— Bagietko, takie coś nie wyjdzie — wymruczała, spoglądając w maślane oczy kocięcia — Tak jak pani Kotewka mówiła, mamy teraz inne obowiązki… Ikra i Kijanka też.
Łaciate spuściło uszka, jeszcze raz tupiąc łapką.
— Ale wtedy było tak fajnie! — wymiauczał nieco piskliwym głosikiem — Teraz nie masz dla mnie czasu!
W żółtych ślipiach pojawiły się łezki, a biała bródka zadrżała.
— Zawsze próbuję znaleźć dla ciebie czas — przygarnęła do siebie malca, ocierając mokre kropelki pod jego oczkami — Ale muszę chodzić na patrole, i na treningi… Wiesz, teraz też może być fajnie.
Chwyciła Bagietkę za kark. Kociak pisnął, ale nie próbował się wyszarpywać. Zajęła miejsce na jednym z wolnych posłań, kładąc łaciatego obok siebie. Z westchnieniem polizała go po głowie, na co jego oczka rozszerzyły się i uniosły wyżej.
— Opowiesz mi może, co robiłeś dzisiaj? — zaproponowała, kładąc głowę na ziemii.
Kocię pokiwało energicznie główką, od razu wychylając się zza jej ciała, i łapiąc jakąś kulkę mchu. Z dumą zaprezentował ją uczennicy, niemal wciskając do pyszczka.
— Oto Mżawunia — miauknął zadowolony — Moje malutkie dziecko. Wiesz, że Siwek tak o nad dbał? Przynosił jedzonko, i… i ogrzewał!
Niebieska zaśmiała się, co wywołało kolejny niezadowolony pomruk Kotewkowego Powiewu. Zignorowała zniesmaczoną kocicę, trącając łapką “dziecko” Bagietki.
— To świetnie, Bagietko — zachichotała — Zostałeś tatą, tak?
— A… Mogę być mamą?
— Jak chcesz, to… Możesz? — odparła zaskoczona — A chcesz?
— Nie wiem.
*parę dni po jej mianowaniu*
— Mżący Przelocie? — kocica zwróciła uwagę wojowniczki, która zastygła z łapą w powietrzu — Mam do ciebie pewną sprawę.
— Tak tak, o co chodzi? — szybko podniosła się z ziemi i wyprostowała, próbując tym okazać szacunek.
— Trzeba byłoby zmienić imię Bagietce — zaczęła Srocza Gwiazda, a oczy Mżawki rozszerzyły się — Jest już duży, a nie chcemy przecież, aby zdrada jego matki się za nim ciągnęła.
— Dobrze, rozumiem — miauknęła, nieco nerwowo strzepując ogonem.
— Zajmiesz się tym?
— Tak — odparła szybko.
Liderka zamrugała zielonkawymi oczami, wzdychając lekko.
— Dobrze, liczę na ciebie, Mżawko.
Niebieska nawet nie zauważyła, kiedy przywódczyni zdążyła się już oddalić o parę kroków. Miauknęła jeszcze szybkie “miłego dnia”, po czym obejrzała się w stronę żłobka. No nic, tak jak obiecała – musi się tym zająć. Skierowała swoje kroki właśnie do tamtego legowiska, uważając, aby po drodze nie potknąć się o Rysią Łapę. Wejrzała do środka, od razu łapiąc spojrzenie młodego. Gdy tylko ją zobaczył, pozostawił marudzącą Kotewkę w spokoju i przyplątał się pod łapy przybranej mamy.
— Hej Bagietko — zachichotała — Mam dla ciebie zadanie.
Oczy kociaka otworzyły się szeroko.
— Zadanie? — pisnął — Jakie zadanie?
— Musisz wybrać sobie nowe imię — oznajmiła, siadając na ziemi.
— Tak jak ty? Bo masz nowe, prawda?
— Tak, ale nie do końca — westchnęła — Musisz… Znaleźć sobie jakieś… Może, coś jak… Bocian, albo Świt?
Nie miała pojęcia, jak nadać malcowi na imię. Może to ono miało jakieś żądania, co znacznie by pomogło. Jednak za jego oczkami nie pojawiało się za wiele mądrych myśli.
— Mżawka.
— Tak? — zapytała zdezorientowana, myśląc, że po jakiegoś grzyba kociak ją woła.
— Nie, ja chcę się nazywać Mżawka!
— Nie możesz — westchnęła, krusząc marzenia kociaka — Mżawka to moje imię… Może Mewa?
<dziecko?>
npc: Kotewkowy Powiew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz