- Ej, paniusiu! - krzyknął Igiełka wstając i przyglądając się ze wkurzoną miną liliowej kotce. Ta jedynie zamrugała oczkami i popatrzyła na niego pytająco, uśmiechając się odpychająco. Point nie rozumiał, w jaki sposób czyjś uśmiech mógł być ładny - Dlaczego jesteście tacy szczęśliwi, a już moja matka i ten jej wyrzygany kłak ciągle się na siebie drą, albo nawet nie rozmawiają?
Wykrzyknął oburzony, tupiąc przy tym łapką i marszcząc gniewnie nosek. Gardenia przechyliła lekko główkę, jakby nie wierząc w to, co dzieciak Leśnego Strumienia właśnie mówi.
- Mówisz o Ostrokrzewiowym Liściu? - spytała spokojnie, kładąc łapkę na łapce i przyglądając się rozzłoszczonemu młokosowi. Igle jednak nie było do śmiechu, lynx nie miał ani trochę nastroju do żartów, a już na pewno nie do użerania się z tą pręgowaną pokraką.
- Ta. Jesteś tak głupia, że nie rozumiesz czy jak?
- Igła! - zaraz po wypowiedzeniu tych jakże niemiłych słów, dosłownie jak z pod ziemi za jego plecami wyrosła niebieska dymna kocica, która ani trochę nie wyglądała na zadowoloną ze słownictwa, jakim posługuje się jej dziecko - Co ja ci mówiłam o obrażaniu innych? - warknęła, gromiąc młodzika wzrokiem, jednak ten wytknął królowej język i odwrócił swoje cztery litery, dziarsko maszerując w stronę wyjścia z kociarni. W ostatniej jednak chwili strażniczka moralności, zwana też Spopieloną Paprocią, nadepnęła go na ogon, skutecznie uniemożliwiając dalsze ruszenie się w jakiekolwiek inne miejsce.
- Czy wszyscy w tym pożal się boże klanie są takimi kretynami, czy tylko wy? - skomentował głośno, na co wszystkie zebrane tu kocice, popatrzyły na niego karcącym wzrokiem. Jednakże potomek Borsuczej Gwiazdy nic sobie z tego nie zrobił i jedynie uniósł się dumą, siadając prosto jak struna, przy okazji unosząc dumnie główkę. Słyszał jednak jak jego rodzicielka płaszczy się przed tą idiotką.
- Gardenio, strasznie cię za niego przepraszam. Naprawdę, już nie wiem, co mam z nim zrobić - szepnęła kotka, liżąc starszą za uchem w geście przeproszenia.
< Gardeniowy Pyłku? >
- Mówisz o Ostrokrzewiowym Liściu? - spytała spokojnie, kładąc łapkę na łapce i przyglądając się rozzłoszczonemu młokosowi. Igle jednak nie było do śmiechu, lynx nie miał ani trochę nastroju do żartów, a już na pewno nie do użerania się z tą pręgowaną pokraką.
- Ta. Jesteś tak głupia, że nie rozumiesz czy jak?
- Igła! - zaraz po wypowiedzeniu tych jakże niemiłych słów, dosłownie jak z pod ziemi za jego plecami wyrosła niebieska dymna kocica, która ani trochę nie wyglądała na zadowoloną ze słownictwa, jakim posługuje się jej dziecko - Co ja ci mówiłam o obrażaniu innych? - warknęła, gromiąc młodzika wzrokiem, jednak ten wytknął królowej język i odwrócił swoje cztery litery, dziarsko maszerując w stronę wyjścia z kociarni. W ostatniej jednak chwili strażniczka moralności, zwana też Spopieloną Paprocią, nadepnęła go na ogon, skutecznie uniemożliwiając dalsze ruszenie się w jakiekolwiek inne miejsce.
- Czy wszyscy w tym pożal się boże klanie są takimi kretynami, czy tylko wy? - skomentował głośno, na co wszystkie zebrane tu kocice, popatrzyły na niego karcącym wzrokiem. Jednakże potomek Borsuczej Gwiazdy nic sobie z tego nie zrobił i jedynie uniósł się dumą, siadając prosto jak struna, przy okazji unosząc dumnie główkę. Słyszał jednak jak jego rodzicielka płaszczy się przed tą idiotką.
- Gardenio, strasznie cię za niego przepraszam. Naprawdę, już nie wiem, co mam z nim zrobić - szepnęła kotka, liżąc starszą za uchem w geście przeproszenia.
< Gardeniowy Pyłku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz