— Kazałeś Konopii odgryzć mój ogon?
Niemal zaksztusił się powietrzem. Że co? Konopia zrzuciła na niego całą winę? Zmierzył nieprzychylnym spojrzeniem koteczkę, dumnie stojącą obok przywódcy. Machnął ogonkiem. Nie pozwoli, żeby to jego spotkały konsekwencje. Bocian był sprytny, doskonale wiedział, że ponieważ był młodszy od szylkretki, może być tym samym lepiej traktowany. Kocurek zaczął układać w głowie plan.
— Konopia chciała mi pokazać, że jest bardzo odważna. — miauknął niewinnym głosikiem, spuszczając głowę, by spojrzeć na własne łapki. Gra została rozpoczęta, chociaż lidera będzie zapewne ciężej przekonać niż mamę. — O-ona j-już i tak jest dla m-mnie niemiła. Czasami m-mnie b-bije.
— Że co? — syknęła koteczka, rzucając mu twarde spojrzenie. — Cykasz się oberwać po wąsach?
Zjeżył białą sierść, jednak nie mogąc sobie teraz pozwolić na wyjście z równowagi. Musiał aktorsko odegrać rolę skrzywdzonego przez los kociaka.
— Widzi p-pan lider? — westchnął kocurek.
— Porozmawiam sobie z waszymi matkami.
Zimny głos przywódcy Klanu Lisa na chwilę sprawił, że koniuszek ogona Bociana poruszył się ze zdenerwowaniem. Kusiło go, żeby coś odpyskować, przy okazji pokazując, że ten staruch nie ma nad nim władzy. Poczekał aż Horyzont zniknie w żłobku, zanim podszedł bliżej Konopii.
— Jesteś z siebie zadowolony? — fuknęła.
— Cóż, przynajmniej dowiedziałem się, że nie jesteś dobra w polowaniu, lisi bobku. — wywrócił oczami. Zwierzyna by jej zwiała szybciej, niż krzyknął lider, gdy wbiła ząbki w jego ogon. — Widziałaś jak się ta wronia strawa zdenerwował? Zwykły staruch, któremu pozostały jedynie śmierdzące kleszcze w futrze.
Ogonem trącił bok koleżanki ze żłobka, pokazując jej, by poszła za nim. Kierując się powoli przed siebie, kocurek zastanawiał się nad kolejnym pomysłem na zabawę. Przyjrzał się ścianą przeszkadzającym w wyjściu z obozu. Odwrócił się tylko raz, by upewnić się, że Konopia podąża za nim. Córka Bazylii wyprzedziła go i teraz on szedł za nią.
— Możemy dokończyć naszą zabawę. — mruknął, nie czekając na odpowiedz koteczki, żeby już wymyślić kolejne wyzwanie. Ciekawe czy i tym razem zdecyduje się je podjąć. — Wyznasz miłość eee... Szakłakowi.
Nie znał jeszcze wszystkich imion, tym samym również nie kojarzył jak wygląda dany kot, wymyślił właściwie na szybko, żeby już mogli skupić się na czymś innym, niż myśleniu o konsekwencjach.
<Konopio? Nie zniszczyłam charakteru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz