- Nie umiem zbyt dobrze opowiadać - przyznała, dodatkowe kilka uderzeń serca wykorzystując na zastanowienie się, co kociak może już wiedzieć. Jeżeli nie pamiętał nazwy Klanu Gwiazdy, pomyślała, to raczej niewiele. - Ale mogę spróbować. Cóż, w lesie są cztery klany. Ja pochodzę z Klanu Burzy, a oprócz tego są jeszcze Klan Wilka, Klan Nocy i Klan Klifu. Każdy ma swoje własne terytorium, na którym poluje. Wszystkie mają też swoje obozy, w których mieszczą się legowiska. Zgaduję, że wasza stodoła jest czymś podobnym. Hmmm, co by tu jeszcze… A, każdy klanowy kot musi przestrzegać Kodeksu Wojownika.
- A co to ten Kodeks? - zapytał Owca z zaciekawieniem; w jego głosie zabrzmiała jednak nutka rezerwy, zapewne wywołana straszliwymi słowami „przestrzegać” i „musi”.
- Raczej ci się nie spodoba - kotka nie mogła powstrzymać uśmiechu. - To zbiór zasad, czyli chyba twój najgorszy wróg.
- To nie moja wina, że zasady są takie głupie! - zawołał zirytowany kocurek. - Najbardziej ta, że nie mogę wychodzić z tej starej stodoły. Dorośli wciąż ględzą o tym, jak to na zewnątrz jest niebezpiecznie, a od kiedy wyszedłem, nic mi się nie stało! Skoro oni mogą sobie chodzić, gdzie im się podoba, to dlaczego nie ja? Daję sobie ze wszystkim radę!
Słowa te zabrzmiały raczej śmiesznie w pyszczku kociaka, który był, gdzie był dlatego, że nie potrafił sam znaleźć drogi powrotnej do domu.
- Miałeś szczęście - miauknęła szylkretka. - Wolę nie myśleć, co by się stało, gdybyś się natknął na przykład na borsuka, albo na psa. Nawet wyszkolone dorosłe koty mogą nie dać im rady.
- To i tak bez sensu - burknął Owca, ale ucichł na chwilę, może próbując sobie wyobrazić tak straszne bestie.
W tym czasie Świetlisty Potok uniosła głowę i z niesmakiem zmierzyła wzrokiem pozycję prześwitującego przez korony drzew słońca. Doprawdy, jeżeli szybko nie znajdą tego całego Klanu Lisa, jej nieobecność w obozie wywoła nawet więcej pytań niż przyprowadzenie do niego obcego kociaka. Korzyść z samotnego odprowadzenia go do domu właśnie zaczynała zanikać, ale skoro już ruszyła z nim w drogę, rezygnacja z wędrówki była pomysłem mysiego móżdżku.
- I jak, odpocząłeś już? Możemy iść dalej? - spytała z niecierpliwą nadzieją, uprzedzając ewentualne kolejne pytania o leśne klany, jakiekolwiek by one nie były.
<Owca?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz