- Nie - mruknął gniewnie, spoglądając na znalezioną przez Wilcze Serce klifiaczkę. Skąd mógł wiedzieć, czy czasem nie jest szpiegiem klifiaków? Jeszcze tego potrzebował do szczęścia, Lisiej Gwiazdy wpadającego do klanu Wilka i mordującego każdego, jak leci, tylko dlatego, że pozwolił szpiegowi wejść do swojego domu.
Spojrzał na czarnego kocura, którego pysk nie zdradzał żadnych emocji prócz determinacji. Igła nie wiedział, co łączy go z tą kotką, jednakże zachowanie zastępcy było podejrzanie, a przynajmniej dla niego. Nigdy chyba nie widział go tak zdesperowanego, liliowy nadal jednak pozostawał nieugięty. Nie mógł, wręcz nie potrafił się zgodzić. Już sam zapach wroga przyprawiał go o mdłości, mimo iż koteczka wyglądała niewinnie, wręcz sprawiała wrażenie nieskalanej czystym złem pochodzącym od jej lidera. Może jednak powinien dać jej szansę?
Pokręcił szybko łbem, odganiając od siebie tę myśl. Nie. Nie. Nie. Choćby duch samego Błotnistej Gwiazdy miał go nawiedzać do śmierci - nie zrobi tego.
- Przecież widzi...
- Powiedziałem nie, Wilcze Serce! - podniósł głos. Wąsy zadrżały, sierść na karku niepokojąco się uniosła. Oddech pointa przyspieszył, sprawiając wrażenie, jakby ten był po ciężkim, długim biegu. Szanował go, był jego najlepszym przyjacielem, którego kochał jak rodzonego brata, zawsze starał się podjąć taką decyzję, by uwzględnić jego zdanie, teraz jednak zwyczajnie nie potrafił. Odwrócił się do nich tyłem, będąc gotowym wejść głębiej do swego legowiska. Zastrzygł jednak uszami, słysząc, jak Wilk wypuszcza z siebie niski pomruk.
- Przypomnij sobie, co ci powiedziała Gęsie Pióro, gdy dawała ci siódme życie? - syknął. Igła zatrzymał się w pół kroku, sprawiając wrażenie, jakby za kilka uderzeń serca miał stracić przytomność. Owszem, zwierzył mu się z ponownego spotkania ze swą zmarłą ukochaną oraz z tego, jaki dar wraz z życiem otrzymał od niej. Chęć niesienia pomocy innym, nieocenianie po pozorach i współczucie zdawały się teraz gwoździem do trumny, jakby odbierały jedyną drogę ucieczki.
Ściągnął uszy. Wyszczerzył kły. Odwrócił się nabuzowany.
- NIE MIESZAJ W TO GĘSIEGO PIÓRA, JAK ŚMIESZ? - mierzyli się lodowatymi spojrzeniami. Zarówno u Igły, jak i Wilczego sierść była postawiona na sztorc. Niskie pomruki uchodziły z ich gardeł, sprawiając wrażenie gotowości do bójki.
- Może zostać maksymalnie księżyc, jeśli coś odwali, ty będziesz za to odpowiedzialny - warknął w stronę przyjaciela, spoglądając z pogardą na cynamonkę. Nie ufał jej za grosz...
* * *
Słowa "A nie mówiłem" cisnęły mu się na pysk, gdy podczas deszczu przedzierał się wraz z czarnym kocurem w poszukiwaniu kotki. Podświadomie chciał dogryźć mu jeszcze bardziej, chociażby poprzez zawieszenie w funkcji, jednakże widząc jego ból delikatnie przebijający przez maskę zgryzoty i obojętność nie mógł. Zwyczajnie nie potrafił. Było mu żal przyjaciela. Codziennie widział, jak ten zajmuje się kotką, co prawda był zirytowany o to, że trening Leszczynka został chwilowo wstrzymany, jednakże starał się to zrozumieć. Jego i rozgoryczonego syna, któremu nie spodobał się fakt, że wujek poświęca całą swoją uwagę komuś innemu.
Westchnął cicho, czując, że jego futro już bardziej zmoczyć się nie może. Przymykał powieki, starając się zignorować wpadające do oczu krople deszczu. Czuł, że woda zmyła każdy, nawet najmniejszy trop, nie potrafił jednak powiedzieć tego na głos, czuł, że jego zastępca sam musi do tego dojść.
Igłę zastanawiało, dlaczego tak bardzo uczepił się tej małej, po obozie zaczęły już chodzić plotki, jakoby ta cała Pójdźka miała z nim romans, jednakże nie umiał w to uwierzyć. Kilka razy udało mu się wyłapać spojrzenie, które posyłał jej z daleka. Nie była to miłość, którą obdarza się partnerkę czy partnera, przypominało to bardziej desperacką próbę pokazania dziecku, że ma wsparcie w rodzicu... Jakoś tak... Świadomość, że klifiaczka mogłaby być jego córką, osiadła niczym pchła, nie pozwalając się odgonić. Jeśli była to prawda... Igła miał nadzieję, że mimo wszystko kocur nadal jest oddany tylko i wyłącznie klanowi wilka...
- Wracajmy, już za późno - zmęczony głos przebił się przez strugi deszczu. Cóż... Ta decyzja była nieunikniona, jednakże w jakimś stopniu sprawiła, że Igła poczuł jeszcze większy żal względem przyjaciela. Oparł łeb na jego barku, chcąc jakkolwiek okazać mu wsparcie, po czym powolnym krokiem ruszyli w stronę domu.
< Wilcze Serce? >
Co by Wilczy bez niego zrobił... :3
OdpowiedzUsuńJeden bez drugiego by se rady nie dał XD
Usuń