i udać na polowanie. Siłą woli powtrzymał się. Tej nocy chronił klan i nie mógł pozwolić sobie na błąd.
Poczuł ssanie w żołądku, kolejna doba bez posiłku. Przełknął ślinę na myśl o myszy. Potrząsnął łbem, w oczy zaglądało zmęczenie. Wysuwał pazury raz po raz, aby nie skupiać się na potęgującym się z minuty na minutę uczuciem wyczerpania. Nawet przeraźliwe zimny wiatr, smagający gęste futro Orlikowego Szeptu nie zdołało zmniejszyć pragnienia zamknięcia oczu i zaśnięcia.
Wytrzyma, musiał wytrzymać. Inaczej otrzymałby srogi łomot od Narcyzowego Pyłu. W sumie... Mentor stał się jego kolegą. Ciekawe, ile razy los pozwoli im pójść razem na patrol.
Pukał ogonem w ziemię, żeby znaleźć zajecie. Nasłuchiwał otoczenia, bo co po chwilę do jego uszu docierały nowe dźwięki.
Zza horyzontu wyłoniła się złota, słoneczna poświata. Światło przegnało ciemność, co oznaczało, że pierwsza noc białego jako wojownika powoli dobiegała ku końcowi. Orlikowy Szept patrzył z zachwytem na wschód. Dawno nie widział tak pięknego zjawiska. Jak tylko spotka się z przyjaciółkami, od razu opowie im o tym zdarzeniu.
- Orlikowy Szepcie! Możesz iść odpocząć - usłyszał czyiś głos. Spojrzał w tamtym kierunku. To Kwitnąca Polana wraz z Hiacyntową Cętką i Sikorkową Łapą zmierzali na poranny patrol.
No tak, przecież koty umieją mówić! Chcąc zapomnieć o zmęczeniu, całkowicie nie przyszła mu do głowy chęć odezwania się!
Poszedł do legowiska wojowników. W wejściu czekał na niego Narcyzowy Pył.
- Orliczku! Najdroższe moje maleństwo! - Niebieski otarł się o byłego ucznia. - Udało mi się zachować mysz z wieczornego polowania! Nie jest może świeża, ale nasyci cię - miauczał uradowany.
Orlikowy Szept bez głębszego namysłu zjadł martwego gryzonia. Smak mięsa, nieco już stęchłego, okazał się największym darem i nagrodą za całonocne czuwanie. Oblizał pysk, czując nasycenie. Po raz pierwszy od kilku dni.
- Czy... - Próbował przypomnieć sobie, jak wymawiać słowa. - Czy Cętkowana Łapa jeszcze śpi? - zapytał się niebieskiego.
- No, no, wojownik zakochany w uczennicy - zaśmiał się Narcyz. - Powinna jeszcze spać. Idź do niej. Nikomu nie powiem. To nasza tajemnica.
Biały udał się do legowiska uczniów. Zauważył burą, ciągle śniącą o miłych rzeczach. Podszedł do niej i polizał po uchu.
- Witaj... Wytrwałem - szepnął cicho. Położył się obok niej, zasypiając niemal natychmiastowo, a swój ogon oplótł delikatnie o jej tylną łapę. Nie dbał o to, czy będzie mu miękko, czy nie.
Jego serce nawiedził spokój, i tylko to się liczyło.
Awww Orliczku mój kochany👏👏
OdpowiedzUsuńGratulacje, dla Orlikowego Szeptu!
OdpowiedzUsuńSzybko dorastają :``)
OdpowiedzUsuń