Szylkretka robiła wszystko, by tylko zbliżyć się do swojej mentorki. Próbowała każdej sztuczki, dzięki której udało jej się zaprzyjaźnić z jakimś kotem – zagadywanie jej o pogodzie, treningu, plotkach czy innych głupotkach, spędzanie każdego uderzenia serca, przynoszenie świeżych piszczek... Wszystkiego już próbowała! Nadal jednak wyraz pyska Kaczki wyrażał jedynie zobojętniałość i brak jakiegokolwiek poruszenia jej wysiłkiem. Już kończyły się powoli Kajzerce pomysły...
— Cześć mamo! Cześć Kajzerko! Wybieracie się na trening? — Śmiałe próby pojednania ze sobą Kaczki przerwała jednak córka jej mentorki, podchodząc do kotek z wyciągniętym do góry ogonem. O tak! To było to, czego potrzebowała – pośrednika!
— Jest na to teraz za gorą... — odparła prędko Kaczka, lecz Kajzerka wtryniła się do rozmowy, praktycznie podskakując w miejscu z ekscytacji.
— Ale to nie znaczy, że nie możemy wyjść z obozu! O, tak w trójkę, my trzy! — miauknęła od razu. — Przecież na waszym... znaczy, naszym terenie jest rzeka, nie mylę się? Woda jest zawsze świetnym rozwiązaniem na takie upały! — rozmarzyła się, wspominając te wszystkie pory zielonych liści, gdy razem z innymi nocniakami grupowo wskakiwali do rzeki dla ochłody w te najgorętsze dni. Nie było nic lepszego od dania nura w zimną toń, gdy słońce prażyło niemiłosiernie w grzbiety!
— To brzmi... wspaniale! — zgodziła się natychmiast Jeżyna, przytakując gorliwie głową. — Proszę, mamo!
Ciemne oczy Kaczki poszybowały wpierw w stronę swojej wychowanki, a następnie córki. Parę razy tak zmieniały swoje położenie, aż w końcu z jej pyska uciekło jedno zrezygnowane westchnięcie.
— No... dobra — odpowiedziała i chociaż ton jej głosu nie wyrażał specjalnej radości, Kajzerka i Jeżyna wyglądały na wniebowzięte! Szybko jednak uśmiech Jeżyny opadł, wraz z jej podniesionym w górę ogonem.
— TylkoTylko że... Miałam iść na patrol — mruknęła, kładąc po sobie delikatnie uszy. Podobnie postąpiła Kajzerka. O nie! — Ale kiedy tylko skończę, to z chęcią do was dołączę!
— A nie możesz poprosić Sówki, by wcisnęła cię gdzie indziej? — zapytała Kajzerka, przechylając głowę. — Na pewno byś ją przekonała. Jestem tego pewna! — miauknęła z widocznym zmartwieniem w oczach. Jak pójdą tam same, pewnie nic nie wskóra...
— Już obiecałam... — Jeżyna nie wyglądała na przekonaną. — Skończę go w podskokach i wtedy do was wrócę! — zapewniła kocice. No cóż, pomyślała sobie uczennica! Byle tylko się nie myliła, mówiąc, że szybko będzie z powrotem...
Obie patrzyły, jak kotka odchodzi, by spotkać się z zebraną na patrol grupką. Zwiadowcy wyszli z obozu prędkim krokiem, chcąc zdążyć przed nastaniem prawdziwych upałów.
— To co? — Kajzerka obróciła łeb w stronę jej mentorki. — Lecimy?
Kaczka zgromiła ją spojrzeniem.
— Lecimy — odpowiedziała, wzdychając.
***
Słoneczko przygrzewało coraz mocniej wraz z upływającym czasem, lecz nie było to dla kocic problemem. Rozpościerający się od ucha do ucha uśmiech Kajzerki pojawił się natychmiast z momentem ujrzenia przez nią między brzegami tafli łagodnie kołyszącej się wody. To było to! Achhh, nie mogła się już doczekać chwili, w której wskoczy do niej na bombę!
— Słoneczko świeci, wietrzyk lekko wieje, ćwierkają ptaszki... — zaczęła mówić, wsłuchując się w pieśni siedzących na wysokich gałęziach drzew skowronków — czego można chcieć więcej! Właśnie, a ty, Kaczko, pływałaś kiedyś? — zapytała, zwracając łebek w jej stronę.
Zdawało się, że bura się speszyła, choć może Kajzerce tylko się przewidziało...
— Ta — odburknęła krótko, owijając ogon wokół łap. — Kiedyś, nie tylko kiedyś...
— OOO! — miauknęła od razu entuzjastycznie jej uczennica, podskakując z ekscytacją. — Naprawdę? To wy pływacie w Owocowym Lesie? O kurczę! Jakie to fajne... Myślałam, że takie atrakcje to tylko w Klanie Nocy...
— Mhm.
Taka odpowiedź wcale nie dziwiła Kajzerki. Już przywykła do lakonicznego stylu mówienia jej mentorki i nie myślała o tym za wiele. Właściwie, cieszyło ją, że była w stanie wykrzesić z siebie choćby pomruk zamiast pozostawania w głuchej ciszy!
Szylkretka pochyliła się nad wodą, unosząc do góry jedną łapę. Dotknęła nią niepewnie tafli, by wyczuć jej temperaturę. Chłodna, jeszcze nienagrzana. Wręcz perfekcyjna.
— Dawaj, chodź! — zawołała Kaczkę, wytrząsając łapą krople wody. — Jest zimniuuuutka! — dodała ze śmiechem. — Idealna na taką pogodę!
Kocica westchnęła, przybliżając się do brzegu i spoglądając w toń. Właściwie, nie tylko spoglądając – wpatrywała się w nią intensywnie. Kajzerka jednak nie zwracała na to większej uwagi. Była bardziej skupiona na rozpędzaniu się i obmyślaniu trajektorii swojego lotu. Oczywiście, nie na długo. Prędko czekotka wystrzeliła jak z procy, by rzucić się w powietrze, a następnie wpaść pod wodę z dużym i donośnym pluskiem.
Otworzyła oczy, znajdując się już pod powierzchnią. Obserwowała uciekające od niej z paniką ryby, a także falujące rośliny. Kręciła się tak, nie mogąc nacieszyć znajomym widokiem i uczuciem, jakiego nie miała okazji poczuć od księżyców. Jak dobrze było znów znaleźć się w domu...
Gdy poczuła, że już kończy się jej nabrane do płuc powietrze, zamachała łapami, aby wyskoczyć z rzeki i wziąć głęboki oddech. Kajzerka spojrzała wprost na mentorkę, która nadal siedziała na trawie, nie mocząc nawet jednego włoska.
— No dawaj! Nie jest aż taka zimna... W sam raz! — przekonywała wojowniczkę, podpływając do niej bliżej. Oparła się łapkami o brzeg, posyłając Kaczce zawadiackie spojrzenie. — No chyba się nie boisz, co?
— Nie boję — odpowiedziała bez wyrazu i jakiejkolwiek reakcji na jej zaczepki do przekomarzania, co było całkiem smutne. — Po prostu... Ech. Nieważne.
— Hej, ale mi możesz powiedzieć! Serio! — Żółte oczy Kajzerki zalśniły zaciekawione. Miała jakąś przykrą historię, tylko wstydziła się ją opowiedzieć! Na bank! — Ktoś cię wrzucił do wody, jak byłaś mała? Znam to, oj, znam! — rozpoczęła zgadywankę. — Sama wepchnęłam nieraz moją siostrzyczkę, jak nie uważała... O, o, a może zaatakowała cię kiedyś jakaś ryba? Słyszałam kiedyś legendę o pstrągu, który zjadał kociaki! Może to więcej niż bajka opowiadana w żłobku...
— Nie boję się wody — powtórzyła się Kaczka, widocznie myśląc nad bardziej dosadną odpowiedzią, ale w końcu się poddając. Pokręciła tylko głową i, zupełnie jakby chciała udowodnić swoje słowa, zamoczyła łapy. Za nimi poszedł tors, nogi i ogon, aż całe ciało (poza wystającą głową!) kocicy zanurzyło się w wodzie.
— Och. Już zaczynałam wątpić, czy wejdziesz! — miauknęła nieco zaskoczona Kajzerka, jednak z wielką porcją entuzjazmu. — Widzisz, jakie to fajne! Od razu lepiej.
— Racja — mruknęła Kaczka, spokojnie dryfując, raz po raz poruszając którąś z łap. Musiała pływać całkiem często, bo wyglądała, jakby była w tym niezła!
— Pływasz jak nocniak! — pochwaliła ją. — Normalnie z krwi i kości!
Nie zdążyła zobaczyć spinających się mięśni Kaczki na jej słowa, ponieważ od razu jej uwagę przykuł krzyk dobiegający z okolicznych krzaków. I to znajomy krzyk.
— Witajcie, wróciłam! — miauknęła wesoło Jeżyna, przybiegając do brzegu. — Na Wszechmatkę, ta woda wygląda tak przyjemnie chłodno...
— I taka też jest! — odpowiedziała od razu Kajzerka.
Jeżyna uśmiechała się, spoglądając raz na swoją matkę, a raz na jej uczennicę, w końcu przenosząc wzrok na taflę wody. Cofnęła nieco łapy od fali.
— Tylko czy nic mi się nie stanie? — zapytała.
— No co ty! Właź! Nurt jest słaby! — zapewniła ją szylkretka.
— Tylko ostrożnie... — poprosiła matka kotki.
<Jeżyna?>
EVENT NPC: Kaczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz