- No widzisz, dziękuję za informację. Mamy baaaardzo dużo do obgadania - oznajmiła przesłodzonym głośnikiem, lecz oczy mówiły co innego. - Ale nie tutaj. Dalej, chodź - dodała, ruszając do wyjścia z obozu.
Uśmiechnęła się zwycięsko, gdy uświadomiła sobie natychmiastowe przerażenie kocura i strach. Ten pędrak jeszcze pożałuje tego wszystkiego. Podczas drogi z trudem powstrzymała się, żeby nie wyciągnąć pazurów i nie doskoczyć mu do gardła. Jeszcze nie teraz. Musi wyciągnąć z niego naprawdę dużo potrzebnych faktów. Gdy będzie już po wszystkim, chętnie rozerwałaby go na strzępy, a powstrzymywała ją tylko łagodność Ciernistej Gwiazdy. Nigdy nie pomyślałaby, że mogłaby zostać matką. A, zwłaszcza że ojcem jej pociech będzie ten śmieć oraz że będzie ukrywać to wszystko przed swoim własnym, rodzinnym klanem. Ale co innego mogłaby teraz zrobić? Była zastępcą, jej ciąża już teraz osłabiła pobratymców, gdy często czuła skurcze i mdłości, do tego z nieco większym brzuchem nie była w stanie poruszać się tak sprawnie, jak kiedyś. Dochodził też fakt potrzeby udawania, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Musiała okłamać nawet ukochanego, rodzonego braciszka. Jeszcze mu powie. Ale nie teraz.
Zatrzymali się pod Czterema Siostrami. Usiadła, spoglądając uważnie na niego.
- No dobra, więc sam się idioto zdraciłeś - warknęła nagle. - Chociaż w sumie kto inny mógłby to być? Hm, ale może powiesz mi, chociaż, jak do tego doszło? - Nie obchodziło ją za bardzo, w jaki sposób cętkowany ogarnął, że zastępczyni jest w ciąży. Było jej to nawet na rękę, gdyż nie musiała informować go w ataku furii.
- J-Ja naprawdę nie wiem! - pisnął, a w jego ślepiach złość, strach i smutek mieszały się jednocześnie.
Wyciągnęła ostrzegawczo pazury. Nie miała zamiaru go na razie ranić, tylko zmusić do odpowiedzi.
- N-No, n-no... Miguniuniu, ja pierwszy zadawałem pytanie! - odparł, gapiąc się wciąż na nią.
- Jedno jest pewne - nikt nie dowie się, że te kocięta spłodził taki pędrak. A zwłaszcza one same - fuknęła, unosząc ogon z dumą, gdyż wiedziała, że trafiła w czuły punkt. - To teraz odpowiedz na moje pytanie.
- W-wtedy n-na p-polowaniu - wyjąkał, kładąc uszy po sobie z rozpaczy i wstydu. - J-Ja z-zabrałem k-kocimiętkę - westchnął ciężko, dodatkowo opuszczając swój pusty łeb.
- Czyli wszystko jasne - wysyczała. - Doprawdy, nie wiem, co ty sobie wyobrażasz, idioto. Te dzieci będą bezpiecznie wychowywane z dala od twojej oraz mojej obecności i żeby to było mi jasne, rozumiesz?
Powoli pokiwał głową. W powietrzu unosiła się cierpka woń strachu.
- Ty uświadamiasz sobie, co mi zrobiłeś?! Ile problemów na mnie zrzuciłeś?! Wiedziałam, od początku wiedziałam! Jesteś tylko jednym z tych żałosnych przedstawicieli płci niepięknej, który wykorzystuje kotki, lepsze zresztą od was, do spełnienia swoich żądz! Bo co innego dasz mi na swoją obronę? - Czuła, jak wściekłość wręcz wypala jej oczy. Nie, ona nie daruje mu takiej zbrodni. Nigdy, przenigdy. - Policzę się z tobą. Będę z uśmiechem na pysku zakopywać twoje kości. Obiecuję ci to!
<Lasek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz