– Na Klan Gwiazd, aż ciężko mi w to uwierzyć! To znaczy, cieszę się, oczywiście, że się cieszę, ale że ty i Mandarynka…? To tak strasznie niespodziewane, to znaczy, słyszałam jakieś plotki, że dzielnie starasz się o jej serce, ale nie myślałam, że to tak poważnie i że naprawdę skończycie razem! Jestem z ciebie taka dumna, Mandarynka to taki świetny wybór, choć zresztą, komu ja to mówię, przecież sam musisz być tego świadomy będąc w niej zakochany. Nie wierzę, że udało ci się to przede mną tak długo ukrywać! No ale nic, pamiętaj, że to moja przyjaciółka, a spróbuj mi tylko ją skrzywdzić, to inaczej pogadamy… Jej też to powiem, oczywiście, jesteś w końcu moim bratem, ale tak się cieszę, ojejku!
Bursztynowy Brzask wpatrywał się w siostrę w głębokim szoku, słuchając jej monologu. Powinien ją wyprowadzić z błędu…? Powinien, prawda…?
– Życzę wam wszystkiego dobrego, ale mam nadzieję, że wymyśliłeś już gdzie ją zabrać na randkę? – Zmierzchająca Zatoka kontynuowała, nie zauważając wyrazu konsternacji na pyszczku brata. – Niech zgadnę, na wyspę świetlikową? Niee, to by było zbyt oklepane, zresztą kojarzy się ze ślubami, a wy jesteście bardzo świeżą parą, więc mogłoby to źle wyglądać… A może… Wiem! Spacer brzegiem morza, ale koniecznie o zachodzie, żeby była odpowiednio romantyczna aura! Oh, zaproś ją koniecznie, na pewno się ucieszy, mówię ci, obiecaj mi, że zabierzesz ją na romantyczny spacer, a nie żadne pokazy mrowisk – kotka zmierzyła go takim spojrzeniem, że Bursztyn poczuł się jakby się w sobie zapadał.
– O‐obiecuję…? – wyjąkał pod wpływem presji.
– No ja myślę! – kotka się cała rozpromieniła. – Mówię ci, Mandarynka będzie zachwycona, tylko nie czekaj z zaproszeniem jej zbyt długo! Oh, mam nadzieję, że na mnie też czeka gdzieś wielka miłość!
Ucichła wreszcie, pogrążona we własnych myślach i marzeniach, a Bursztynowy Brzask pozostał znieruchomiały w przerażeniu. Jak to, on i Mandarynka…? Tak, to że przegapia pewne relacje i subtelne zmiany w klanie, było normą, ale żeby zaczął chodzić z Mandarynką bez świadomości, że… To się wydarzyło? Przecież chciał się tylko zakolegować, nie być partnerami! Zaraz jednak ogarnęło go jeszcze większe przerażenie. Czy Mandarynkowe Pióro od samego początku źle rozumiała jego zamiary? Co jeśli, tak jak mówi Zmierzch, poczuła do niego coś więcej przez jego upór w próbach zaprzyjaźnienia się? Ale przecież, co w nim było atrakcyjnego? Nie miał do tej pory żadnej świadomości, że może się podobać kotkom! Ale z drugiej strony, przecież poza Zmierzch, Syrenką i Bratkowym Futrem nie rozmawiał z prawie żadną… A i przy rodzinie ciężko kontakt z nim było nazwać rozmową, raczej monologiem podobnym do tego, który odbył się właśnie między nim a Zmierzch.
Przełknął ślinę, nie mając pojęcia co robić. Przecież nie był zakochany w Mandarynce, ledwo co zdążył ją polubić! Ale jeśli pójdzie do niej i powie, że to wszystko pomyłka i nie o to mu chodziło… Co jeśli zrani uczucia tej dumnej kotki? Był pewien, że Mandarynka nie zasługiwała na odrzucenie, w końcu była księżniczką! Nie zasługiwała na niego… Z drugiej strony, miałby udawać, że to od początku była miłość…? Może mógłby się zakochać, gdyby poznali się lepiej, Mandarynka była w końcu ładna, pochodziła z najważniejszej rodziny w klanie i przez to roztaczała wokół siebie tą całą aurę bycia ważną i szanowaną, która pewnie mogła się podobać kocurom… Ale przecież on sam nie miał zielonego pojęcia na czym polegają związki, a do tego wcale nie był pewien, czy miłość i kotka z wysokiego rodu to to, o czym marzy. Gdyby… Gdyby chociaż polubiła ślimaki… Może… Może daliby radę wypracować jakiś kompromis…? On zabrałby Mandarynkę na ten wymarzony romantyczny spacer, a ona zgodziła się czasem pooglądać razem ważki, albo poszukać ciekawych żuków…? Przecież, gdyby faktycznie była w nim zakochana, nie chciałaby, żeby udawał kogoś innego, tak…? A skoro “zdobył jej serce” przynosząc jej różne owady i płazy – to znaczy, że jego zainteresowania nie mogą być dla niej takie odpychające jak twierdziła!
Z tymi myślami uspokoił się i zrelaksował dużo bardziej, rozluźniając wreszcie spięte mięśnie. Dobrze, że Zmierzch nie zauważyła jego reakcji. Nie chciał ranić ani uczuć Mandarynki, ani tym bardziej pośrednio własnej siostry, która tak się ucieszyła na możliwość ich związku.
***
Minęło kilka dni, w ciągu których Zmierzch non stop łaziła przy nim jak w skowronkach, mówiąc jak to się cieszy, jaka jest zazdrosna i narzekając, że nadal nie zaprosił Mandarynki na pierwszą randkę. Stąd też zebrał się w sobie i postanowił to zrobić tego dnia, bez względu na jakiekolwiek przeszkody. Przeszkody te pojawiły się w postaci sporej ilości kotów, które otaczały akurat Mandarynkę w obozie. W pierwszej chwili Bursztynowy Brzask chciał zmienić zdanie i odejść, bo nie chciał jej pytać o wyjście publicznie, ale z tyłu głowy pojawiła się irytująca myśl, że jeśli to odłoży miną kolejne dni i nie to obiecywał siostrze. Może poprawi Mandarynce humor i chociaż zrobi coś dobrego…? Dlatego też podszedł końcowo do kotów, patrząc tylko na czarno-białą księżniczkę, mając nadzieję, że w ten sposób zapomni o reszcie.
– Mandarynko, um… Czy nie chciałabyś może wyjść ze mną dzisiaj wieczorem na spacer brzegiem morza? – zapytał i uśmiechnął się ciut niezręcznie, mając nadzieję, że nie wygląda na tak zestresowanego, jak jest w rzeczywistości.
<Mandarynkowe Pióro? Co powiesz na randkę?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz