BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

05 listopada 2024

Od Pietruszkowej Łapy

 przeszłość, pora zielonych liści

Słońce zaszło za horyzont, a na jego miejscu pojawił się księżyc. Upał stopniowo zanikał, dając możliwość wyjścia z obozu. Koty wychodziły z legowisk i zbierały się przy Przyczajonej Kani, który wyznaczał ich na patrol. Starsi wyszli ze swojej szczeliny i przysiedli przed nią, czekając, aż jakiś uczeń przyniesie im jedzenie. Niestety, to nie byłam ja tym razem! Melodyjny Trel obiecała mi patrol! Zbliżyłam się delikatnie do grupy kotów, nastawiając uszy tak, by wyłapać swoje imię.
— I ostatni patrol, łowiecki. Wyruszy do Złotych Kłosów. Prowadzić go będzie Delikatna Bryza, a razem z nią pójdą: Melodyjny Trel, Gasnący Promyk, Mroźna Łapa i Pietruszkowa Łapa. Mam nadzieję, że ten czas będzie idealny na doszkolenie swoich uczniów, a świeże spojrzenie innych wojowników pomoże wam wyłapać błędy. — Miauknął kocur, spoglądając na Delikatną Bryzę. Jeszcze nie wiedziałam, o co mu chodziło. Czyżby szylkretowa kocica była najlepszą mentorką w klanie? Zamrugałam kilka razy i przyjrzałam się brązowemu kocurowi. Był już dość stary i wydawało mi się, że ktoś powinien go zastąpić, jednak Srokoszowa Gwiazda nadal trzymał wojownika na pozycji zastępcy. I nie dziwię się — kocur był dobrą prawą łapą, więc nie było potrzeby go zmieniać. Jego pyszczek był już siwy, ale zdawało się, że kiedyś i tak była na nim biała plamka. Przyczajona Kania chrząknął, machnął ogonem na pożegnanie i odszedł, rozmawiając z pozostałymi kotami w klanie.
— Idziemy! — Zawołała Delikatna Bryza, po czym wyszła z jaskini. Cały patrol ruszył za nią, a ja za nimi. Widziałam Mroźną Łapę, z którym chciałam zamienić parę słów, jednak uniemożliwiła mi to moja mentorka.
— Pietruszkowa Łapo, porozmawiaj z Delikatną Bryzą i Gasnącym Promykiem. Mimo, że jestem twoją mentorką, warto, by również inni zobaczyli, co potrafisz. — Miauknęła jasna kocica i uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech. Melodyjny Trel była dla mnie bardzo dobra. Pomimo tego, że rzadko mówiła o czymś więcej niż o treningach, wyczuwałam, że mam w niej wsparcie. Nie porzuciła mnie mimo mojej choroby. Nie spisała mnie na straty. Dalej chce mnie szkolić! Była dla mnie trochę jak mama, której nigdy nie miałam. Otarłam się o jej bok.
— Jasne! Zadam im tyle pytań, że aż im się znudzi! — Odparłam pewna siebie, po czym zrównałam się krokiem z Delikatną Bryzą. Wojowniczka na początku nie zwracała na mnie uwagi, ale im dłużej się w nią wpatrywałam, tym bardziej wydawała się zmieszana. W końcu jednak zerknęła na mnie.
— Gapisz się na mnie. — Stwierdziła lekko zdziwiona kotka. Oczka aż mi się zaświeciły. Wybiegłam o dwa kroki do przodu, aby ją zatrzymać. A tym samym patrol.
— Co robisz? Musimy iść dalej! — Mruknęła wojowniczka, ale wtedy Mroźna Łapa wskoczył w krzewy, a za nim jego mentorka.
Coś znaleźli! Jednak ja całkowicie skupiłam się na szylkretowej kocicy. W tym czasie Melodyjny Trel przysiadła.
— Chcesz zobaczyć, jak sobie radzę? Chcę nauczyć się czegoś od ciebie i Gasnącego Promyka, skoro mam taką możliwość! — Podskoczyłam lekko do góry, czekając, aż starsza kotka odpowie. Delikatna Bryza chwilę patrzyła w moje oczy, a potem zerknęła na moją mentorkę, która jedynie zaśmiała się pod nosem. Szylkretka westchnęła i uśmiechnęła się, po czym przyjęła pozycję do zabawy. Przód ciała schyliła do ziemi, a tylną część wypięła do góry.
— Zobaczymy, co potrafisz, patrząc na walkę! — Miauknęła wyzywająco, po czym podeszła bliżej mnie, machając ogonem na boki. Tak, nauka walki! Będę mogła zmierzyć się z wojownikiem! Melodyjny Trel nieraz wspominała, że w praktyce najlepiej się nauczyć i wyłapać możliwe błędy. Uśmiechnęłam się pewnie, po czym również przyjęłam podobną pozycję do wojowniczki.
Delikatna Bryza skoczyła nagle w moim kierunku, powalając mnie na ziemię. Szybko przecisnęłam się pod jej brzuchem i przedzierając przez jej gęsty ogon, wydostałam się na poszycie lasu. Zwinnie odwróciłam się w jej kierunku i skoczyłam na jej tylną łapę. Wojowniczka obróciła się tak szybko i z taką mocą, że musiałam ją puścić i upadłam na ziemię. Delikatna Bryza kilkoma susami znalazła się nade mną i chwyciła mnie za kark. Podniosła mnie lekko do góry i podrzuciła. Przez parę chwil byłam w szoku, jednak szybko uspokoiłam oddech. „To tak, jakbyś spadała z drzewa!” — Pomyślałam i odwróciłam się, lądując na czterech łapach. Nie zastanawiając się długo, pognałam w stronę wojowniczki. Ta jednak z łatwością odskoczyła i przyszpiliła mnie do ziemi. Nie mogłam się już ruszyć. Pomimo prób, nie mogłam się uwolnić. W końcu szylkretowa kotka zeszła ze mnie. Walka z nią była dużo trudniejsza niż z Melodyjnym Trelem, która była delikatna i miała krótkie łapki. Delikatna Bryza nie zważała na mój wiek, atakowała tak, by mnie pokonać.
— Nie myślisz nad atakiem. Twoje wygrzebanie się spode mnie było kreatywne, fakt, ale nie myślisz o konsekwencjach! Atakujesz tylne łapy, gdy ja z łatwością mogłabym cię kopnąć lub ugryźć. Twoje ataki są nieprzemyślane. Atakujesz mnie, mimo iż ja już byłam gotowa na twój atak. Łatwo przewidzieć, co zrobisz. Wykorzystuj teren. Myśl inaczej niż inni. Nie daj przewidzieć swojego ruchu. Skupiasz się na swoich pozycjach, ale nie patrzysz na to, jak jest ułożony drugi kot. Jeszcze raz. — Miauknęła i znów ustawiła się, gotowa do obrony. Stałam w szoku. Wszystko, co mówiła kotka, było chyba prawdą, no ale ona wiedziała lepiej. Wydawało mi się, że dobrze atakuję. Mimo to zostałam pochwalona! Ale tylko raz. Zła pozycja? Zbyt przewidywalna? No dobrze, teraz zrobię to lepiej!
Stanęłam gotowa, by zaatakować Delikatną Bryzę. Spojrzałam na to, jak ona jest ustawiona. Była lekko ugięta na łapach, widać było, że jej pozycja jest mocna i przewrócenie jej byłoby zbędne… nagle, w ciągu kilku sekund, wszystko się zmieniło! Łapy się wyprostowały, a wojowniczka leciała w moim kierunku. Uskoczę w bok! Jednak to chyba zbyt przewidywalne. Zamiast przesunąć się w bok, podeszłam do przodu, po czym rozpłaszczyłam się na ziemi. Szylkretowa kotka zahaczyła pazurami o moją sierść na plecach i wylądowała gładko na ziemi.
Gdy tylko usłyszałam, że dotyka łapą ziemi, szybko się podniosłam i odwróciłam. Miałam nadzieję, że ją zaatakuję, jednak Delikatna Bryza już stała gotowa do obrony. Nastroszyłam futro i rzuciłam się w jej kierunku, ale szybko ją ominęłam. Szylkretka zmarszczyła pysk i pobiegła za mną. O to mi chodziło! Widząc drzewo, przyspieszyłam, by nie chwyciła mnie wcześniej. Melodyjny Trel aż podniosła się na cztery łapy, zastanawiając się, co kombinuję. Wysunęłam pazury i wyskoczyłam wysoko, chwytając się kory drzewa. Podkuliłam pod siebie ogon i zeskoczyłam w dół. Spadałam prosto na pysk zaskoczonej wojowniczki. Przewróciłyśmy się razem. Wiedziałam, że nie utrzymam jej przy ziemi. Już po chwili szylkretowa kocica wykręciła się i kopnęła mnie w klatkę piersiową. Nie dałam się jednak przewrócić! Odkaszlnęłam parę razy i wbiłam łapy w leśne runo, dalej gotowa do walki. Delikatna Bryza zdawała się być gotowa walczyć tak długo, aż się poddam. Zacisnęłam zęby i wyzywająco machnęłam ogonem. Melodyjny Trel szybko stanęła między nami.
— Myślę, że wystarczy, bo nie będziecie mieć sił, by dojść do Złotych Kłosów, a to dość daleko. Poza tym Gasnący Promyk i Mroźna Łapa już wrócili. — Miauknęła moja mentorka. Zerknęłam na brata, który wydawał się wyraźnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się dumnie, a po chwili podeszła do mnie Delikatna Bryza. Wstrzymałam oddech, gotowa na kolejne wytykanie moich błędów.
— Teraz było lepiej. Jeszcze dużo przed tobą, ale zaskoczyłaś mnie w wielu momentach. — Powiedziała i położyła mi łapę na głowie. — Ruszamy dalej! — Oznajmiła i ruszyła do przodu. Oczy błyszczały mi z dumy, szybko znów dogoniłam kotkę.
— Masz jakiegoś ucznia? — Zapytałam nagle, tuptając koło niej.
— Aktualnie nie, ale szkoliłam już dwójkę. Bijąca Północ i Niedźwiedzi Miód. Dobrze mi się ich szkoliło. — Miauknęła kotka. Wydawało mi się, że lekko posmutniała na wspomnienie drugiego kota. Czyżby ten już nie żył? Wolałam nie poruszać tego tematu.
— To dużo! Ja chcę mieć wielu uczniów! A masz kociaki? Albo kogoś do kochania? — Zapytałam, szczerząc kły. Ja bardzo chciałam znaleźć miłość, ale na razie nikt ciekawy się nie napatoczył.
— Nie, nikogo nie mam. Ale to chyba moja wina. Cóż, nie przeszkadza mi to. — Mruknęła kocica, widocznie zirytowana tymi pytaniami. Zamrugałam i jedynie pokiwałam głową, cofając się do tyłu. Idealnie zrównałam się krokiem z Mroźną Łapą.
Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę z bratem. Zawsze był dla mnie niemiły. Miał wielu wrogów w klanie i nie szanował nikogo! Rozmawianie z nim nigdy nie sprawiało mi przyjemności. Mimo to postanowiłam zamienić z nim kilka słów. W końcu jest moim jedynym bratem!
— Hej, Mroźna Łapo… jak idą ci treningi? — Zapytałam, uśmiechając się przyjaźnie, chociaż po moim nastroszonym futrze było widać, że nie czuję się zbyt pewnie w tej rozmowie. Liliowy kocur przewrócił oczami i prychnął z pogardą.
— Na pewno lepiej niż tobie. — Burknął, chichocząc pod nosem. Cofnęłam uszy w oburzeniu i zaczęłam mocniej stawiać łapy na ziemi.
— Pf! Lepiej? A co z tą wiewiórką, za którą pognałeś? Czyżbyś jej nie złapał? — Odgryzłam się, gotowa nie ustąpić. To mój brat, więc mogłam się z nim kłócić, ile tylko chciałam! Po jego skrzywionym pysku widziałam, że trafiłam w czuły punkt.
— Pognała na drzewo. Ja skupiam się na polowaniu na ziemi! Umiem już… — Kocur zaczął coś mówić, ale szybko mu przerwałam.
— Ja, mimo choroby, umiem polować, walczyć, otwierać kraby i wspinać się na drzewa! Prawda, Melodyjny Trelu? — Zerknęłam na mentorkę, która kiwnęła głową i wróciła do rozmowy z mentorką mojego brata. Mroźna Łapa najeżył futro w gniewie.
— Ja świetnie się zakradam! Gdybym miał szansę skraść się do wiewiórki, to złapałbym ją bez problemu! — Prychnął i odwrócił wzrok. Miałam wrażenie, że kocur nie miał się czym pochwalić!
— Jasne! Ja bym ją złapała, bo potrafię się wspinać! A widziałeś, jak walczyłam z Delikatną Bryzą? Pochwaliła mnie! — Przechwalałam się, prężąc ogon do góry. Dopiero po chwili zauważyłam, że jesteśmy blisko Kaczego Bajora. Spojrzałam wyzywająco na brata.
— Ciekawi mnie, kto pierwszy dobiegłby do wody… — Miauknęłam, po czym zerknęłam na Melodyjny Trel z błagalnym spojrzeniem. Kotka westchnęła i skinęła głową. Patrol mógłby nas widzieć, więc mogliśmy pognać do przodu! Gdy tylko dostałam znak, wystrzeliłam z miejsca, wyprzedzając Delikatną Bryzę. Biegłam szybciej niż brat, który co jakiś czas potykał się o łapy. A mimo to Mroźna Łapa zrównał się ze mną. Teraz biegliśmy obok siebie. Ja lekko zygzakiem, a liliowy kocur w prostej linii. W końcu jednak brat zatrzymał się gwałtownie. Położył po sobie uszy i uśmiechnął się do mnie szyderczo. Dopiero wtedy zorientowałam się, że właśnie wpadałam do wody! Zanurzyłam się po samą głowę, ale brzeg był na tyle blisko, że od razu wyskoczyłam na trawę. Jak poparzona otrzepałam się z wody.
Chociaż trochę mokre futro mi nie przeszkadzało, nigdy nie chciałam, żeby całe było przemoczone! Trzy dorosłe koty szybko do nas dołączyły i zmrużyły oczy.
— Musisz bardziej uważać! — Warknęła na mnie Melodyjny Trel i zaczęła zlizywać wodę z mojego futra.
— Wiem, przepraszam. Nie zauważyłam, że jestem tak blisko bajorka. — Mruknęłam, kuląc się. Nie chciałam, żeby ktokolwiek czuł się zły z mojego powodu. Westchnęłam i zaczęłam suszyć się językiem.
— Nie mamy na to czasu! Idziemy dalej, jest na tyle ciepło, że wyschniesz po drodze. — Rzuciła z irytacją Delikatna Bryza. Widziałam, że kotka chciała jak najszybciej zakończyć patrol i wrócić do chłodnej jaskini. Podniosłam się więc pewnie na cztery łapy, gotowa do dalszej drogi.
Gasnący Promyk podeszła jednak do prowadzącej patrol i coś poszeptała jej na ucho. Szylkretowa kotka przewróciła oczami i usiadła.
— Dobrze, poczekamy aż Pietruszkowa Łapa wyschnie. A tu są kaczki, więc można zapolować. — Oznajmiła, po czym zaczęła krążyć wokół bajorka, szukając ptaków, które łatwo byłoby upolować.
A ja? Siedziałam z poczuciem winy. Ta głupia zabawa opóźniła nasz patrol do Złotych Kłosów! Mroźna Łapa z uśmieszkiem gnoma odszedł z mentorką, żeby poszukać zdobyczy. Melodyjny Trel przysiadła obok mnie.
— To nie twoja wina. Wstawaj! Poszukamy czegoś do upolowania, a po drodze wyschniesz. — Zachęciła mnie mentorka. Zerknęłam na nią i niepewnie się uśmiechnęłam. Po chwili wstałam i ruszyłam za nią. Ogon wlókł mi się po ziemi, a uszy miałam opuszczone. Mój humor jednak szybko się poprawił, gdy zobaczyłam kaczki. Pływały po bajorku w stadach, kwakały i co jakiś czas zanurzały się w wodzie, pokazując tylko swoje pierzaste zadki! Zachichotałam pod nosem i przyspieszyłam, podążając za jasną kotką.
— Nigdy cię o to nie pytałam, ale miałaś już ucznia? — Zapytałam nagle, dostosowując krok do jej. Woda kapała z mojego futra, ale gorąca ziemia od razu je suszyła. Piękne, zielone drzewa tworzyły idealne tło do spaceru i rozmów. Uwielbiałam rozmawiać, zwłaszcza z Melodyjnym Trelem. Była nie tylko moją mentorką, ale też uważałam ją trochę za mamę albo ciocię. Była mi bliższa niż Mroźna Łapa, a nawet Bławatkowy Wschód. Od tylu księżyców cierpliwie mnie szkoliła, a kiedy byłam chora, odwiedzała mnie.
— Nie, jesteś moją pierwszą uczennicą. I cieszę się, że trafił mi się ktoś z chęciami do nauki.— Wyjaśniła szczerze. Zamachnęła się ogonem na boki i przyłożyła nos do ziemi, jakby węszyła za zdobyczą. Niestety, kaczki siedziały w wodzie, gdzie nie mielibyśmy z nimi szans.
Jej słowa sprawiły mi radość. Serce aż zapłonęło z dumy. Ja też bardzo ją ceniłam, ale nie byłam pewna, czy powinnam jej to powiedzieć. Może wcale nie uważa mnie za kogoś wyjątkowego, a jedynie za jedną z uczennic, która przypadła jej do szkolenia? Postanowiłam więc milczeć. Szłam przy niej w ciszy.
Nagle rozbrzmiał przeraźliwy krzyk! Zjeżyłam futro i zaczęłam rozglądać się dookoła w panice. Wtedy dostrzegłam Gasnący Promyk z kaczką w pysku. Zwierzę krzyknęło, kiedy zdało sobie sprawę, że zaraz zginie. Szylkretowa, chuda kocica rzuciła kaczkę na ziemię i porządnie ją ukryła. Potem machnęła do nas ogonem.
Melodyjny Trel od razu pognała w jej kierunku, a ja dreptałam tuż za nią. Po chwili z krzaków wyłoniła się Delikatna Bryza wraz z Mroźną Łapą. Niestety im też się nie poszczęściło.
W końcu dotarliśmy do celu naszej podróży. Zbliżając się do Złotych Kłosów, widziałam ich piękno odbijające się w moich oczach. Rośliny lśniły w promieniach słońca i zdawały się sięgać wysokości trzech kotów! Gdy podeszliśmy bliżej, okazały się jednak znacznie mniejsze.
— Pamiętam, jak byłam młodsza i bawiłam się tutaj w berka. — Odezwała się nagle Gasnący Promyk. Przez całą drogę była cicha jak mysz pod krzakiem, a teraz niespodziewanie przemówiła. To mnie ucieszyło, bo chciałam z nią porozmawiać, tak, jak radziła mi mentorka! Podskoczyłam do szylkretowej kotki i zamrugałam oczami, dając do zrozumienia, że mam coś na myśli.
