— Gotowa córeczko? — usłyszałam głos mamy. Wyjrzałam zza żłobka i ujrzałam kotkę, a przy niej stała Skarabeusz. Kiwnęłam głową, nadal nie byłam pewna. Czy serio każdy kot przeszedł taką inicjację? Matka prowadziła mnie w kierunku wyjścia z obozu.
— Mamusiu, musimy? — jęknęłam. Szylkretowe futro musnęło mnie po moim. Po chyba oznaczało ''tak''. Kiedy wyszłam z obozu, czułam ciepły grunt pod łapami. Niepewnie stawiałam kroki po nasłonecznionej ziemi. Noc dopiero się zaczęła, a przede mną było jeszcze dużo czasu. Ciekawe jak inni to przechodzą, albo co się staje z kotem, który wrócił przed? Od razu jak przychodziło mi to na myśl, chciałam wracać do mamy! Z głębi lasu zaczęły dochodzić dziwne dźwięki.
— AAAA! — pisnęłam. Lis? Borsuk!! Sowa, stado złych Topaz kiedy się nie wyśpią? Uh, to nie była pora na myślenie o potworach! Prędko chciałam wskoczyć na drzewo, jednak zapomniałam, że moja skoczność nie jest doskonała. Jednak w mojej głowie ułożył się plan. Wysunęłam pazurki, zaczęłam niezgrabnie wspinać się na drzewo. Prędko wskoczyłam na gałąź i przytuliłam się do niej.
— Nie jestem tchórzem... Nie jestem tchórzem — wymamrotałam cicho. Powoli zaczęłam ześlizgiwać się z gałęzi.
— Tak, tak złam się jeszcze, ty drewno ty! — pisnęłam.
— Tak dopal mi jeszcze świecie! Ześlij mi tu ptaka, niech mnie porwie! — wymruczałam. Majaczyłam tak jeszcze przed dłuższy czas. Czasami inni widzą w tym problem, na przykład Miodek, przepraszam, Miód! Nie lubię jego zdrobnienia i ogólnie go nie lubię! Jest dziwny i odrażający! Według mnie nie wiem, jak inni z nim wytrzymują! Prawie spadłam, jednak szybko chwyciłam się łapą gałęzi.
— Czemu!!! Meh... Upadek będzie bolesny! — mruknęłam. Kiedy moja łapa nie wytrzymała, spadłam na ziemię, jak szyszka strącona przez wiatr. Nie wstawałam, wolałam tu leżeć. Ciekawe co by się stało, jakby ta gałąź się złamała. Zabiłaby mnie? Fascynujące... "Mmm, ale jestem śpiąca, chyba wstaje słońce! Nie, nie pójdę, ale to tak kusi. Ryś chcesz zostać uczniem, czy nie! Ale co z moją drzemką..." Myślałam. Zmrużyłam oczy i zamknęłam je. I tak przez dłuższą chwilę. Kiedy otworzyłam oczy, już świtało, o nie, czyli zaspałam!? Dobra, dobra czas wracać do domu. Pędziłam, gdzie pieprz rośnie i szukałam zapachu domu. Mhmm czuje zapach Skarabeusz!
***
Jakoś minął dzień, kiedy wróciłam. Jedyne, na co teraz liczyłam to mianowanie. A to nie potrwa długo, skoro wróciłam. Wyspana i rozgrzana przez legowisko wyszłam na polanę. Zgrabnie przeciągnęłam się i czekałam na "zwrot akcji"
— Od dziś będziesz zwana jako Rysia łapa! Uczennica klanu wilka. — powiedziała liderka. Uh trochę przyspieszyłam czas. Cóż i tak to był dobry dzień!
— Od dziś będziesz zwana jako Rysia łapa! Uczennica klanu wilka. — powiedziała liderka. Uh trochę przyspieszyłam czas. Cóż i tak to był dobry dzień!
[448 słów; wspinaczka na drzewo]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz