— Zaćmiona Łapo! — miauknął kocurek, tylko aby w następnej chwili dopadł go atak kaszlu… Kaszel? Może to tylko chrypka? Jednak nie, gdy koteczka usłyszała, jak w oddali kolejny kot kaszle, ta poczuła się jakby miała zaraz paść na pysk i nie wstać. Epidemia kaszlu, tylko tego brakowało, wręcz wspaniale…
— Mysia Łapo, proszę ciebie, nie mów mi że to jest kaszel… — powiedziała uczennica, patrząc na niego jakby kocurek zabił jej rodzinę, na co ten się zaśmiał.
— Oczywiście, że to kaszel! Właśnie przyszedłem ci o nim powiedzieć! — pisnął uradowany tym faktem. Cóż… Dobrze, że kocur powiedział jej o chorobie, ale dlaczego on jest taki szczęśliwy?
— Dziękuję, że mi o tym mówisz ale dlaczego tak się cieszysz? — zapytała nareszcie, nie mogąc powstrzymać pytania.
— Oh, to oczywiste, Zaćmienie! Jak jestem chory nie muszę trenować, czyż nie? — wyjaśnił kocur, uśmiechając się od ucha do ucha. Fakt, to był powód do szczęścia.
— Okej, muszę ci przyznać rację… To jest powód do szczęścia. — odpowiedziała, cicho się śmiejąc. Ten kocurek miał w sobie to coś co przyciągało innych do niego niczym magnes. To jest dopiero talent. — A teraz mów, co ci dokładnie jest?
— Kaszlę! — odpowiedział krótko, na co kotka musiała się powstrzymać aby nie walnąć głową w ścianę.
— Cóż, tyle to i ja widzę jak i słyszę… — miauknęła krzywiąc się, gdy usłyszała głośny kaszel gdzieś z centrum obozu. Kocurek oczywiście to też usłyszał, gdzie odpowiedzią jego był nerwowy śmiech.
— Kaszle na zielono, to dobrze czy źle? — zapytał, na co kotka westchnęła, czując jednocześnie mieszankę stresu jak i ulgi. Przynajmniej nie pluł krwią, zawsze jakiś plus czyż nie?
— To… Dobrze. Podam ci szybko odrobinę kocimiętki i w mgnieniu oka ci ten kaszel przejdzie… — miauknęła Zaćmiona Łapa wyciągając z magazynku zielono-szaro gałązkę, oraz roślinkę na długiej łodydze z kwiatkami na czubku oraz liśćmi. — Proszę, zjedz to. Podałam ci krwiściąg oraz kocimiętkę, jedno ci wzmocni organizm, a drugie pozbędzie się kaszlu… Może nie będzie to idealne w smaku, ale najważniejsze jest to, że zioło zadziała. — dodała kotka, podając uczniowi zioło pod nos, na co ten je prędko wziął do pyska i zjadł, automatycznie się krzywiąc.
— Eugh… Dziękuję Zaćmiona Łapo… — mruknął, zniesmaczony.
— Do usług. Połóż się teraz na legowisku dla chorych na czas twojej choroby, aby upewnić się, że nie rozniesiesz jej po całym klanie… Później do ciebie zajrzę i gdy będzie potrzeba to podam drugą dawkę. — zakończyła kotka w ten sposób swoją wypowiedź. Mysia Łapa jeszcze raz jej podziękował, a następnie udał się na wyznaczone przez kotkę miejsce w oddzielnej sekcji legowiska medyków.
[504 słowa - trening medyka]
[przyznano 10%]
Wyleczeni: Mysia Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz