— O-Odejdź — mruknął niemrawo Malinek.
Pigwa słysząc te słowa, zamarł. Dosłownie zamarł. Nigdy nie sądził, że kiedykolwiek coś takiego usłyszy, a co dopiero od buraska. Może i dlatego też go tak to zabolało. Zaczęły go zalewać różne czarne myśli.
W końcu co on sobie myślał pochodząc do Malinka?
Przecież wiadomo było, że nikt nie chce mieć do czynienia z takim złym omenem jak on. Był głupią mysią strawą, jeśli myślał, że będzie inaczej. Że będzie mógł kiedykolwiek zdobyć przyjaciół czy nawet spróbować się z kimś zaprzyjaźnić. Na jego dwukolorowy pyszczek wkrada się smutek. Ogonek opadł mu na dół, a sam odsunął się na bezpieczną odległość. Czując jak znienawidzona ciecz gromadzi mu się w ślipiach, siorbnął nosem, próbując powstrzymać łzy.
— P-przepraszam — mruknął cicho, prawie niesłyszalnie.
Czując rosnącą gule, wiedział, że nie wytrzyma długo. A nie mógł się popłakać przy największej beksalali. Tym bardziej, że ta beksalala prawdopodobnie nienawidziła go całym serduszkiem. Nie chciał mu dać tej chorej satysfakcji.
W końcu co on sobie myślał pochodząc do Malinka?
Przecież wiadomo było, że nikt nie chce mieć do czynienia z takim złym omenem jak on. Był głupią mysią strawą, jeśli myślał, że będzie inaczej. Że będzie mógł kiedykolwiek zdobyć przyjaciół czy nawet spróbować się z kimś zaprzyjaźnić. Na jego dwukolorowy pyszczek wkrada się smutek. Ogonek opadł mu na dół, a sam odsunął się na bezpieczną odległość. Czując jak znienawidzona ciecz gromadzi mu się w ślipiach, siorbnął nosem, próbując powstrzymać łzy.
— P-przepraszam — mruknął cicho, prawie niesłyszalnie.
Czując rosnącą gule, wiedział, że nie wytrzyma długo. A nie mógł się popłakać przy największej beksalali. Tym bardziej, że ta beksalala prawdopodobnie nienawidziła go całym serduszkiem. Nie chciał mu dać tej chorej satysfakcji.
— P-przed żłobkiem — wyznał Malinek nieoczekiwanie, podsuwając roślinkę kocurkowi. — T-to m-mlecz. Mo-możesz go s-sobie wziąć, j-jeśli chcesz — zaproponował burasek.
Pigwa spojrzał niepewnie a to na kwiatek, a to na Malinka. Nie chciał nic od niego dostawać z łaski. Miał ochotę tylko popłakać się i zapaść pod ziemie, a kocurkowi powiedzieć, żeby wypchał się tym kwiatkiem, bo on go nie chce. Jednakże mlecz był ładny. Jego śliczne malutkie płatki wydawały się być w kolorze plamek na oczach jego mamusi, a wyglądem przypominał kocurkowi słoneczko. Takie małe słoneczko na wyłączność. Tak zdecydowanie Pigwa chciał tego kwiatka. Dlatego też wziął roślinkę od buraska po czym czmychnął w popłochu, uciekając jak najdalej od brata Gruszki. W końcu jeśli ten zmieniłby zdanie nie byłoby za ciekawie. Gdy już znalazł się w bezpiecznej od tamtego odległości, usiadł i przytulając roślinkę do piersi, rozpłakał się. Zbyt długo wstrzymywane łzy skapywały mu po polikach, mocząc łapki i podarunek od Malinka. Wraz z łzami zaczęły wypływać z niego wszystkie żale.
Nie tak to miało wyjść, pomyślał.
Nie tak to zaplanował. Kocurek unosząc się coraz większym płaczem, zastanawiał się, czemu i dlaczego Malinek musiał go tak nienawidzić. Nie rozumiał co takie mu on kiedykolwiek zrobił i czemu musiał być dla niego taki niemiły. Przecież on tylko chciał zagadać i... może się zaprzyjaźnić. Ale nie, tamten musiał wszystko zepsuć, teraz już z nikim nigdy się nie zaprzyjaźni, na pewno!
Nie tak to miało wyjść, pomyślał.
Nie tak to zaplanował. Kocurek unosząc się coraz większym płaczem, zastanawiał się, czemu i dlaczego Malinek musiał go tak nienawidzić. Nie rozumiał co takie mu on kiedykolwiek zrobił i czemu musiał być dla niego taki niemiły. Przecież on tylko chciał zagadać i... może się zaprzyjaźnić. Ale nie, tamten musiał wszystko zepsuć, teraz już z nikim nigdy się nie zaprzyjaźni, na pewno!
* * *
Od tamtego wydarzenia minęło parę wschodów słońca, a Pigwa wciąż unikał Malinka jak tylko się dało. Nie chciał z nim rozmawiać, może nawet trochę się bał, ale do tego też się nie przyznawał. Za każdym razem gdy tylko na jego drodze pojawiał się buras, arlekin szybko brał łapy zapas i uciekał na druga stronę kociarni, po czym zanosił się płaczem. Nie dało się ukryć, że szybko te zachowania wzbudziły zainteresowanie u innych mieszkańców kociarni. Możliwe, że nawet pewien czekoladowy kocurek wysnuł plan pogodzenia tych dwóch rozemocjonowanych kulek.
— Co tak leżysz samotnie Pigwoo? — zapytał Jesionek, pochylając się nad maluchem. — A co to? — dopytał, wskazując na suchego badyla trzymanego przez arlekina.
Kocurek spojrzał na żałosną pozostałość po mleczu.
— T-to był kwiatek od Malinka, ale u-umarł — przyznał smutno, opuszczając łebek. — Nawet kwiatki mnie tak nie lubią, że wolą zdechnąć niż ze mną przebywać — mruknął cicho swoje przemyślenia Pigwa.
Jesionek zaskoczony pokręcił łeb.
— No co ty gadasz — odparł zdziwiony. — Kwiatki po prostu żyją krócej niż my, prawda Malinku? — zapytał siedzącego nieco dalej buraska.
<Malinku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz