- Dziękuję, że tak uważasz - miauknęła z radością. - Masz rację. Oni jeszcze kiedyś mnie zrozumieją. Klan da mi szansę. Tak... tak mi się wydaje. - Z lekkim przejęciem przejachała językiem po sierści.
- Oczywiście, że tak. Przyjdzie czas, kiedy będą sobie pluć w brodę za to, że cię tak nazywali - zamruczała.
Zaśmiała się cicho. To właśnie kochała w swojej przyjaciółce - potrafiła zachować powagę i zimną krew, a jednocześnie była zrozumiałą, miłą i zabawną kompanką. Po prostu kimś wyjątkowym, jedynym takim. Po stracie większości rodziny kocica praktycznie w ogóle zamknęła się na inne koty, lecz z silna więź z buraską przetrwała. Traktowała ją jak członka rodziny, teraz nie wyobrażała sobie życia bez niej. Była jej tyle wdzięczna... czy kiedyś będzie w stanie dać tyle samo od siebie. Westchnęła, napawając się towarzystwem.
- Dziękuję - powtórzyła ciepło. - Chyba możemy już wracać?
- Oczywiście, chyba, że potrzebujesz jeszcze czegoś - odpowiedziała.
Migoczące Niebo przecząco kiwnęła głową i obydwie ruszyły powolnym, spacerowym krokiem z powrotem w stronę obozu.
***
Długołapa leżała w legowisku wojowników, czując, jak bardzo jest spięta. Ostatnimi czasy nie czuła się najlepiej, lecz nie miała zamiaru iść tym do medyka. Tym bardziej, że miała już pewne podejrzenia, co może jej być a to pod żadnym pozorem nie mogło wyjść na światło dzienne. Był tylko jeden kot w klanie, na którego wsparcie mogła teraz liczyć. Liderka. Na samą myśl jej serce podchodziło do gardła. Tylko... kiedy mogło do tego dojść? Jeśli to było to, to kto mógł być sprawcą już podejrzewała, i miała ochotę rozerwać mu gardło, patrzeć, jak cierpi. Pokręciła łbem. Nie może od razu brać najgorszych scenariuszy.
W każdym razie, kocica od kilku dni miewała mdłości, bóle głowy i zdarzyło jej się wymiotować, a brzuch zdawał się powoli rosnąć mimo niewielkiej ilości spożywanych pokarmów. Może mogło wskazywać to na jakieś zatrucie pokarmowe, ale jej kojarzyło się tylko z tym jednym - z ciążą. Nie była w stanie wyobrazić sobie, jak miałaby wychowywać gromadkę kociaków, nie mówiąc o tym, że miałaby to robić teraz, gdy jest zastępcą. Przecież złamałaby tym święty Kodeks Wojownika! A co pomyślą inni? Znienawidzą ją jeszcze bardziej? Jeśli ten koszmar się ziści, będzie musiała po prostu koniecznie coś wymyślić.
Wstawiła łebek do legowiska przywódczyni. Siedziała tam, rozmawiając o czymś z Burzowym Sercem.
- Witaj, mogę?... - spytała, a gdy otrzymała twierdzące miauknięcie, wpakowała się do środka. - Przepraszam, Burzowe Serce, ale mam osobistą sprawę dla Ciernistej Gwiazdy, czy mógłbyś zostawić nas same?
- Oczywiście, Migoczące Niebo - odparł z szacunkiem i uśmiechem, a następnie odszedł.
- Co się stało, Migotko? - Pręgowana spojrzała na nią z troską, a tortie podeszła bliżej.
- J-Ja... j-ja... J-ja chyba j-jestem w c-ciąży - wyszeptała, czując, jak głos się jej łamie.
<Ciernik?>
Kocham ich relację w luj uwu
OdpowiedzUsuń