— O co chodzi, Pietruszkowa Łapo? — Zapytała mnie przyjaznym tonem, wchodząc delikatnie w złote kłosy za prowadzącą patrol.
— Chciałam z tobą porozmawiać! Mam parę pytań. — Miauknęłam nieśmiało, strząsając z prawego ucha kawałek żółtawej trawy. Na wszelki wypadek jeszcze cała się otrzepałam.
— No to mów. — Zachęciła szylkretka, rozglądając się dookoła z czujnie nastawionymi uszami.
— A więc, czy Mroźna Łapa jest twoim pierwszym uczniem? Na pewno nie jest najłatwiejszym! — Zażartowałam. Wiedziałam, że czasem z moim bratem trudno wytrzymać.
— Szkoliłam wcześniej Szarego Klifa, który jest teraz protektorem Klanu. Dobrze mi się go uczyło, choć teraz rzadko rozmawiamy. Co do twojego brata… cóż, czasami bywa naprawdę ciężko, zwłaszcza gdy kolejny kot przychodzi do mnie oburzony, bo mój uczeń go obraził. — Westchnęła z rezygnacją. Najwidoczniej zdarzało się to bardzo często. Zerknęłam z oburzeniem na Mroźną Łapę. Jak on mógł przynosić taki wstyd tak miłej kotce?
— Rozumiem, a masz partnera i kociaki? — Zapytałam z ciekawością. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale bardzo interesowało mnie, czy inne koty mają swoją rodzinę.
— Tak! Dzwonkowy Szmer jest moim ukochanym już od wielu, wielu księżyców. Mam też dwie córki: Siewczy Letarg i Pikującą Jaskółkę. — Wyjaśniła, a jej pyszczek rozjaśnił się na wspomnienie rodziny.
— Opowiesz o nich trochę więcej? Chcę wiedzieć, kim są! — Poprosiłam, mrugając błagająco. Wojowniczka spojrzała na mnie i westchnęła.
— Dzwonkowy Szmer to szary kocur bez ogona. Na pewno widziałaś go już nieraz, ale jego zapach mógł cię zmylić. Mój ukochany jest trans-kocurem, co oznacza, że pachnie jak kotka, ale sam czuje się kocurem. Jest bardzo odważny, a jego niebieskie oczy wręcz hipnotyzują! Czasem można zauważyć jego przerośnięte ego, ale i tak jest cudowny. Obie moje córki są adoptowane — dawno temu znaleziono je w lesie, a potem przyjęto do klanu. Pikująca Jaskółka ma kremowe futerko i zielone oczy. Jest bardzo inteligentna, świetnie się wspina i poluje! Siewczy Letarg ma ciemne futro w rude plamki, krótki ogon i pomarańczowe oczy. Jest dość lękliwa, ale bardzo kochana. Zazwyczaj cicha i trzymająca się z boku... — Skończyła opowieść Gasnący Promyk akurat, gdy dotarliśmy do dziwnego, hałaśliwego miejsca. Od razu nastawiłam uszy i spojrzałam na szarą powierzchnię przed sobą.
— Droga Grzmotów, to tutaj jeżdżą potwory. Musimy być ostrożni i nie zbliżać się za bardzo. — Oznajmiła Delikatna Bryza. — Zapolujmy. — Dodała i zniknęła w złotych kłosach.
Przez chwilę wpatrywałam się jeszcze w jezdnię, aż przejechały po niej potwory. Ten hałas i smród! Odskoczyłam od razu i schowałam się w kłosach. Zmrużyłam oczy, jakbym rzucała wyzwanie tym dziwnym stworzeniom, po czym pognałam w głąb pola. Zatrzymałam się i zaczęłam węszyć, otworzyłam pysk i przymknęłam oczy. Dotarły do mnie różne zapachy — mysz, nornica, bażanty, a także coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. Zaciekawiona postanowiłam sprawdzić, co to takiego. Szłam nisko przy ziemi, z uszami czujnie nastawionymi do przodu. Zapach, a raczej smród, stawał się coraz intensywniejszy. Pachniało to trochę jak dwunożni, ale jednocześnie było w tym coś zupełnie obcego. Jako młody kot kierowałam się ciekawością.
Byłam coraz bliżej, już prawie przy tym czymś. W końcu uderzyłam pyskiem o coś dużego i brązowego. Natychmiast zgięłam grzbiet w łuk i spojrzałam na nieznane stworzenie. Przede mną stał ogromny, ciemny pies, wpatrujący się we mnie bursztynowymi oczami. Po chwili dołączył do niego drugi! Nie poruszyłam się nawet o milimetr. Moje źrenice były tak zwężone, że prawie ich nie było widać. Futro miałam najeżone, co sprawiało, że wyglądałam na większą, a pazury już dawno wysunęłam. Nie wiedziałam, co robić. W końcu poruszyłam się, kiedy jeden z psów stanął za mną i szturchnął mnie pyskiem, popychając do przodu.
Instynktownie syknęłam i podrapałam psa w nos, a następnie wystrzeliłam do przodu. Gnałam przez złote kłosy, czując na swoim grzbiecie oddech zwierząt. Szczekały na mnie i kłapały paszczami. Podkuliłam ogon, by go przypadkiem nie stracić. W końcu wybiegłam z bezpiecznej kryjówki! „Głupia, mogłaś tam zostać!” pomyślałam, zatrzymując się gwałtownie przed Drogą Grzmotów. Zagryzłam zęby i odwróciłam się do psa, po czym skoczyłam na jego pysk. Nie zraniłam stworzenia, jedynie wykorzystałam jego grzbiet jako wyjście z sytuacji. Wylądowałam na trawie i dopiero wtedy dojrzałam Melodyjny Trel i Delikatną Bryzę, które wskazywały mi miejsce, gdzie mogłam się ukryć. Niestety, nie zdążyłam. Drugi pies pchnął mnie na trawę i przygniótł do ziemi. Nie mogłam się ruszyć! Byłam przerażona! Moja mentorka już miała skakać mi na ratunek, jednak wtedy dwunożni zabrali psa. Podnieśli mnie na łapy i pchnęli gołą łapą do przodu. Syknęłam na nich i zniknęłam w złotych kłosach.
Cały patrol znów wylądował po bezpiecznej stronie pola przenicy. Usiadłam zdyszana na ziemi.
— Co to było? — Miauknęłam, przełykając ślinę.
— Zwierzę dwunożnych. Dobrze, że go zabrali. — Wyjaśniła Delikatna Bryza, po czym westchnęła. — Wracajmy już, dość wrażeń na dziś. — Dodała, a następnie poprowadziła patrol do domu.
Szłam obok Melodyjnego Trela, widząc, że każdy kot ma coś w pyszczku. A ja nic nie upolowałam.
— Nie smuć się. Może nic nie złapałaś, ale dużo się dziś nauczyłaś. Porozmawiałaś z innymi kotami. — Miauknęła kocica, chcąc mnie pocieszyć. Wymusiłam uśmiech na pyszczku, po czym, ciągnąc ogon po ziemi, szłam za całą grupą.
Po jakimś czasie dotarliśmy do obozu. Nadal w złym humorze pożegnałam się z każdym i wróciłam do szczeliny uczniów. Skuliłam się na posłaniu i zaczęłam zastanawiać się nad tym wszystkim, co się wydarzyło tego dnia.
[3145 słów]

[przyznano 63%]

NPC: Melodyjny Trel, Delikatna Bryza, Gasnący Promyk, Mroźna Łapa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz