- Mandarynko, um… Czy nie chciałabyś może wyjść dziś ze mną wieczorem na spacer nad brzegiem morza?
Obecne kotki patrzyły po sobie. Przerzucały wzrok z niego na nią. Zmierzchająca Zatoka, najniższa z zebranych podskakiwała z tyłu, Mandarynka nie wiedziała czy to z ekscytacji czy dlatego, że przez swój wzrost nic nie widziała. Mózg księżniczki wypełniało pytanie. “W co on pogrywa?” chyba naprawdę się w niej zakochał i chciał jej dobitnie dać to do zrozumienia. Ale publiczność nadal czekała na odpowiedź. Uśmiechnęła się nieśmiało i skinęła głową, po czym chichocząc cicho odeszła z miejsca zebrania plotkar.
***
Wieczorem kiedy słońce zaczęło zachodzić, spotkała Bursztynka przy wyjściu z obozu. Futro miał ułożone. Nowość. Jednak największym zaskoczeniem dla Mandarynki było to, że na jego futrze nigdzie nie było widać tego pająka, z którym mieszkał od żłobka. Posłała mu życzliwy uśmiech. Bez słowa wyszli z obozu. Kiedy spoglądała jeszcze chwilę przez ramię zobaczyła świrującą Zmierzch, która chyba dostała kręćka z ekscytacji. Srebrna była pewna, że gdyby nie jej chwilowe ostrzejsze spojrzenie, zielonooka na pewno pobiegłaby za nimi. Jakiś czas później doszli na plażę. Chrzęszczący piasek pod ich łapami drapał ją lekko w poduszki. Fale co jakiś czas moczyły ich futra. Słońce było w połowie za horyzontem, wyglądając jak wielka pomarańczowa kula, tworząca lśniące odbicia na pomarszczonej tafli wody. To była jej ulubiona pora żeby tu przychodzić. Te piękne błyski odbijające się od tafli sprawiały, że siostra uczennicy medyczki zapominała o tym, jak tam jest głęboko i co tam może być, dzięki czemu się nie bała.- No więc… Powiesz coś o sobie? W czym jesteś dobra? Co idzie ci słabiej? To znaczy o ile takie rzeczy w ogóle istnieją! - szybko poprawił się kremowy, krzywo się uśmiechając. Ona jednak nie wyszła z roli. Tak naprawdę zapomniała o graniu jej, ale i tak zachowywała się identycznie. Po prostu dobrze się teraz czuła.
- Hmmm… Jestem mądra, łatwo się uczę, każdy mnie lubi… Dobrze pływam, szybko biegam i świetnie się wspinam...
“Przynajmniej tak słyszałam” dodała w myślach. Wymieniała po prostu coś co kiedyś usłyszała. Sama nie potrafiła dostrzec w sobie niczego specjalnie pozytywnego. “Wiesz Mandarynko…trudno jest dostrzec coś czego nie ma~”. Stanęła jak wryta po czym usiadła na piasku wpatrując się pusto w piasek pod nią.
<Bursztynku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz