Obserwował młodego zająca nieświadomego zagrożenia, a przynajmniej jeszcze nie wiedzącego, że uczeń spróbuje go upolować. Pamiętał dobrze słowa mentora, który mu tłumaczył, jak dobrze złapać zająca. Niestety, większe powodzenie miały koty, które ze sobą współpracowały; jeden zaganiał gryzonia w miejsce, w którym stoi drugi kot, a ten miał za zadanie go schwytać i nie pozwolić, by uciekł do swojej norki.
Młody zając stanął sztywno, niuchając powietrze. Uczeń wstrzymał oddech, podchodząc jeszcze bliżej, ale na tyle, aby go nie wywęszył. Srebrnobiały kot zawahał się, przez chwilę zastanawiając się, czy skoczyć, czy od razu podbiec w jego stronę i spróbować szczęścia, chwytając za kark i szybko wtapiając zęby w szorstkie futro.
Kosaćcowa Łapa wybrał pierwszą opcję. Przygotował się do skoku, ale polowanie zakończyło się niespodziewanym niepowodzeniem. Coś spłoszyło młodego zająca, który uciekł chwilę potem w głąb zarośli. Kosaciec warknął bardzo ciche obelgi w stronę gryzonia i pobiegł za nim, mając nadzieję, że uda mu się z powrotem go wytropić. Niestety, nie udało mu się go znaleźć, a raczej nie udało mu się go schwytać, bo zauważył, jak zajęczy zadek schował się w norce. Niezadowolony, zastanawiał się, co mogło go zdradzić.
"Przecież słuchałem się Miodowej Kory, więc co poszło nie tak!?" — zirytował się tą myślą, idąc w stronę Ciernistego Drzewa. Nie wierzył w te bajeczki, jakie plotła mu jego matka. Drzewo jak każde drzewo, prawda? Nie mogło przecież sprowadzić na niego nieszczęścia, gdy przeskoczy jego korzenie w stronę rzeki, w końcu to nie zwierzę, a przesąd utworzony przez dziwne koty! Miał nadzieję, że to tylko przesądy... Nie prawda. Ale przecież już przeszedł koło drzewa dwa razy, więc czemu za drugim miałby być przeklęty?
Ale wolał się cofnąć na wszelki wypadek i pójść gdzie indziej… Nie chciał się narażać, w końcu wszystko może mieć w sobie ziarno prawdy. Szedł więc wzdłuż rzeki, prowadzącą do wodospadu u Klanu Klifu. Poczuł aż zapach dziwnego stworzenia… Chyba ptaka, ale nie był pewien. Może u nich były inne skrzydlate stworzenia? Może większe od drozdów, a nawet sów? Klan, tak bardzo się różnią tym wszystkim… Może kiedyś będzie mi dane zobaczyć I nauczyć się ich tradycji? Byłaby to dobra nauka! Może jutro poprosi Miodową Korę, aby mu powiedział, na co Klifiaki polują.
Doszedł do pięknej rzeki, a za nią rozpościerało się bagno z wielkim drzewem na terytorium Klanu Klifu. Czasami miał wrażenie, że iglaste drzewa Klanu Wilka nie będą jedynym lasem, jaki zobaczy w swoim życiu. Może znowu wybierze się na zgromadzenie, podczas którego będzie jaśniej i zobaczy piękno innych klanów? Byłoby to dobrym pomysłem, bo ostatnim razem widział jedynie ciemność, futra pobratymców i czuł ich smród.
— Oni się chyba nie kąpią, nawet w płytkiej wodzie! — skomentował swoje myśli Kosaćcowa Łapa z wytkniętym jęzorem z obrzydzenia, ale gdy już zobaczył swoje odbicie w czystej wodzie, uśmiechnął się I usiadł, przyglądając się swojemu jakże pięknemu, przystojnemu pyszczkowi. Cicho wyszeptał:
— Takiemu przystojniakowi nie oparłby się nikt! — Po czym dodał: — Może jako wojownik nie będę wiódł samotnego życia?
Przypatrywał się swojej wielkiej grzywie, ale nie patrzył się w swoje oczy. Według niego to one były jego wadą, tym, czego nie mógł ukryć, choć bardzo by się starał. Spojrzał się w znienawidzone miejsce na pysku i się skrzywił.
— Niby... Są to oczy mojej matki, ale lepiej by mi było z niebieskimi... Tak myślę. A może ze złotymi jak u mojego mentora? Hm... — zamyślił się, wpatrując się głęboko w odbicie na tafli wody. — A może... zielone?
Nie miał pojęcia, że ktoś na niego patrzył. A raczej, czuł na sobie wzrok, ale starał się go zignorować. Nie powinien zwracać zbyt dużej uwagi innym, bo kiedyś wejdą mu jeszcze bardziej na głowę! Ale zaczął czuć trochę inny odór kotów, który nie zwiastował raczej dobrych zamiarów. A może się jeszcze zdziwi…?
<Postrzępiona Łapo?>
[747 słów]
[przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz